Sportowe kluby Warszawy: WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO WIOŚLARSKIE cz. II

SPORTOWE KLUBY WARSZAWY - Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie cz. II

 W cyklu pod tym tytułem prezentujemy warszawskie kluby sportowe. Kluby duże z wieloma sekcjami i dyscyplinami i te małe skoncentrowane na jednej dyscyplinie, te z dorobkiem kilku pokoleń i te całkiem nowe na warszawskiej mapie sportowej. Dziś część druga poświęcona WTW. Zapraszamy do lektury.

 

„Nasze hasło, nasza broń: miłość, zgoda, bratnia dłoń”

 

Z dyrektorem WTW Maciejem Śliwińskim, rozmawia Bartłomiej Korpak

– Klub WTW już za kilka lat, w 2028 roku, będzie świętował swoje 150 lat działalności, to wyjątkowa sportowa instytucja. Jak aktualnie trenująca młodzież, zawodnicy i trenerzy patrzą na tą wyjątkową historię, czy utożsamiają się z przesłaniem: „Nasze hasło, nasza broń: miłość, zgoda, bratnia dłoń”?

– WTW to dzisiaj 147 lat tradycji i historii, nieraz niełatwej i bolesnej. Faktycznie za trzy lata świętować będzie fantastyczny jubileusz 150-lecia WTW, który będzie świętem całego sportu polskiego, bo tak naprawdę od WTW wszystko się zaczęło. Cały czas staramy się przekazywać naszym zawodnikom, którzy są jednocześnie naszymi najmłodszymi członkami, idee patriotyczne, wychowawcze. Wpajać tradycję i przynależność do najstarszego stowarzyszenia sportowego w Polsce. Aby bycie członkiem WTW brzmiało dla nich dumnie.

 

– Od początku założyciele klubu stawiali na sporty wodne, inspiracją była warszawska rzeka Wisła, zbudowano wiele sprzętu do pływania, a do tego obiektów stanowiących zaplecze do szkolenia. Jaka jest perspektywa w tym zakresie na kolejne lata?

– Uważam, że znakomita. Super nowoczesny budynek przy Wioślarskiej 6, który oddaliśmy do użytku w 2018 roku, tak naprawdę w 

ostatnim czasie dopiero zaczął pracować. To znakomita wizytówka Warszawy i naszego klubu. Olbrzymie logo na elewacji, mocno zwiększyło naszą rozpoznawalność. Natomiast infrastruktura wewnątrz przyciąga młodzież, szkoły, ale i dorosłych.

 

Nie byłoby tego, gdyby nie również nasza praca w tworzeniu animacji, programów dla szkół jak „Wioślarski Tytan Warszawy”, „Bezpłatne Lekcje WF”, czy sama znakomita praca naszych trenerów. Tutaj kolejna ważna rzecz. Część naszych byłych zawodników, po zakończeniu kariery sportowca, współpracuje z nami jako trenerzy, czy animatorzy na naszych wydarzeniach. Młodzież to docenia i po prostu lubi spotkania z mistrzami i gwiazdami sportu.

 

Wracając do infrastruktury, chcę powiedzieć, że oczywiście robi ona różnicę i jest być może kluczowa, ale żeby ten organizm funkcjonował, jest niezbędna cały czas praca człowieka wewnątrz. W domu musi być dobry gospodarz, wtedy o sukces będzie dużo łatwiej. To nam się chyba udaje w ostatnim czasie ze zwiększoną siłą. Proszę sobie wyobrazić, że podczas ostatniego naboru

jesienno-zimowego, przyciągnęliśmy do klubu ponad 50-kę nowych młodych wioślarek i wioślarzy. To duża liczba jak na wioślarstwo, które jest sportem siłowym i po prostu nie każdy to lubi.

 

– Zawodniczki i zawodnicy WTW należeli już w latach międzywojennych do czołówki w rywalizacji w wioślarstwie. 100 lat temu na Igrzyskach w Paryżu pływał Andrzej Osiecimski-Czapski, pierwsze medale olimpijskie pojawiły się w 1932 na Igrzyskach w Los Angeles, kolejni medaliści dołączyli do listy już w XXI wieku. Jak władze klubu patrzą na perspektywę i efekty szkolenia w latach następnych?

– Po olbrzymich sukcesach, głównie naszych pań (lata 2008-2014), wpadliśmy w dołek. Najlepsi pokończyli kariery, a młodzieży z akcji naborowych, jak na lekarstwo. Z takiego dołka nie wychodzi się łatwo i szybko. Jednak odrobiliśmy lekcję. Stworzyliśmy w 2014 roku, jedną z największych akcji naborowych dla dzieci i młodzieży w Polsce pn. „Wioślarski Tytan Warszawy”. Impreza, która z każdym rokiem rośnie i rośnie. W ostatniej edycji wiosłowało z nami blisko trzy tysiące młodzieży, z ponad 90 warszawskich podstawówek. Powstał kolejny program „Bezpłatne Lekcje WF”. Szkoły przyjeżdżają do nas, praktycznie każdego dnia, właśnie na 

lekcje wf, a na nich są podstawy z wiosłowania na ergometrach i basenie wioślarskim.

 

Oprócz tego social media – które mają dzisiaj potężną moc – i zwykła codzienna robota. To wszystko zaczyna nam mocno procentować i widzimy trochę efekt kuli śnieżnej, że z każdym miesiącem klub rośnie a sekcja się rozwija. Dzisiaj mamy kolejne dwie zawodniczki powołane do kadry narodowej juniorek: Josephine Schlesinger i Oktawię Schlesinger-Wendling.

 

Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o naszych dwóch najlepszych zawodnikach i jednych z najlepszych polskich wioślarzy młodego pokolenia, to Konrad Domański, ubiegłoroczny młodzieżowy mistrz świata i Europy i Piotr Płomiński, młodzieżowy mistrz świata (2023 r.) , mistrz Polski (2024 r.). Obydwaj to nasze duże nadzieje na IO w Los Angeles.

 

– Obiekty jakimi dysponowało WTW były kultowe w warszawskim wymiarze, nie tylko  w aspekcie szkolenia sportowego, ale także budowania miejsc wspólnego spędzania czasu, wydarzeń kulturalnych. Obiekt przy ul. Foksal przeszedł do historii. Jak dzisiaj

radzicie sobie tworzeniem zaplecza obiektowego do szkolenia sportowego?

– Nie narzekamy. Jak wspomniałem wcześniej, nowy budynek przy Wioślarskiej 6 jest wspaniałą wizytówką i naszą dumą. To nasz dom. Ćwiczymy tutaj głównie jesienią i zimą: mamy do dyspozycji basen wioślarski, ergometrownię, siłownię, sauny, salę szkoleniową, salę do fizjoterapii, przestronne szatnie. Na Zaruskiego (port Czerniakowski) ćwiczymy wiosną i latem. Tam są łodzie, tam schodzimy na wodę. W Zegrzu mamy jeszcze port, a w nim trenuje nasza mała sekcja żeglarska (klasy Optymist). Inwestycja w infrastrukturę jest bardzo ważna. Szczególnie dzisiaj, w dobie nowinek technologicznych, nowoczesności. To również bardzo ważne z punktu widzenia naboru. Rodzice młodych adeptów sportu, dzisiaj mocno zwracają uwagę na warunki w jakich ma trenować ich dziecko. My mamy to szczęście, że chodzimy z otwartą przyłbicą w tym temacie.

 

– Realizowana przez wasz klub promocja aktywności fizycznej i wioślarstwa wśród młodzieży szkolnej trwa cały czas. W tym roku, w większości warszawskich dzielnic, zainteresowanie jest bardzo duże. Jak uczniowie patrzą na te wyzwania?

– Jedenaście lat temu zaczęliśmy współpracę ze szkołami oraz stołecznymi dzielnicami. Z każdym rokiem wzmacniamy ten kontakt, a to poprzez „Tytana”, o którym wspominałem wcześniej, a to przez inne projekty, które udaje nam się stworzyć.

 

Wydaje mi się, że cieszymy się dobrą opinią w dzielnicach, a to oczywiście niezwykle istotne z punktu widzenia współpracy, szczególnie takiej długofalowej. Jesteśmy dużym, wiarygodnym klubem, z ułożonymi strukturami, które pozwalają nam korzystać z licznych dotacji, w sposób precyzyjny je realizować i w zasadzie bezbłędny je rozliczać.

 

W ubiegłym roku stworzyliśmy kolejny projekt pn. „Fantastyczna Czwórka” – to taka młodsza siostra „Tytana”. Impreza mniejsza, kameralna, bardziej może wyselekcjonowana, bo skierowana do szkół, które z nami aktywnie współpracują. Tutaj ukłony należą się Ministerstwu Sportu i Turystyki, które finansuje to wydarzenie.

 

Przy naszych projektach wychodzimy przede wszystkim z założenia, że mają one przynosić korzyść. Ale nie chodzi tutaj o korzyść materialną. Korzyścią dla nas jest to, co idzie za taką współpracą/imprezą. Do nich przede wszystkim zaliczamy młodzież, do której trafiamy precyzyjnie w określony rocznik, który nas interesuje. Zyskujemy kontakt do nauczyciela, najczęściej wuefisty. Korzyścią jest, że ściągamy całe klasy do nas, do klubu. Wtedy pozostaje nam się tylko dobrze zaprezentować, żeby takie dziecko chciało tu wrócić i zacząć trenować w Warszawskim Towarzystwie Wioślarskim.

– Dziękuję za rozmowę.

Sportowe kluby Warszawy: WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO WIOŚLARSKIE cz. I

SPORTOWE KLUBY WARSZAWY - Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie

 W cyklu pod tym tytułem prezentujemy warszawskie kluby sportowe. Kluby duże z wieloma sekcjami i dyscyplinami i te małe skoncentrowane na jednej dyscyplinie, te z dorobkiem kilku pokoleń i te całkiem nowe na warszawskiej mapie sportowej. Dziś, piórem Bartłomieja Korpaka, przybliżamy naszym Czytelnikom zasłużony klub sportowy Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie.

 

Zapraszamy do lektury.

 WARSZAWSKIE TOWARZYSTWO WIOŚLARSKIE cz. I

 

Kub WTW powstał w 1878 roku i jest jednym z najstarszych polskich stowarzyszeń sportowych. Władze rosyjskie, obawiając się spisków i rewolucji zakazały tworzenia jakichkolwiek organizacji narodowych. Dlatego też grupa piętnastu młodych ludzi, którym przewodzili kupiec Antoni Chojnacki i rzemieślnik Władysław Deniszczuk, działała nielegalnie. W warsztacie warszawskiego stolarza Mianowicza zbudowano łódź wiosłową, którą nazwano „Nimfa” i rozpoczęto rejsy po Wiśle. Czterej jednakowo ubrani wioślarze w melonikach wzbudzili sensację wśród mieszkańców Warszawy. Pierwsza przystań – niewielka barka z nadbudówką – była zakotwiczona u wylotu ul. Bednarskiej. Do stowarzyszenia tłumnie garnęła się młodzież.

 

Przybywało też lodzi wiosłowych. Konieczne stało się zalegalizowanie działalności. Udało się tego dokonać dzięki pomocy doktora Henryka Stankiewicza, który został pierwszym prezesem. Władze carskie zatwierdziły w 1882 r. „Ustawę WTW”, czyli pierwszy statut. Celem Towarzystwa było „zachęcanie ludności miejscowej do jazdy na łodziach wiosłowych i żaglowych jako też

na statkach parowych”.

 

WTW stało się macierzą sportu polskiego, pomagając w zakładaniu licznych towarzystw wioślarskich: w Płocku, Włocławku, Łomży, Kaliszu, Koninie i Poznaniu, a także innych klubów sportowych jak: Warszawskie Towarzystwo Cyklistów i Warszawskie Towarzystwo Łyżwiarzy. Od początku była też prowadzona szeroka działalność towarzyska i kulturalna. Organizowano spotkania na których wygłaszano odczyty na tematy kulturalne i społeczne.

 

W momencie legalizacji WTW liczyło 290 członków i miało 19 łodzi wiosłowych. Siedzibą letnią była nowa, pływająca przystań na Wiśle oddana do użytku w 1884 r. Natomiast zimą spotykano się w Pałacu Brűhla, a następnie w Pałacu Bielińskich przy ul. Królewskiej. Działalność Towarzystwa była finansowana przez samych członków i dlatego podjęto starania o uzyskanie poparcia arystokracji i bogatego mieszczaństwa. Ponad 20 lat prezesem WTW był hrabia Ksawery Branicki, który przyczynił się do znacznego rozwoju Towarzystwa.

 

W latach 1895-1897, z inicjatywy członków WTW, według projektu Bronisława Brochwicz-Rogoyskiego, powstał okazały budynek

przy ulicy Foksal 19. Głównym celem inwestycji było umożliwienie rozwoju Towarzystwa, a przede wszystkim uprawiania w zimie innych sportów, takich jak szermierka i gimnastyka. Powstał on ze składek i darowizn członków klubu na działce przekazanej przez hrabiego Branickiego. Był to neogotycki gmach o czterech kondygnacjach, z rzeźbą Hipolita Marczewskiego „Alegoria Wisły”, umieszczoną na frontonie. Znajdowały się w nim dwie sale gimnastyczne, szatnie, restauracja i pokoje zebrań. Na drugim piętrze usytuowano wielką salę balową ozdobioną malowidłem Henryka Siemiradzkiego „Syrena na tle Starego Miasta”. Była to wspaniała siedziba zimowa, która szybko stała się popularnym miejscem spotkań elity Warszawy. Członkami WTW byli wówczas między innymi: Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz, a częstym gościem bywał też Stefan Żeromski. Działalność Towarzystwa przyczyniała się do wychowania społeczeństwa w duchu patriotycznym i społecznym. Wielkim powodzeniem cieszyły się organizowane w siedzibie Towarzystwa tradycyjne bale karnawałowe.

 

Ważnym wydarzeniem kulturalnym i społecznym Warszawy były „Wianki” organizowane tradycyjnie przez WTW od 1882 r. W czasie „Wianków” organizowano wiele imprez takich jak: występy chóru „Duda”, pokazy gimnastyczne oraz parady łodzi na Wiśle,

po rzece płynęły piękne wianki, oświetlane reflektorami i fajerwerkami. Władze carskie niechętnie patrzyły na tę imprezę i po pewnym czasie zakazały jej organizacji, gdyż miała ich zdaniem zbyt polski charakter.

 

Działalność społeczna Towarzystwa przejawiała się między innymi w kwestach i imprezach, z których dochód był przeznaczony na pomoc ubogim. Ważną sprawą było otwarcie w 1905 r. szkoły na Mariensztacie, przeznaczonej dla ubogich dzieci Powiśla. WTW finansowało jej działalność aż do przekazania Władzom Oświatowym w 1918 r. W czasie powodzi nękających Warszawę członkowie klubu nieśli pomoc poszkodowanym. Pełnili funkcję społecznych ratowników, zwłaszcza w niedziele, kiedy Wisła pełna była łodzi i kąpiących się ludzi.

 

Wybuch pierwszej wojny światowej w 1914 r. wpłynął na osłabienie działalności, wielu członków WTW powołano do wojska. W siedzibie zimowej i na przystani urządzono szpitale wojskowe. Wycofujący się na wschód Rosjanie wysadzili mosty na Wiśle.

Członkowie Towarzystwa utrzymywali komunikację łodziami pomiędzy Warszawą i Pragą. Weszli też w skład Straży Obywatelskiej, powołanej dla zapewnienia porządku i bezpieczeństwa w mieście.

 

LATA 1918-1939

 

Po odzyskaniu niepodległości należało rozbudzić społeczną aktywność i nawiązać kontakty z klubami w innych częściach kraju. W 1919 r. kilkanaście stowarzyszeń utworzyło Polski Związek Towarzystw Wioślarskich, do którego jako pierwsze weszło WTW, mając największą liczbę 1829 członków. Patriotyczne wychowanie przydało się w roku 1920. Wobec zagrożenia stolicy przez wojska bolszewickie WTW wystawiło sześć uzbrojonych plutonów oraz czołówkę sanitarną z własnym samochodem. Plutony w 

mundurach klubowych objęły straż nad Wisłą z zadaniem ochrony mostów i przepraw. Członkowie Towarzystwa organizowali także transport rannych żołnierzy oraz utrzymywali łączność z Pragą. W uznaniu tych zasług Zarząd Miejski przydzielił WTW działkę nad Wisłą, powyżej mostu Poniatowskiego, pod budowę nowej przystani.

 

Lata 1924-1932 był to okres rozkwitu WTW. Liczba członków w latach dwudziestych sięgnęła 2000. Osiągnięto sukcesy sportowe w wioślarstwie, z których najważniejsze to:

  • Start na Igrzyskach w Paryżu (1924 rok) Andrzeja Osiecimskiego-Czapskiego w konkurencji jedynek. Rok później zdobył on na Mistrzostwach Europy w Pradze brązowy medal, pierwszy w historii polskiego wioślarstwa. 
  • W 1932 r. na Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles, dwójka ze sternikiem – Janusz Ślązak, Stanisław Urban i sternik Jerzy Skolimowski – zdobyła  srebrny medal, a czwórka ze sternikiem – Jerzy Braun, Janusz Ślązak, Stanisław Urban, Edward Kobyliński i sternik Jerzy Skolimowski – zdobyła brązowy medal.
  • Na Igrzyskach w Berlinie (1936 rok) wystartowali J. Braun, J. Ślązak i sternik J. Skolimowski w konkurencji dwójek ze sternikiem oraz R. Borzuchowski i E. Kobyliński w kategorii dwójek bez sternika.

W okresie międzywojennym kontynuowano tradycyjne ”Wianki”, organizowano różne cieszące się popularnością imprezy, w tym popularne w Warszawie bale karnawałowe. Na przystani i w domu na Foksal bywało wiele znanych osobistości odnotowanych w kronikach. Nastąpił duży rozwój turystyki wodnej, organizowano dalekie wyprawy po wodach polskich i zagranicznych. Dla zaspokojenia potrzeb turystów wiślanych zorganizowano stanicę wodną w Zawadach koło Wilanowa, a następnie ośrodek rekreacyjny w Józefowie.

 

Żeglarstwo to druga dyscyplina pod względem popularności po wioślarstwie, działająca w ramach WTW od lat dziewięćdziesiątych XIX wieku. Zakupiono wtedy pierwszą łódź żaglową, którą nazwano „Boruta”. Dokonano na niej rejsu z Warszawy na Hel w 1906 r. Był to pierwszy klubowy rejs żeglarski pod banderą WTW. Z czasem przybyło łodzi turystycznych i sportowych budowanych we własnych warsztatach. Żeglarze z WTW startowali w regatach odnosząc wiele sukcesów, odbywali też rejsy po morzu. W 1927 r. Towarzystwo zostało członkiem Polskiego Związku Żeglarskiego.

PRZYSTAŃ WIOŚLARSKA

 

W 1929 r. otwarto nową przystań na ul. Wioślarskiej, najnowocześniejszą wtedy w Europie. Był to budynek o trzech kondygnacjach. Na dole znajdował się basen wioślarski do treningów zimowych oraz hangary na łodzie. Parter zajmowały szatnie z natryskami i umywalniami oraz tarasem od strony Wisły. Na piętrze urządzono dużą salę restauracyjną z tarasem pod arkadami oraz pokoje klubowe i administracyjne. W oddzielnym budynku były warsztaty szkutnicze oraz mieszkania dla personelu. Przystań pływającą wyciągnięto na brzeg i wykorzystywano jako czytelnię i salon gier towarzyskich. Z wieżyczki na jej szczycie korzystali sędziowie podczas regat.

 

KOŁA SPORTOWE

 

Do dobrej tradycji WTW należało uprawianie różnych sportów. W celu podtrzymania kondycji uprawiano gimnastykę, a także narciarstwo i tenis. Powstały koła grupujące miłośników tych dyscyplin. Prowadzono naukę pływania, umiejętność nieodzowną

przy korzystaniu ze sprzętu wodnego. Pierwsza łódź motorowa na Wiśle była własnością członka WTW. Utworzono też w 1927 r. Koło Motorowców. Zorganizowano naukę boksu i dżu-dżitsu. Istniało też Koło Pań, którego członkinie, oprócz organizacji imprez towarzyskich, uprawiały gimnastykę, grały w tenisa, a także startowały w regatach wioślarskich.

 

1939 ROK

 

Wojna przerwała rozwój WTW. Niemcy zajęli przystań i dom na Foksal, przepadły dokumenty i trofea zdobyte na zawodach. Część archiwum udało się uratować i ukryć w bezpiecznym miejscu. Członkowie Towarzystwa starali się utrzymywać ze sobą łączność, spotykając się w kawiarni na ulicy Chmielnej. Wielu z nich brało udział w działalności konspiracyjnej. W czasie wojny zginęło około 400. członków WTW. Tablica poświęcona ich pamięci znajduje się w holu domu na Foksal. Przystań uległa całkowitemu zniszczeniu, natomiast dom został wypalony w środku, ocalała tylko fasada.

1945 ROK

 

Po zakończeniu II wojny światowej przystąpiono do odtworzenia WTW. Własnymi siłami odbudowano dom i przystań, rozpoczęto normalną działalność klubową. Niestety trwało to krótko. Zmiany polityczne i centralizacja zarządzania sportem spowodowały w 1948 r. przymusowe wcielenie WTW do zrzeszenia „Związkowiec”, a następnie do „Budowlanych”. Kamienicę na ul. Foksal przejął klub „Polonia” (przemianowany przymusowo na „Kolejarza”) a przystań przekazano klubowi „Skra”. Członkom WTW zabroniono wstępu na własną przystań, ponieważ nie należeli do Związku Zawodowego Budowlanych

 

ODBUDOWA TOWARZYSTWA

 

W 1957 r. nastąpiło reaktywowanie Towarzystwa, ale nie wiązało się to ze zwrotem przystani, ani domu. Udało się jedynie odzyskać

kilka łodzi. Zebrania zarządu odbywały się w prywatnych mieszkaniach, a obchody 80-lecia WTW urządzono na przystani SWOS. Władze miejskie przydzieliły Towarzystwu teren na niezagospodarowanej końcówce Cypla Czerniakowskiego, gdzie urządzono skromną przystań z portem od strony Wisły. Wiosną 1962 r. osadzono na lądzie XIX-wieczny boczno-kołowy statek „Kościuszko”, który przez długie lata był głównym obiektem klubowym. Na tej przystani szkolono młodych wioślarzy i żeglarzy. Dom odzyskano dopiero w 1978 r. w wyniku długiego procesu sądowego, natomiast przystań na Wioślarskiej „Skra” zwróciła w 1991 r., przekazując do WTW również Sekcję Kajakową. Dla potrzeb żeglarzy urządzono przystań nad Zalewem Zegrzyńskim, początkowo w Nieporęcie, a następnie w Zegrzu pod nazwą „Marina”.

 

WTW DZISIAJ

 

Nadal sport, a szczególnie wioślarstwo, jest najważniejszą dziedziną działalności. Turystyka i rekreacja są finansowane samodzielnie przez członków Towarzystwa. Na dwóch przystaniach w Warszawie – OSW Zaruski i OSW Wioślarska – działają

wioślarze i kajakarze, w OSW „Marina” nad Zalewem Zegrzyńskim, żeglarze.

 

Systematycznie kupowany jest nowy sprzęt dla sekcji. Rozwijana jest akcja naboru młodzieży. Prowadzona jest bezpłatna nauka wiosłowania dla najmłodszych mieszkańców Warszawy. Organizowane są imprezy propagujące sport i turystykę wodną, w tym regaty na Wiśle oraz na Zalewie Zegrzyńskim. WTW z sukcesem prowadzi swoje dwa flagowe autorskie projekty skierowane do uczniów szkół podstawowych: „Bezpłatne Lekcje WF” oraz „Wioślarski Tytan Warszawy”. Szczególnie „Tytan” (impreza od 11 lat) stał się największym projektem wioślarskim w Warszawie i jedną z największych akcji naborowych wioślarstwa w Polsce. W ubiegłym roku, w „Tytanie” startowało blisko 3000 dzieci z ponad 90 warszawskich podstawówek.

 

Weterani i starsi członkowie WTW, starają się przekazywać następnym pokoleniom najlepsze tradycje Towarzystwa, w myśl hasła propagowanego od ponad stu czterdziestu lat: „Nasze hasło, nasza broń: miłość, zgoda, bratnia dłoń”.

 

Ostatnimi laty Towarzystwo uzyskuje coraz lepsze wyniki sportowe, szczególnie w wioślarstwie. Minione sezony, są najlepszymi pod względem sportowym w całej powojennej historii WTW. Spektakularne sukcesy w największych wioślarskich imprezach globu, pozwalają nam mówić, że w WTW mamy wioślarstwo na światowym poziomie.
Na krajowym podwórku, z imprez we wszystkich kategoriach wiekowych, zawodnicy WTW przywożą rokrocznie wiele medali. Klub jest jednym z najlepszych wioślarskich placówek w Polsce. W tym gronie na specjalne uznanie zasługują:

 

  • Joanna Hentka, brązowa medalistka Igrzysk w Rio de Janeiro (2016 r.) w czwórce podwójnej, uczestniczka Igrzysk w Londynie (2012 r.), wielokrotna medalistka mistrzostw Europy i mistrzostw świata (czwórka podwójna, ósemka), zdobywczyni ponad 20 tytułów mistrzyni Polski.

 

  • Marcin Brzeziński, czterokrotny uczestnik Igrzysk Olimpijskich (Pekin 2008 r., Londyn 2012 r., Rio de Janeiro 2016 r., Tokio 2021 r.), złoty medalista  Mistrzostw Świata (2019 r.) w czwórce bez sternika i brązowy medalista w załodze ósemki (Amsterdam 2014 r.), wielokrotny mistrz Europy i mistrz Polski. Zwycięzca Plebiscytu na Najlepszego Sportowca Warszawy w 2019 roku.

 

  • Konrad Domański, młodzieżowy mistrz świata i Europy w 2024 r. (dwójka podwójna), nadzieja na Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles (2028 r.).

 

  • Piotr Płomiński, młodzieżowy mistrz świata (2023 r.) i młodzieżowy mistrz Europy (2022 r.). Aktualnie najlepszy skiffista w Polsce i nadzieja na Igrzyska Olimpijskie Los Angeles (2028 r.).

 

  • Agnieszka Renc, wicemistrzyni świata w 2009 roku (dwójka podwójna wagi lekkiej) i mistrzyni świata w czwórce podwójnej wagi lekkiej (konk. nieolimpijskie).

 

  • Weronika Deresz, VII miejsce w dwójce podwójnej na Igrzyskach w Rio de Janeiro (2016 r.), mistrzyni i wicemistrzyni świata w czwórce podwójnej, medalistka mistrzostw Europy, a także wielokrotna medalistka Mistrzostw Polski.

 

  • Kamila Soćko-Włodek i Sylwia Kocerka, VIII miejsce na Igrzyskach w Londynie (2012 r.) w czwórce podwójnej, srebrne medalistki w tej konkurencji w mistrzostwach Europy (2012 r.) i wielokrotne mistrzynie Polski.

 

  • Grzegorz Wdowiak, VII miejsce na Igrzyskach w Atlancie (1996 r.) w dwójce podwójnej, uczestnik mistrzostw świata, wielokrotny mistrz Polski

 

Bartłomiej Korpak

Materiał opracowany na bazie: „Wikipedii”, zapisków ze strony internetowej „ WTW” i książki Roberta Gawkowskiego „Encyklopedia klubów sportowych Warszawy i jej najbliższych okolic w latach 1918-39”, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 2007.

Sportowe kluby Warszawy: MARYMONT cz. III

Sportowe kluby Warszawy: MARYMONT cz. III

 W cyklu pod tym tytułem prezentujemy warszawskie kluby sportowe. Kluby duże z wieloma sekcjami i dyscyplinami i te małe skoncentrowane na jednej dyscyplinie, te z dorobkiem kilku pokoleń i te całkiem nowe na warszawskiej mapie sportowej. Dziś część III, historia sekcji łuczniczej klubu „Marymont”, materiał  przygotowany przez Maję Stryjecką-Rejmer (wiceprezes Stowarzyszenia) i Adama Pazdykę, z którym rozmowa jest podsumowaniem działalności klubu.

 

 

Od sekcji łuczniczej RKS „Marymont” do Stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont”

 

Na początku lat sześćdziesiątych XX wieku, w wyniku połączenia RKS „Marymont” z KS „Syrena” Warszawa powstaje na Marymoncie sekcja łucznicza, dodatkowo zasilona w roku 1973 połączeniem z KS „Łączność” Warszawa. Od początku jest to silna sekcja, której zawodniczki i zawodnicy wielokrotnie zdobywają medale mistrzostw Polski.

 

W tym czasie w RKS „Marymont” trenuje i zdobywa medale Irena Szydłowska, późniejsza srebrna medalistka IO w Monachium (1972 r.) już w barwach KS „Drukarz”. Gwiazdą sekcji łuczniczej jest Maria Mączyńska, obecna w Marymoncie w latach 1971-1979. To mistrzyni świata indywidualna i zespołowa z Amersfoort w 1967 roku oraz olimpijka z Monachium. W barwach „Marymontu” wielokrotnie zdobywała medale mistrzostw świata, Europy oraz biła rekordy świata i Europy.

Zawodnikiem „Marymontu” w latach 1971-83, był Tomasz Leżański, również olimpijczyk z Monachium. Tomasz Leżański w latach późniejszych kontynuował karierę sportową już jako łucznik niepełnosprawny w barwach KSN Start Warszawa, reprezentując wielokrotnie Polskę podczas Igrzysk Paraolimpijskich. Srebrny medalista Igrzysk Paraolimpijskich Atlanta 1996 oraz Ateny 2004, wielokrotny medalista MŚ i ME.

 

Szkoleniowcami w „Marymoncie” byli wybitni trenerzy: Mieczysław Nowakowski, Michał Januszewski, Grażyna Pękalska oraz Adam Pazdyka, który w roku 1981 rozpoczyna pracę trenerską w klubie, by wkrótce zostać trenerem głównym sekcji łuczniczej. Pod jego okiem sekcja rozwija się prężnie osiągając niezliczone sukcesy na arenie krajowej oraz liczne poza granicami kraju. Międzynarodowe sukcesy to przede wszystkim starty olimpijskie Jacka Gilewskiego i Sławomira Napłoszka w IO Barcelonie (1992  r.) oraz Grzegorza Targońskiego w Sydney (2000 r.).

 

W 1996 roku podczas, Mistrzostw Świata Juniorów w San Diego, Marta Podkopiak zdobywa brązowe medale indywidualnie i zespołowo, a Grzegorz Targoński srebrny w zespole. Kolejny międzynarodowy sukces juniorski ma miejsce podczas Mistrzostw Świata w Ogden w 2009 roku, kiedy to Anna Grzelak zdobywa medal brązowy w zespole.

 

Od początku lat dziewięćdziesiątych, w wyniku transformacji ustrojowej, zaczynają nawarstwiać się kłopoty finansowe klubu. W związku z trudną sytuacją, w 2010 roku powstaje pomysł zawiązania stowarzyszenia, którego rolą ma być wspomaganie finansowe szkolenia w sekcji łuczniczej. Członkami założycielami stowarzyszenia zostają zawodnicy sekcji łuczniczej: Mariusz Wróblewski, Maja Stryjecka-Rejmer, Joanna Austyn-Gawryś, Dariusz Gawryś, Norbert Słowik, Karolina Ferdyn, Grzegorz Bilecki, Agnieszka Bilecka oraz Adam Pazdyka. W ostatnich dniach roku rejestrują stowarzyszenie, które już rok później odegra ważną rolę. Prezesem, do dziś wybieranym co kadencję na to stanowisko, jest Mariusz Wróblewski, a wiceprezesem Maja Stryjecka-Rejmer.

 

W 2011 roku w wyniku finansowej i organizacyjnej zapaści klubu, sekcja łucznicza, podobnie jak inne sekcje, na mocy porozumienia opuszcza w całości RKS „Marymont”. Łucznicy zmuszeni są do przystąpienia, do nowopowstałego UKS „Marymont”, który okazał się całkowicie niewydolny organizacyjnie. Po krótkim i dramatycznie zakończonym epizodzie  współpracy rezygnują z członkostwa i przechodzą pod barwy Stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont”. W wyniku konieczności natychmiastowej kontynuacji szkolenia, stowarzyszenie staje się z dnia na dzień sportowym klubem łuczniczym.

 

Zawodnicy i trener Adam Pazdyka, stanowią zżyty, ambitny zespół i mimo ogromnych początkowych trudności finansowych kontynuują sportowe kariery, które szybko owocują  kolejnymi sukcesami. W 2013 roku Kacper Sierakowski, zostaje indywidualnym wicemistrzem świata juniorów w Wuxi, Chiny. W roku 2015 Sławomir Naploszek zajmuje 4. miejsce w I Igrzyskach Europejskich w Baku. W II Igrzyskach Europejskich w Mińsku, w 2019 roku startuje Kacper Sierakowski. W 2021 roku Kacper Sierakowski zdobywa w mikście brązowy medal Mistrzostw Europy w Antalyi. W tymże roku Sławomir Napłoszek, po raz drugi w karierze, uzyskuje kwalifikację olimpijską i startuje w IO w Tokio. Rok 2023, to sukces dwóch marymonckich zawodniczek – Aleksandry Ozdoby i Barbary Grzybek, które w zespole zdobywają medal brązowy, podczas Mistrzostw Świata Juniorów w Limerick. Ponadto w tym roku dwóch naszych zawodników, Kacper Sierakowski i Sławomir Napłoszek startuje w III Igrzyskach Europejskich w Krakowie.

 

Stowarzyszenie „Łuczniczy Marymont” jest też organizatorem jednej z największych imprez łuczniczych w kraju, Międzynarodowego Memoriału Mieczysława Nowakowskiego. Mieczysław Nowakowski był wybitnym trenerem i niezwykle lubianym wychowawcą. Trenował między innymi Marię Mączyńską i Tomasza Leżańskiego. Miał rękę i oko do ludzi. Wprowadził do techniki łuczniczej wiele udoskonaleń, a do sprzętu łuczniczego kilka konstrukcyjnych nowości, podnosząc wyniki na dużo wyższy poziom. Memoriał organizowany jest cyklicznie od 20 lat. Uczestniczy w nim co roku ponad 200 zawodniczek i zawodniczek w łukach olimpijskich, bloczkowych i barebow. Organizatorzy starają się, aby impreza stała na najwyższym poziomie organizacyjnym. Przygotowują ją własnymi siłami i rękami. W zeszłym roku impreza została nagrodzona w kategorii „Sportowa Impreza Roku” podczas organizowanej przez Urząd Dzielnicy Żoliborz Gali Sportu Klubowego.

 

Kilka informacji na temat łuczniczych Mistrzów Polski z Marymontu:

 

Wygrywając w 2024 roku mistrzostwa Polski, zawodnik Marymontu Antoni Powała, został dziewiątym Mistrzem Polski seniorów z warszawskiego Żoliborza. Zdobytych indywidualnych mistrzowskich tytułów było znacznie więcej, bo niektórzy zawodnicy zdobywali je kilkukrotnie. Sztuki tej dokonali: Bogdan Mączyński (1962, 1966, 1968, 1969), Stefan Kurzawiński (1965), Zbigniew Ścibor (1981), Michał Szymczak (1982), Sławomir Napłoszek (1994, 2016, 2017), Grzegorz Targoński (1997), Kacper Sierakowski (2014), Piotr Starzycki (2021, 2023), Antoni Powała (2024).

 

Zespół Marymontu został w 2024 roku Zespołowym Mistrzem Polski seniorów wśród mężczyzn po raz 16. (konkurencja rozgrywana od 1987 roku), co stanowi rekord wśród polskich klubów. Zespół pań stawał na najwyższym stopniu podium na imprezie tej rangi siedem razy. Mikst zwyciężał dwa razy, w historii konkurencji rozgrywanej od 2010 roku.

 

Spektakularnym sukcesem mogą pochwalić się nasi zawodnicy, którzy dwukrotnie przywieźli cztery na pięć możliwych do zdobycia złotych medali z mistrzostw Polski. Po raz pierwszy zdarzyło się to w roku 2014, kiedy to w Boguchwale zwyciężyliśmy indywidualnie wśród mężczyzn, zespołowo w kobietach i mężczyznach oraz w mikście. Mistrzem Polski w 2014 roku został Kacper Sierakowski. Mistrzowski mikst to Paulina Tyszko i Sławomir Naploszek. Złoty zespół męski w składzie: Kacper Sierakowski, Sławomir Napłoszek i Roman Pękalski. Mistrzyniami w zespole zostały wtedy: Paulina Tyszko, Anna Grzelak, Maja Stryjecka – Rejmer oraz Ewa Sobieraj. Można jeszcze dodać, że z Boguchwały przywieźliśmy dodatkowo srebro w mikście – Maja Stryjecka-Rejmer i Roman Pękalski oraz brąz indywidualnie – Sławomir Napłoszek.

 

Ten sukces został powtórzony dziesięć lat później w 2024 roku, w Żywcu. Mistrzem Polski został Antoni Powała, zespołowymi mistrzami panowie: Kacper Sierakowski, Antoni Powała, Piotr Starzycki. Wśród kobiet zwyciężył zespół w składzie: Aleksandra Ozdoba, Magdalena Zając, Kamila Napłoszek, Zuzanna Napłoszek. Złoty mikst to Aleksandra Ozdoba oraz Piotr Starzycki. Dodatkowo Kamila Naploszek i Kacper Sierakowski zdobyli w konkurencji mikst brązowy medal.

 

Stowarzyszenie „Łuczniczy Marymont” pozostaje jedynym klubem, któremu udało się dokonać takiej sztuki.

 

Opracowanie: Maja Stryjecką-Rejmer (wiceprezes Stowarzyszenia) i Adam Pazdyka

NASZ KLUB, NASZE PASJE

Rozmowa z Adamem Pazdyka trenerem i organizatorem szkolenia sportowego:

 

Adam Pazdyka, absolwent warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Zawodnik RKS „Marymont” w latach 1970-1981. Od roku 1981 trener łucznictwa w RKS „Marymont” do końca działalności klubu. W latach 1995-2000 pracował równocześnie w Miejskim Ludowym Klubie Sportowym jako główny trener sekcji łuczniczej. Od roku 2011 trener Stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont”. Jako trener kadry i kierownik wyszkolenia Polskiego Związku Łuczniczego brał udział w przygotowaniach reprezentacji Polski do Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie (1992), Atlancie (1996), Sydney (2000) oraz w przygotowaniach kadry narodowej osób niepełnosprawnych do Igrzysk Paraolimpijskich w Atlancie, Sydney i Atenach (2004). Trener Katarzyny Klaty, która pod jego okiem zdobyła w zespole brązowy medal Igrzysk Olimpijskich w Atlancie oraz Kacpra Sierakowskiego wicemistrza świata juniorów Wuxi 2013. Spod jego ręki wyszło wielu olimpijczyków, paraolimpijczyków, mistrzów i wicemistrzów świata, Europy i Polski.

 

– Od kiedy rozpoczęła się pana przygoda z łucznictwem?

– Do łucznictwa trafiłem przez przypadek w roku 1970. Jako chłopiec zafascynowany piłką nożną wdzierałem się na teren RKS „Marymont”, żeby pograć z kolegami na najlepszej w okolicy murawie, która znajdowała się gdzie? Na torach łuczniczych! Często przeganiano nas stamtąd. Pewnego razu jeden z trenerów, Andrzej Podstolski, zgarnął nas i dał nam łuki. Przychodziliśmy tam sobie postrzelać, ale nie wszystkim się to spodobało. Po kilku tygodniach  z całej piłkarskiej drużyny w łucznictwie zostałem tylko ja. Jestem właścicielem jedynego w Warszawie sklepu ze sprzętem łuczniczym. Mam ogromną satysfakcję, że dzięki temu sklepowi do łucznictwa trafiły rzesze amatorów i wyczynowców. Niektórzy moi klienci stali się moimi serdecznymi przyjaciółmi.

 

100 lat funkcjonowania Klubu „Marymont” już za nami, co z tego okresu należałoby zapamiętać na zawsze, jakich sportowców, jakie dyscypliny sportu, jakie działania, które budowały pozycję „Marymontu” w sporcie warszawskim i ogólnopolskim?

– Jestem Żoliborzaninem od urodzenia. Mój dom rodzinny stoi niedaleko klubu. Deptałem marymoncką trawę od dziecka, najpierw jako zawodnik, później jako trener. Tu się wychowałem, tu zdobywałem medale, tu podziwiałem wspaniałych sportowców i trenerów. Sukcesów do zapamiętania jest wiele. Także wielu zawodników i zawodniczek przewinęło się przez RKS „Marymont”. To był duży wielosekcyjny klub z ogromnymi sukcesami. Nie do zapomnienia są spektakularne sukcesy medalowe z Igrzysk Olimpijskich, mistrzostw świata i Europy szermierzy: Witolda Woydy, Lecha Koziejowskiego, Ryszarda Parulskiego, Adama Kalińskiego, Janusza Olecha, Wojciecha Zabłockiego, łyżwiarki szybkiej Erwiny Ryś-Ferens. Dumą klubu byli też świetni łucznicy i łuczniczki, których mogłem obserwować, wśród nich nasza gwiazda Maria Mączyńska, fenomenalna technicznie i mentalnie. Mistrzyni świata indywidualna i zespołowa, rekordzistka świata, wielokrotna medalistka mistrzostw świata, niezwykle ujmująca, pogodna osoba. Jej technika oraz praca trenera Nowakowskiego były dla mnie życiową inspiracją. Jolanta Brzezińska rekordzistka

świata z 1971 r. na dystansie 60 m., która była też wielokrotną medalistką mistrzostw Polski. Reprezentowała Polskę na mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy. Tomek Leżański, prawdziwy pasjonat, z którym przez pewien czas pracowałem jako trener. To olimpijczyk, podwójny medalista Igrzysk Paraolimpijskich, a jego sześćdziesięcioletnia kariera sportowa jest najdłuższą karierą w polskim, a może i światowym łucznictwie. Były też rzesze młodych ludzi przewijające się przez boisko piłkarskie, w tym również ja jako dzieciaki wszystkie sekcje, których było tu tak dużo. W tych sekcjach trenowali i wychowywali się młodzi ludzie, otwierały się tu dla nich drzwi czasem do wielkiego świata, a czasem też do dobrego, zwykłego, poukładanego życia. Wspominam też pracę wielu trenerów prawdziwie zaangażowanych w to co robią. Tu się działo ogromnie wiele! RKS był dużą, sportową społecznością.

 

– Rozpoczął pan współpracę z Klubem „Marymont” w latach 70-tych. Sportowe pasje przeniosły się na kompetencje zawodowe w łucznictwie. Po ukończeniu warszawskiego AWF został pan trenerem, szkolił wielu wspaniałych łuczników, którzy odnosili wiele sukcesów. Wielu z nich wystąpiło w olimpijskiej rywalizacji, jak pan ocenia te sukcesy po latach?

– Sukces od razu staje się historią. Już następnego dnia trzeba działać dalej, ale oczywiście sukcesami trzeba też umieć się cieszyć. Wychowałem kilku marymonckich olimpijczyków: Jacka Gilewskiego i Sławomira Napłoszka, (Barcelona 1992 r.) oraz Grzegorza Targońskiego (Sydney 2000 r.). Medal olimpijski to jednak wielkie, nie zawsze spełniane marzenie i zawodnika, i trenera. Mam na koncie taki medal mojej zawodniczki, Katarzyny Klaty, który zdobyła w Atlancie w zespole w 1996 roku. Pracowałem jednak wtedy równolegle w jej macierzystym, podwarszawskim klubie LKS Mazowsze Teresin. Olimpijskie starty moich podopiecznych, to wielka duma i też świadomość, że już sam start w tych niezwykłych zawodach jest sukcesem i wielkim przeżyciem. Prowadzi do niego droga przez ciężką pracę, sukcesy w kraju i medale mistrzostw Europy i świata. Takich medalistów i medalistek też mieliśmy wielu. Szczególnie w kategorii juniorów, bo wtedy młodzi ludzie nie mają jeszcze na głowie obowiązków życiowych i mogą w ogromnej mierze poświęcić się sportowi. Muszę tu wspomnieć o juniorce Marcie Podkopiak, medalistce mistrzostw świata z 1996 roku, Grzegorzu Targońskim, srebrnym medaliście tych zawodów w zespole, o Annie Grzelak, brązowej medalistce mistrzostw świata juniorów z 2009 roku, o Kacprze Sierakowskim wicemistrzu świata juniorów z 2013 roku z Wuxi i o ostatnim sukcesie naszych dwóch zawodniczek, Aleksandry Ozdoby i Barbary Grzybek, które w 2023 zdobyły w zespole brąz mistrzostw świata juniorów w Limerick. Medali mistrzostw Polski moi zawodnicy mają tyle, że naprawdę każdy ma jakiś medal na koncie, a wielu z nich po kilka lub kilkanaście. Te wszystkie sukcesy to przede wszystkim ich zasługa. To oni podjęli ten trud i byli zdeterminowani. Moje zaangażowanie jest zawsze takie samo w każdego, kto podejmie trud systematycznej pracy, jest zawsze niezwykle wysokie i osobiste. Jak to podsumować? Chyba mogę powiedzieć, że trafiliśmy na siebie. Ja chciałem i oni chcieli. Jak jest determinacja, to są sukcesy.

 

Zawieszenie działalności Klubu „Marymont” było  inspiracją do powołania w 2010 roku stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont”. Jakie cele stawia przed sobą ten klub w wymiarze sportu, ale także w upowszechnianiu łucznictwa i aktywności w środowisku młodzieży?

– Czasy RKS „Marymont”, to w dużej mierze czasy przed transformacją, kiedy dużo łatwiej można było organizować działalność sportową. Samo to, że możliwe było stworzyć i utrzymać dla sportu taki obiekt, jest rzeczą do pozazdroszczenia. Nie obywało się bez konfliktów, ale byt sportowy mieliśmy zapewniony. W gestii państwa było zapewnienie środków na działalność klubów. Kluby były miejscami społecznie ważnymi. W tej chwili kluby są właściwie prywatnymi przedsięwzięciami i mają szansę istnieć tylko dzięki samozaparciu społecznie działających ludzi, a takich jest niewielu. Na przykład, w nielicznych dyscyplinach można być zawodowym trenerem, to znaczy trenerem, który żyje z tej pracy. Teraz najczęściej trener musi zapewnić sobie byt pracując, a trenerem jest po godzinach. Niewielu ludzi podejmie takie wyzwanie poświęcając swój wolny czas i czas swojej rodziny. Trenerzy nie są umocowani w systemie sportu i coraz trudniej o młodych, którzy widzieliby siebie w tej roli.

Patrząc wstecz na „marymoncki” sport trudno mi zrozumieć jak mogło stać się to, co stało się z tym dorobkiem. Myślę, że ludziom, którzy zarządzali klubem zabrakło kompetencji na nowe czasy, a czasy przyszły całkowicie odmienne i trudne. Ze starego „Marymontu” przetrwaliśmy tylko my, tylko łucznicy podjęli wyzwanie utrzymania szkolenia w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi. Czujemy ciągłość. W naszym klubie mamy wielu zawodników, którzy zaczynali w RKS i dobrze go pamiętają. Naszym prezesem jest Mariusz Wróblewski, który w momencie powstania Stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont” był bardzo młodym, jeszcze studiującym człowiekiem, czynnym zawodnikiem. Podjął wyzwanie, wziął zarządzanie klubem na swoje barki i wniósł mnóstwo energii w naszą pracę. Byliśmy załamani, ale chcieliśmy się ratować. W tamtym czasie nie było oczywiste, że przetrwamy. Do dziś zmagamy się z pojawiającymi się problemami, głównie finansowymi. W przypadku takiego klubu jak nasz, najtrudniejszą rzeczą jest zachowanie ciągłości finansowej. Bazujemy na dotacjach miejskich i ministerialnych i co roku zmagamy się z niepewnością, co do wysokości dofinansowania. Nigdy nie wiemy ile to będzie. Musimy zapewnić pieniądze  na obiekty – tory łucznicze i sale w zimie, sprzęt, wyjazdy na zawody. Składki nie mogą przekroczyć rozsądnego pułapu, bo młodzież wywodzi się z różnych środowisk, nie zawsze szczególnie zamożnych, a chcemy wszystkim zapewnić równe warunki. To wymaga naprawdę niezłej gimnastyki organizacyjnej. Wynajmowane od OSiR Żoliborz obiekty, w szczególności szatnia, pozostawiają wiele do życzenia. Budynek jest w fatalnym stanie, a użytkowane pomieszczenia do jako takiego ładu doprowadzili sami zawodnicy, również ci najmłodsi, remontując je własnymi rękoma. Nie mamy łazienki z prawdziwego zdarzenia, woda doprowadzana jest wężem z ujęcia na boisku. Cały teren czeka od lat na kompleksowy remont. Próbujemy przekonać władze do zachowania torów łuczniczych w niezmienionym wymiarze, ale już widzimy, że we wszystkich pojawiających się planach są one okrajane w przeróżny sposób. Najgorsze, że niekoniecznie z przeznaczeniem na sport. Jest to o tyle niepokojące, że na Żoliborzu nie ma już terenów, które mogłyby zostać przeznaczone na uprawianie sportu wyczynowego, więc odcinanie kolejnych kawałków na rekreację, na przykład na ogród sensoryczny, jest pozbawione, moim zdaniem, sensu. Zwłaszcza, że po drugiej stronie ulicy jest rozległy park Kępa Potocka.

Wśród celów jakie przyświecają nam w działalności klubu, najważniejszymi są te związane z pracą wychowawczą. Jestem bardzo dumny z moich zawodników i zawodniczek, z ich osiągnięć, nawet tych, których sami czasem nie doceniają. Obserwowanie ich rozwoju, postępów, radości ale też rozczarowań i podejmowania walki od nowa jest niezwykle inspirujące i napędzające mnie do pracy. Oczywiście cieszą mnie ich osiągnięcia sportowe, po to przecież tu jesteśmy, ale też to, co osiągają w życiu. Zawsze ogromnie cieszę się, gdy potrafią połączyć sportową pasję z nauką i pracą, że i w sporcie i poza nim są pracowici i ambitni, że potrafią czerpać z doświadczeń zdobytych w sporcie i budować na nich dobre życie. Jestem dumny, gdy potrafią wziąć na barki odpowiedzialność za innych ludzi, gdy potrafią działać społecznie. Osiągają sukcesy sportowe i zostają magistrami, inżynierami, robią doktoraty, biorą udział w konferencjach naukowych, rozwijają talenty artystyczne, muzyczne, aktorskie, plastyczne, zostają przewodnikami górskimi. Tak, to nasze dzieciaki z Warszawy! Mam nadzieję, że góry pokochali właśnie dzięki temu, że nasze obozy organizujemy od lat w górach i w te góry chodzimy. Wszystko to potrafią robić dobrze, równocześnie ze sportem! Czasem wystarczy świadomość, że po prostu potrafią poradzić sobie z życiowymi trudnościami. Chcemy, żeby tego przede wszystkim uczył sport.

Najbardziej satysfakcjonująca dla nas wszystkich, pracujących na rzecz klubu, jest ta strona wychowawcza. To, że młodzi ludzie mogą tu znaleźć bezpieczne miejsce, dobre środowisko w realnym świecie. Wszyscy zdajemy sobie przecież sprawę z tego jak jest to dziś ważne. Młodzi tu mają to swoje podwórko, tu znajdują przyjaciół, tworzą związki. Nasz klub jest międzypokoleniowy. Zawodnicy zaczynają jako dzieci i niektórzy nie kończą przygody nigdy. To taki sport, który zostaje na całe życie. Przyprowadzają tu swoje dzieci i sami realizują ambicje lub po prostu potrzebę relaksu. Włączają się w życie naszego środowiska. Niektórzy odpływają na jakiś czas, załatwiają najważniejsze życiowe sprawy i wracają. To niesamowicie satysfakcjonujące! To znaczy, że było to dla nich coś dobrego. Coś do czego chce się wrócić.

 

Czy widzi pan  szansę na przywrócenie Klubu „Marymont”, w wymiarze wielosekcyjnej działalności? Czy jest szansa w tym zakresie na współpracę z samorządem Żoliborza, szkołami pracującymi w tej dzielnicy, innymi klubami sportowymi?

– Niestety nie widzę takiej perspektywy. Wszystko zostało rozproszone. Doświadczamy oczywiście pomocy ze strony i miasta i dzielnicy Żoliborz, bez tego nasza działalność stanęłaby raczej pod znakiem zapytania, ale zostały więzi. Stracone zostało zaufanie. Dziś, my łucznicy, zmagamy się z wieloma problemami. Trudno jest nam utrzymać się w Warszawie, która jest wielkim miastem, czasami nieczułym na drobne, jak nasz, niewielkie kluby, a takich stowarzyszeń jak nasze jest mnóstwo w Warszawie. Mimo to, jednak czujemy, że nasze sprawy są w naszych rękach. Po zawieszeniu działalności przez RKS mieliśmy bardzo trudne doświadczenie z UKS-em, w którym znaleźliśmy się trochę nie z własnej woli. Zmuszeni byliśmy przystąpić do niego, żeby móc korzystać z torów łuczniczych. Ta przynależność skończyła się ogromnym rozczarowaniem, sprawami sądowymi. No, była to po prostu katastrofa. Dziś nie wyobrażam sobie jak moglibyśmy zaufać po raz kolejny. Oczywiście życie potrafi zaskakiwać, więc kiedyś może wszystko się zmienić, ale z pewnością nie na tę chwilę. Pewnie dobrze byłoby działać w większej, bardziej sprofesjonalizowanej organizacji i nie mieć wielu kłopotów na głowie. Klubowi jednosekcyjnemu jest z pewnością trudniej przejść w taki tryb.

Próbujemy rozszerzać naszą działalność, otwierać się na nowe grupy wiekowe i rodzaje łuków. W tej chwili, oprócz łuków olimpijskich, mamy w klubie zawodników strzelających z łuków barebow. Jest to kategoria tak zwanego gołego łuku, bez celownika i części oprzyrządowania. W ostatnim roku z naszej grupy wyłoniła się trójka nowych trenerów, którzy podjęli się prowadzenia grup początkujących. Staramy się współpracować z pobliską szkołą podstawową nr 65, w której działa szkolny klub i prowadzone są klasy łucznicze. Część dzieci trafia do nas po ukończeniu szkoły chcąc kontynuować łuczniczą przygodę. Wyzwaniem jest także utrzymanie zawodników jak najdłużej przy czynnym uprawianiu łucznictwa. W łucznictwie dojrzewa się długimi latami i szkoda jeśli zawodnik lub zawodniczka rezygnuje z wyczynu, ponieważ musi zająć się nauką, pracą, rodziną. Staramy się ułatwić im pogodzenie tego wszystkiego, co wiadomo nie jest łatwe.

– Dziękuję za rozmowę.

Sportowe kluby Warszawy: MARYMONT cz. II

Sportowe kluby Warszawy: MARYMONT cz. II

W cyklu pod tym tytułem prezentujemy warszawskie kluby sportowe. Kluby duże z wieloma sekcjami i dyscyplinami i te małe skoncentrowane na jednej dyscyplinie, te z dorobkiem kilku pokoleń i te całkiem nowe na warszawskiej mapie sportowej. Dziś część II, rozmowa Bartłomieja Korpaka z Andrzejem Gniadkiem, dyrektorem ponad stuletniego klubu sportowego MARYMONT.
 
NASZ KLUB, NASZE PASJE
 
Rozmowa z dyrektorem Klubu „Marymont”, Andrzejem Gniadkiem:
– Na początek proszę o kilka słów o sobie.
– Po ukończeniu szkoły średniej (mam tytuł – technik elektronik) podjąłem pracę w Urzędzie Telekomunikacji w Warszawie gdzie pracowałem do 1980 r. Później otworzyłem własną działalność gospodarczą w zakresie teleradiomechaniki. Od 1992 r. praca w klubie RKS „Marymont”. W 2008 r. ukończyłem kurs i uzyskałem stopień Menadżera Sportu. Kolejny etap to 2010 r., w którym przeszedłem na emeryturę.
Jestem ojcem dwójki dzieci oraz szczęśliwym dziadkiem czwórki wnuków. Pasja do piłki nożnej pozostała do dnia dzisiejszego i jeśli czas mi na to pozwala chodzę na mecze warszawskich drużyn piłki nożnej – Olimpii, Polonii i Legii Warszawa. Oczywiście zawsze byłem wiernym kibicem piłkarskiej drużyny klubu „Marymont”.
 
– 100 lat funkcjonowania Klubu „Marymont” już za nami, co z tego okresu należałoby zapamiętać na zawsze, jakich sportowców, jakie dyscypliny sportu, jakie działania, które budowały pozycję „Marymontu” w sporcie warszawskim i ogólnopolskim?
– Z okresu 100-lecia klub „Marymont” należałoby zapamiętać, że to właśnie zawodnicy rozsławiali i promowali wizerunek klubu, osiągając znaczące wyniki sportowe na arenach Polski, Europy, świata i Igrzysk Olimpijskich. Tak dobre wyniki naszych sportowców czyniły, że RKS „Marymont”, był klubem dość znanym w światowej rywalizacji sportowej, dzięki dużym osiągnięciom szermierzy, łyżwiarzy, łuczników oraz łyżwiarzy figurowych. Trudno nie wspomnieć takich zawodników jak: szermierze – Witold Woyda, Ryszard Parulski, Janusz Olech czy Lech Koziejowski, łucznicy – Irena Szydłowska, Maria Mączyńska, Tomasz Leżański czy młodsi ich koledzy, Sławomir Napłoszek i Grzegorz Targoński oraz łyżwiarze figurowi – Anna Rechnio i Zuzanna Szwed.
Należałoby przybliżyć szermierza „Marymontu”, Ryszarda Parulskiego, który od początku do końca swojej kariery sportowej był związany z klubem. Był Mistrzem Świata w trzech broniach – szabla, szpada i floret. Na IO w Tokio (1964 r.) zdobył srebrny medal, w Meksyku (1968 r.) wywalczył brązowy medal z drużyną florecistów. Był wiceprezesem PKOl, twórcą fundacji „Gloria Victis”- „Chwała Zwyciężonym”.
– Rozpoczął Pan współpracę z Klubem „Marymont” w latach 70-tych XX wieku. Sportowe pasje piłkarskie zaczął pan w klubie „Varsovia”, a dopiero potem był „Marymont”. Po kilku latach gry wszedł Pan w struktury zarządu klubu, by ostatecznie objąć stanowisko dyrektora. Co o tym zadecydowało?
– Moje początki w strukturach zarządu klubu wiążą się z rokiem 1992, kiedy to koledzy klubowi zgłosili moją kandydaturę do zarządu na Walnym Zgromadzeniu Członków Klubu (1992 r). Podczas konstytuowania się zarządu, na pierwszym zebraniu po wyborach, członkowie zarządu zaproponowali mi objęcie stanowiska dyrektora klubu, a ponieważ z klubem byłem związany od 1970 r., postanowiłem przyjąć tę propozycję. Gra w piłkę była zawsze moją pasją i po zakończeniu kariery sportowej brałem udział w rozgrywkach Warszawskiej Ligi Oldboyów, którą założył były zawodnik „Marymontu”, bramkarz Kazimierz Stępień, trener i wychowawca Pawła Kieszka. Poza pracą w klubie pełniłem też funkcję społeczną wiceprezesa Polskiego Związku Łyżwiarstwa Figurowego przez trzy kadencje.
 
– „Marymont” związany jest z Żoliborzem, przez wiele lat funkcjonował stadion piłkarski, który mógł pomieścić nawet 10tysięcy kibiców. Teraz wszystko przejął OSiR Żolibórz. Co ostatecznie zdecydowało o zawieszeniu działalności klubu?
– Klub „Marymont” przez wiele lat utrzymywał obiekt klubu, pozyskując środki finansowe z działalności statutowej, jak i z wynajmowania wolnych pomieszczeń w budynkach klubowych, kortów tenisowych oraz pomieszczeń w budynku kontenerowym. Wynajmowaliśmy też boisko główne reprezentacji Polski w piłce nożnej oraz zawodnikom „Polonii” Warszawa.
Środki te pozwalały utrzymać obiekt klubu, opłacać pracowników klubu – trzy osoby, biuro klubu – dwie osoby, księgowość – jedna osoba oraz trenerów poszczególnych sekcji – dziseięć osób. Po przejęciu przez OSiR terenów klubu zostaliśmy pozbawieni
możliwości pozyskiwania środków finansowych z tytułu jak wyżej. To wszystko zmusiło nas do zaprzestania działalności sportowej, by nie popadać w dalsze zadłużenia finansowe.
 
– W 2010 r. powstał wyjątkowy „Program naprawczy Klubu Sportowego RKS Marymont do roku 2020”. Czy udało się coś z niego zrealizować? Czy tworzone są jakieś działania w tym kierunku we współpracy z samorządem Żoliborza, szkołami pracującymi w tej dzielnicy, innymi klubami sportowymi?
– W 2010 r w Biurze Sportu i Rekreacji Urzędu m.st. Warszawy powstał program rewitalizacji warszawskich klubów sportowych, do którego przystąpił klub „Marymont”. Pozyskane środki finansowe pozwoliły klubowi zrealizować częściowe potrzeby takie jak: naprawa dachu trybuny zadaszonej oraz dachu budynku szatniowego, dokonać elewacji budynku szatniowego i wykonać remont niektórych szatni zawodników.
Z uwagi na konieczność zawieszenia działalności klubu ze względów finansowych, współpraca z samorządem Żoliborza i innymi podmiotami sportowymi w tej dziedzinie stała się niemożliwa. Uzasadnieniem powyższego jest brak finansów np. na wynajem boisk, szatni oraz torów łuczniczych.
 
– Czy widzi Pan szansę na wznowienie działalności klubu „Marymont” w kilku dyscyplinach sportu? Czy mieszkańcy Żoliborza byliby zainteresowani taką aktywnością?
– W obecnej sytuacji nie widzimy szansy na wznowienie działalności klubu, ponieważ w oparciu o naszych zawodników powstały kluby sportowe takie jak: „Łuczniczy Marymont” czy Klub Łyżwiarstwa figurowego „Euro 6”. Byli zawodnicy sekcji piłki nożnej założyli klub sportowy pod nazwą „ Marymont 1911 r.”, ale ze względu na wysokie koszty wynajęcia obiektu byli zmuszeni zrezygnować z prowadzenia działalności sportowej. Tu odsyłam wszystkich do zapoznania się z cennikiem OSiR Żoliborz, w którym są zawarte ceny za wynajem i organizację meczów piłkarskich…
Jeśli chodzi o mieszkańców Żoliborza sądzę, że byłoby zainteresowanie młodzieży aktywnością sportową, tym bardziej, że obiekt „Marymontu” posiada dwa boiska piłkarskie oraz tory łucznicze.
Podsumowując: całą działalność sportową klubu, a przede wszystkim wspaniałe osiągnięcia naszych zawodników, nasuwa się smutna refleksja, że żoliborska młodzież została pozbawiona bezpłatnego uprawiania sportu. Tak, jak to było podczas działalności klubu.
 
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Bartłomiej Korpak

Sportowe kluby Warszawy: MARYMONT cz. I

Sportowe kluby Warszawy: MARYMONT cz. I

W cyklu pod tym tytułem prezentujemy warszawskie kluby sportowe. Kluby duże z wieloma sekcjami i dyscyplinami i te małe skoncentrowane na jednej dyscyplinie, te z dorobkiem kilku pokoleń i te całkiem nowe na warszawskiej mapie sportowej. Dziś, piórem Bartłomieja Korpaka, przybliżamy naszym Czytelnikom zasłużony ponad stuletni klub sportowy MARYMONT.
Zapraszamy do lektury.
 
MARYMONT, to jeden z najstarszych klubów sportowych związanych z Warszawą. Prace nad materiałem do publikacji pozwoliły na stworzenie interesujących opisów, które pokazują historię działalności i sukcesów klubu, ale także to co się wydarzyło w kilkunastu ostatnich latach. Przygotowany materiał obejmuje:
 
Cz. I Historię Klubu Marymont
Cz. II Rozmowę z dyrektorem klubu Andrzejem Gniadkiem
Cz. III Historię sekcji łuczniczej klubu Marymont, „Od sekcji łuczniczej RKS Marymont do Stowarzyszenia Łuczniczy Marymont” , materiał przygotowany przez Maję Stryjecką-Rejmer (wiceprezes Stowarzyszenia) i Adama Pazdyka, z którym rozmowa jest podsumowaniem działalności klubu.
 
MARYMONT
 

Klub „Marymont” formalnie został zarejestrowany w 1923 roku. W zapiskach opartych na wspomnieniach odnotowano, że już począwszy od 1911 roku, pewna hrabina, która posiadała tereny nad Wisłą, w podwarszawskiej miejscowości Marymont, udostępniła je dla młodzieży przejawiającej sportowe pasje, szczególnie do piłki nożnej i doprowadziła do stworzenia klubu. Od

1928 roku klub był jedną z komórek Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, otrzymując od tej instytucji wsparcie finansowe i pomoc w tworzeniu obiektów piłkarskich.
 
„Marymont” w okresie międzywojennym organizował szkolenia w ramach sekcji: piłkarskiej, lekkoatletycznej, kolarskiej, pływackiej, hokejowej (w 1930 roku mistrzostwo kl. B, awans do klasy A), piłki ręcznej (w 1930 roku Mistrzostwo Warszawy), narciarskiej, łyżwiarskiej, tenisa stołowego, bokserskiej, gier sportowych i gimnastyki, która w latach 30-tych wyodrębniła sekcję rytmiki, w której uczestniczyły tylko kobiety.
 
RKS „Marymont” był w 1925 roku jednym z siedmiu współzałożycieli Związku Robotniczych Stowarzyszeń Sportowych, czyli PPS-owskich federacji organizacji sportowych. Poza „Marymontem” współzakładały to Stowarzyszenie dwa inne warszawskie kluby związane z PPS: RKS „Skra” (założony jako Sportowy Klub Robotniczo-Akademicki) i RKS „Sarmata”.
Wojna przerwała działalność klubu. Wielu zawodników i kibiców uczestniczyło w walce zbrojnej, najpierw w Robotniczych Batalionach Obrony Warszawy, później w antyfaszystowskiej konspiracji. Po zakończeniu wojny klub wrócił do szkolenia sportowego.
 
W latach 50-tych prezesem klubu był Leszek Rylski, który później, w latach 1959-1972, był sekretarzem generalnym PZPN. Na początku lat 50-tych podjęto działania związane z budową kompleksu obiektów sportowych RKS „Marymont”. Autorem projektu był Stanisław Barylski, absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Zadaszone trybuny wokół boiska piłkarskiego powstały w latach 1950-51, w latach 1953-54 wybudowano budynek szatniowy, gdzie była sala na której ćwiczyli szermierze. W roku 1955 zostaje oficjalnie oddany do użytku stadion klubowy przy ulicy Potockiej. W 1987 roku na stadionie Marymontu rozegrano międzynarodowy turniej o Puchar Syrenki, w którym występowała młodzieżowa reprezentacja Francji, w której składzie wystąpił Zinedine Zidane. Francja wygrała ten turniej.
 
W latach 1950-1957 oraz 1964-1973-1975, na skutek różnego rodzaju przeprowadzanych w sporcie reorganizacji, pojawiła się groźba likwidacji Klubu. Na podstawie decyzji struktur państwowych dokonano połączenia i zmiany nazw klubów np. po połączeniu SKS Warszawa i „Spójni” Warszawa przyjęto nazwę „Spójnia-Marymont Warszawa”, potem po połączeniu dwóch Zrzeszeń Sportowych „Ogniwa” i „Spójni” klub miał występować pod nazwą Sparta Warszawa.
 
Tylko dzięki zdecydowanej postawie i uporczywym staraniom działaczy oraz całej sekcji piłki nożnej „Marymont”, nie dopuszczono do zabrania klubowi stadionu, co pozwoliło na rozpoczęcie działalności na powrót jako RKS „Marymont”. W oparciu o stadion reaktywowano działalność sekcji siatkówki, hokeja na lodzie, szachowej. W ciągu niespełna roku „Marymont” zrzeszał ponad 500 członków, w tym ok. 350 zawodników. W roku 1964 następuje połączenie z KS „Syrena” Warszawa, a w 1973 z KS „Łączność” Warszawa, w wyniku których powstaje silna sekcja łucznicza, należąca do dnia dzisiejszego, do ścisłej czołówki krajowej i europejskiej. W roku 1970 RKS „Marymont” przejął łyżwiarstwo szybkie z „Legii” Warszawa, natomiast w 1975 r. łyżwiarstwo figurowe z WKKF „Ogniwo”.
Koniec lat 90-tych to początek kryzysu organizacyjnego i finansowego klubu „Marymont”, które doprowadziły do zakończenia działalności wszystkich sekcji. Ważnymi czynnikami w tym zakresie było:
– pozbawienie przez władze dzielnicy Żolibórz uprawnień klubu do terenu przy ul. Potockiej 1,
– zadłużenie finansowe klubu i coraz większy brak środków finansowych na zatrudnienie pracowników i trenerów klubu,
złe relacje władz klubu z władzami dzielnicy Żoliborz.
 
Aktualnie, na terenach i w okolicy klubu działa OSiR Żoliborz, kompleks basenów i gabinetów odnowy, kryte hale z kortami tenisowymi, dwa boiska do piłki nożnej i odremontowane w 2005 roku tory łucznicze, które są najnowocześniejszym tego typu obiektem w Polsce. Od 2010 roku tradycje sekcji łuczniczej kontynuuje Stowarzyszenie „Łuczniczy Marymont”, zrzeszające trenerów i zawodników upadłego klubu. Na zdjęciach zrobionych w styczniu 2025 roku: stadion piłkarski, budynek szatni, gdzie była sala na której ćwiczyli szermierze.
 
Na zdjęciach zrobionych w styczniu 2025 roku: stadion piłkarski, budynek szatni, gdzie była sala na której ćwiczyli szermierze, obiekty łucznicze.
W 2010 roku został przygotowany „Program naprawczy klubu sportowego RKS „Marymont” do roku 2020”. Mimo podejmowanych wysiłków nie udało się wypracowanych działań ostatecznie wdrożyć. Sekcje Klubu Marymont w wymiarze sportowym:
 SZERMIERKA. Floreciści wychowani w klubie wnieśli wielki wkład w rozsławieniu tej dyscypliny na planszach świata. Byli wśród nich mistrzowie kraju, Europy, świata. Były też olimpijskie medale: na Igrzyskach w Tokio (1964 r.) – w drużynie srebrnych medalistów był Witold Woyda i Ryszard Parulski, na następnych Igrzyskach w Meksyku Witold Woyda zdobył brązowy medal, w Monachium w 1972 roku Witold Woyda wygrał turniej indywidualny, a w drużynie, która wywalczyła złoto był jeszcze Lech Koziejowski. W latach 80-tych do czołówki w wymiarze światowym należał szablista Janusz Olech, który szkolenie rozpoczął w klubie „Marymont”, ale w 1985 roku przeszedł do Legii Warszawa.
 
PIŁKA NOŻNA. Największe sukcesy piłkarzy Marymontu przypadły na lata 50. XX wieku, kiedy to występowali w II lidze w latach

1951–1953 (pod nazwą Spójnia) oraz 1955-–58. W 1953 roku drużynę prowadził Kazimierz Górski, a w latach późniejszych grali w niej m.in. Paweł Kieszek, Michał i Marcin Żewłakow.

 ŁYŻWIARSTWO FIGUROWE. Największe sukcesy w tej dyscyplinie odniosły Anna Rechnio, trzykrotna Mistrzyni Polski, dwukrotna olimpijka (1994, 1988) i Zuzanna Szwed, olimpijka z Albertville (1992).
ŁYŻWIARSTWO SZYBKIE. Do historii tej dyscypliny przeszła Erwina Ryś-Ferens, która z Olimpii Elbląg zasiliła klub „Marymont”. Wywalczyła 83 tytuły na Mistrzostwach Polski, ustanowiła 50 rekordów Polski, startowała w czterech kolejnych Igrzyskach Olimpijskich (1976, 1980, 1984, 1988). Wśród olimpijczyków znaleźli się także Artur Nogal, dwukrotny uczestnik Igrzysk (2014, 2018), złoty medalista mistrzostw świata (Moskwa 2010), a także Maciej Ustynowicz, olimpijczyk z Turynu (2006). Zawodnicy „Marymontu” wywalczyli złoty medal na drużynowych mistrzostwach Polski w 1978 roku.
ŁUCZNICTWO. W latach 70-tych zawodniczki i zawodnicy z Klubu „Marymont” odnieśli wiele sukcesów. Od początku działania sekcji, jednym z trenerów prowadzących szkolenie był Adam Pazdyka. Pierwszy medal olimpijski, srebrny w Monachium (1972 r.) zdobyła Irena Szydłowska, w konkurencji 4-bój ind., w której życiorysie figurują dwa warszawskie klubu „Marymont” i „Drukarz” (1968-1974). Więcej o łucznictwie w materiale „Od sekcji łuczniczej RKS Marymont do Stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont”.
 
Bartłomiej Korpak
 
(materiał opracowany na bazie: „Wikipedii”, zapisków ze strony internetowej KS „Marymont” i książki Roberta Gawkowskiego „Encyklopedia klubów sportowych Warszawy i jej najbliższych okolic w latach 1918-39”, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 2007.

Sportowe kluby Warszawy: DRUKARZ

Sportowe kluby Warszawy

 W cyklu pod tym tytułem prezentować będziemy warszawskie kluby sportowe. Kluby duże z wieloma sekcjami i dyscyplinami i te małe skoncentrowane na jednej dyscyplinie, te z dorobkiem kilku pokoleń i te całkiem nowe na warszawskiej mapie sportowej. Dziś, piórem Bartłomieja Korpaka, przybliżamy naszym Czytelnikom blisko stuletni klub sportowy DRUKARZ – jego historię i teraźniejszość oraz wywiad z prezesem klubu.

 

Zapraszamy do lektury.

DRUKARZ

Klub powstał w 1926 roku i jego pierwsza nazwa brzmiała: ROBOTNICZY KLUB SPORTOWY „DRUKARZ”. Dzięki zapałowi grupy działaczy, w wyniku długotrwałych starań, w marcu 1927 roku nastąpiło zatwierdzenie statutu klubu przez ówczesne władze miejskie. Szkolenie rozpoczęto od piłki nożnej, w 1930 r. powstała sekcja kolarska, której liderem był Bolesław Jaszczuk. W kolejnych latach powstały następne sekcje: w 1931 r. sekcja pływacka, w 1932 r. sekcja lekkoatletyczna, sekcja gier sportowych oraz sekcja tenisa stołowego, której przewodził Czesław Szymański.

 

W latach międzywojennych do aktywnych działaczy klubu należeli Leon Smoleński, Aleksander Joczys, Aleksander Skrzyński, oraz Eugeniusz Muszyński. W tym okresie brak własnego boiska i sprzętu niezwykle utrudniał działalność klubu. DRUKARZ zmuszony był więc, tułać się po boiskach administrowanych przez inne kluby, za których wynajęcie trzeba było płacić.

 

Okres II wojny postawił przed członkami klubu wielkie wyzwania, walka w obronie niepodległości, a potem walka podziemna z okupantem. W tym niezwykle trudnym okresie część zawodników DRUKARZA nie zrezygnowała z działalności sportowej, uczestnicząc w nielegalnie rozgrywanych spotkaniach piłkarskich na terenie Warszawy i Piaseczna.

 

Po wyzwoleniu wśród dawnych działaczy odżyła myśl wznowienia działalności DRUKARZA. Grupa fanatyków opracowała plan reaktywowania klubu. Pierwsze władze w 1945 roku tworzyli: Leon Smoleński – prezes, Henryk Jope – wiceprezes ds. organizacyjnych, Wacław Kuczyński – wiceprezes ds. sportowych, Roman Zasłonka – sekretarz, Eugeniusz Muszyński – skarbnik oraz działacze Jan Kubal, Tadeusz Dąbrowski, Jan Kolbus i Aleksander Skrzyński. To z ich inicjatywy powstały nowe sekcje: siatkówki żeńskiej i męskiej oraz koszykówki męskiej.

 

Na początku lat 50-tych „Drukarz” włączony został do Zrzeszeń Sportowych jednak w 1957 r. reaktywowany został Związek Zawodowy Pracowników Poligrafii, co pozwoliło  na reaktywowanie RKS Drukarz. Założono wówczas 11 sekcji sportowych:

1. piłki nożnej;

2. szachową, której zespół występował w I lidze, a kol. Witkowski reprezentował Polskę na Olimpiadzie Szachowej w Monachium w 1958 roku;

Logo Klubu
Dyplom za I miejsce w Rozgrywkach o Mistrzostwo Warszawy Juniorów 1958 rok

3. siatkówki kobiet, której zespół kierowany przez Zofię Wojewódzką zdobył Mistrzostwo Polski juniorek, drużyna seniorek grała kilka lat w I lidze, a zawodniczka Jakubowska występowała na Olimpiadzie w Tokio w 1964 roku;

4. zapaśniczą w stylu wolnym, której założycielami byli Andrzej Sroczyński, Witold Rejlich oraz Henryk Rogalski. Zapaśnicy zdobyli w 1966 roku wicemistrzostwo Polski. Trzon reprezentacji Polski w 60 proc. tworzyli w tym okresie zawodnicy DRUKARZA. Wiesław Bocheński wychowanek DRUKARZA startował na Olimpiadzie w Meksyku. Barw klubowych bronili także Jerzy Bartus, Tadeusz Bednarek, Janusz Cieśliński, Marek Dzięcioł, oraz Antoni Smroczyński, którzy zdobyli tytuły Mistrzów Polski;

5. koszykówki kobiet, której zespół pomimo braku  sali do treningów grał w I lidze;

6. siatkówki mężczyzn II liga;

7. pływania;

8. brydża;

9. bokserską;

10. tenisa stołowego I liga; 

11. lekkoatletyczną.

 

Brak własnego obiektu sportowego bardzo utrudniał działalność, w związku z czym kolejne Zarządy Klubu występowały wielokrotnie do ówczesnych władz sportowych o przydział istniejącego lub budującego się stadionu. W wyniku usilnych starań przydzielono klubowi do wykorzystania obiekt sportowy przy ul. Okopowej, którym administrowała Warszawianka. Jednak w krótkim czasie, boisko zostało zlikwidowane i znowu Klub został bez własnego stadionu. Wielu zniechęconych zawodników, przeniosło się wówczas do innych klubów, które dysponowały obiektami sportowymi.

 

Ostatecznie udało się, w 1965 roku. Klub otrzymał  prawo do administrowania i wykorzystania obiektów sportowych w Parku Skaryszewskim. To kultowe miejsce dla sportu w Warszawie, od 1923 roku obiekty te otrzymał AZS Warszawa, czołowy w  wymiarze sportowym klub warszawski. W ich skład wchodziły: boisko piłkarskie, bieżnie lekkoatletyczne, a kilkaset metrów dalej korty tenisowe. Kompleks po modernizacji otworzono w 1927 roku. Uroczystość odnotowana została w prasie warszawskiej. W ceremonii uczestniczył Gustaw Dobrucki (minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego) oraz ks. Antoni Szlagowski – rektor Uniwersytetu Warszawskiego.

Stadion mógł pomieścić, na trybunach częściowo krytych, sześć tysięcy osób. To właśnie na tym obiekcie, podczas zawodów w 1929 roku, Stanisław Pietkiewicz pokonał w biegu na 3000 metrów światowego mistrza Paavlo Nurmiego.Ostatecznie w połowie lat 60-tych AZS oddał miastu obiekt w zamian za sportowe tereny na Polu Mokotowskim. Prezesem Klubu w tym okresie był Bolesław Krawczykowski.

 

Zarząd powołał dwie nowe sekcje: łuczniczą i kajakową. Dla DRUKARZA nastąpił okres rozkwitu. Klub został objęty opieką przez Zjednoczenie Przemyski Poligraficznego, które nie szczędziło środków finansowych na prowadzenie działalności sportowej. Potrzeby były duże, bowiem w klubie funkcjonowało 13 sekcji, które zrzeszały około 500 zawodników oraz 15 pracowników etatowych.

Po latach tłustych nadeszły chude. Nad klubem zaczęły gromadzić się chmury, środków finansowych było coraz mniej. Brakowało pieniędzy na prowadzenie działalności sportowej i utrzymanie obiektu. W tym niezwykle trudnym dla klubu okresie, stanowisko dyrektora objął Janusz Białousz, który swą przygodę z DRUKARZEM rozpoczynał w 1973 roku pełniąc początkowo funkcję głównego księgowego. To dzięki jego zdolnościom organizacyjnym i niezwykłemu uporowi w walce o przetrwanie, klub funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Obecnie w DRUKARZU funkcjonują trzy sekcje: piłki nożnej, łucznicza i kajakarska, do których uczęszcza niespełna 500 dzieci, młodzieży i seniorów.

 

Sekcja łucznicza jest najmłodszą sekcją, która przysporzyła jednak klubowi i sportowi polskiemu wiele satysfakcji. Z jej szeregów wywodzą się Irena Szydłowska, która zdobyła srebrny medal na Olimpiadzie w Monachium w 1972 roku, Grażyna Pękalska, była rekordzistka świata oraz Michał Szymczak, rekordzista Polski. Ich śladem idzie młode pokolenie, na czele z Iwoną Dzięcioł, obecnie Marcinkiewicz, brązową medalistką z olimpiady w Atlancie w 1996 roku, Martą Prus i Agnieszką Białousz, wielokrotnymi Mistrzyniami Polski w kat. od kadeta do seniorów oraz Małgorzatą Górzyńską, Mistrzynią Europy Kadetek w 1999 roku. Zespół kobiet jest aktualnym Drużynowym Mistrzem Polski seniorów. Sekcja na przestrzeni 30 lat działalności zdobyła 67 medali w Mistrzostwach Polski.

 

Sekcja piłki nożnej jest dla odmiany najstarszą w klubie. Jej członkowie byli założycielami DRUKARZA. Aktualnie klub prowadzi szkolenie młodzieży z terenu Warszawy we wszystkich kategoriach wiekowych. Jest to łącznie 29 zespołów młodzieżowych, w których gra i trenuje ponad 500 piłkarzy. Seniorzy występują w IV lidze. Na przestrzeni ostatnich lat wychowankowie klubu zasilali szeregi drużyn I, II i III ligi. Młodzież klubu jest powoływana do kadry młodzieżowej Warszawy oraz reprezentacji Polski. Dwaj wychowankowie: Marcin i Michał Żewłakow grali w kadrze narodowej, a Marek Jakóbczak i Dariusz Dźwigała występowali w Ekstraklasie i I lidze. W 2001 roku  juniorzy młodsi wywalczyli Mistrzostwo Polski.

 

Sekcja kajakowa, choć skromna liczbowo może pochwalić się srebrnym medalem młodzieżowych Mistrzostw Polski w 2017 r., w wyścigu dwójek na 2000 metrów.

 

Bartłomiej Korpak

(Materiał opracowany na bazie: „Wikipedii”, zapisków ze strony internetowej „KS Drukarz” i książki Roberta Gawkowskiego „Encyklopedia klubów sportowych Warszawy i jej najbliższych okolic w latach 1918-39”, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 2007.)

Dyplom za I miejsce drużynowo w Indywidualnych Mistrzostwach Warszawy w Boksie – 1960 rok
Fot.-3
Dyplom za I miejsce w Rozgrywkach Szachowych o Mistrzostwo Ligii Warszawskiej – 1968 rok
Otwarcie, po modernizacji, stadiony AZS w 1927 r. w Parku Skaryszewskim
Siedziba klubu

NASZ KLUB, NASZE PASJE

Jakub Muzyka

Rozmowa z Prezesem Klubu „DRUKARZ” JAKUBEM MUZYKĄ, wybranym na tę funkcję  20 kwietnia 2022 roku na Walnym Zgromadzeniu,

 

Jakub Muzyka: – Kilka słów o mnie. Mam 40 lat i jestem byłym piłkarzem, a jednym z moich osiągnięć jest Mistrzostwo Polski Juniorów do lat 16 z „Drukarzem” Warszawa. Właśnie dlatego tak bardzo lubię pracować w środowisku piłkarskim.

 

Obecnie pełnię funkcję Prezesa Klubu Sportowego Drukarz Warszawa, klubu, w którym się wychowałem i trenowałem od 7. roku życia. Drukarz to mój dom, a teraz również miejsce, które staram się rozwijać i profesjonalizować. Nasz klub zrzesza ponad pięciuset młodych piłkarzy i 50 zawodniczek i zawodników sekcji łuczniczej. Moje główne obowiązki obejmują pozyskiwanie funduszy publicznych, współpracę z władzami miasta, nawiązywanie współpracy ze sponsorami oraz zarządzanie zespołem 40 trenerów i pracowników administracyjnych.

 

Od ośmiu lat prowadzę także własną firmę turystyczną – The Game Agency. Pomysł na tę działalność zrodził się z mojej pasji do sportu i chęci organizowania wyjątkowych podróży dla osób uczestniczących w ważnych wydarzeniach sportowych i kulturalnych na całym świecie. Z czasem firma ewoluowała i zaczęła obsługiwać klientów „premium”, oferując usługi na najwyższym poziomie dla najbardziej wymagających osób i rodzin w Polsce. Organizujemy zarówno wyjazdy sportowe, jak i wyjazdy firmowe oraz rodzinne.

 

Co ciekawe, zanim w pełni poświęciłem się piłce nożnej, do 16. roku życia trenowałem także szachy, co nauczyło mnie analitycznego myślenia i przewidywania kolejnych ruchów – umiejętności, które okazały się bardzo pomocne również w życiu zawodowym.

Jednak moim największym sukcesem i najważniejszą rolą jest bycie tatą dwójki dzieci: Stefani (6 lat) i Zbyszka (5 lat). Rodzina jest dla mnie absolutnym priorytetem, a czas spędzony z dziećmi i obserwowanie ich rozwoju, to największa radość i motywacja do działania.

 

Bartłomiej Korpak: – Czas biegnie nieubłaganie, zbliża się 2026 rok, a więc wyjątkowy jubileusz 100-lecia Klubu „Drukarz”. Czy są już jakieś plany i pomysły na świętowanie tej rocznicy?

– W 2026 roku Klub Sportowy „Drukarz” z Warszawy obchodzić będzie swoje 100-lecie, co czyni go jednym z najstarszych i najbardziej zasłużonych klubów sportowych na Mazowszu. Wydarzenie to jest nie tylko wyjątkową okazją do upamiętnienia bogatej historii klubu, ale również szansą na jego dalszy rozwój.

 

W 2026 roku Klub „Drukarz” pragnie uczcić swoje 100-lecie w sposób wyjątkowy. Kulminacyjnym punktem obchodów ma być uroczysta gala, która, chcielibyśmy, aby odbyła się na nowo zmodernizowanym obiekcie sportowym. Chcielibyśmy, aby obiekt zyskał nową infrastrukturę, dostosowaną do potrzeb współczesnych sportowców, z nowoczesnym stadionem, który będzie służyć nie tylko członkom klubu, ale również szerokiej społeczności lokalnej. W ramach obchodów planowane są także liczne wydarzenia sportowe, w tym mecze pokazowe z udziałem legend klubu oraz młodych talentów, a także turnieje, które zaangażują dzieci, młodzież i dorosłych.

 

Jubileusz 100-lecia „Drukarza” to również doskonała okazja do zwrócenia uwagi na potrzebę modernizacji obiektów sportowych w Warszawie. Nowy obiekt ma stać się centrum sportowym, które będzie promować zdrowy tryb życia i integrować mieszkańców Warszawy. Dzięki tej inwestycji klub będzie mógł kontynuować swoją misję wychowywania kolejnych pokoleń sportowców, a także organizować wydarzenia na skalę regionalną, przyciągając sympatyków sportu z całego Mazowsza.

 

Obchody 100-lecia Klubu „Drukarz” w 2026 roku będą jednym z najważniejszych wydarzeń sportowych w Warszawie i na Mazowszu, które połączy tradycję z nowoczesnością, pokazując, jak wielką rolę odgrywają kluby sportowe w życiu społeczności lokalnych. Zmodernizowany obiekt stanie się symbolem przyszłości klubu, który z dumą wchodzi na nieliczną listę polskich klubów sportowych z tak długą i bogatą historią.

 

– W latach 60-tych Klub prowadził szkolenie w kilkunastu dyscyplinach sportu, było kilka zespołów w grach drużynowych, teraz po wielu latach zostały trzy sekcje, a do czołówki w wymiarze światowym należy łucznictwo. Co miało największy wpływ na to ograniczenie działalności?

– W latach 60-tych Klub Sportowy „Drukarz” był jednym z najbardziej wszechstronnych ośrodków sportowych w Warszawie, prowadząc szkolenia w kilkunastu dyscyplinach sportu. Klub oferował szeroką gamę możliwości. Było to miejsce, które tętniło życiem sportowym, przyciągając zarówno amatorów, jak i profesjonalistów. Jednak na przestrzeni lat klub przeszedł znaczące zmiany, redukując swoją działalność do czterech sekcji – piłkarskiej, łuczniczej, lekkoatletycznej i wodnej.

 

Jednym z kluczowych czynników, które wpłynęły na ograniczenie działalności klubu „Drukarz”, była infrastruktura sportowa. W latach 60-tych i 70-tych, kiedy klub był w pełnym rozkwicie, dostęp do obiektów sportowych był względnie wystarczający do prowadzenia szerokiej działalności. Jednak z biegiem lat infrastruktura nie rozwijała się proporcjonalnie do rosnących potrzeb, co zaczęło stanowić poważny problem.

 

W miarę jak inne kluby i ośrodki sportowe w Warszawie inwestowały w nowoczesne obiekty, „Drukarz” napotykał na trudności w utrzymaniu i modernizacji swoich zasobów. Brak odpowiednich boisk, hal sportowych czy miejsc do treningu w końcu doprowadził do zmniejszenia liczby sekcji sportowych. Sporty wymagające specjalistycznych obiektów, takie jak gry zespołowe, zapasy itp. stały się coraz trudniejsze do uprawiania w klubie, co zmusiło jego zarząd do skoncentrowania się na tych dyscyplinach, które mogły być realizowane przy dostępnych zasobach.

 

– Skoro była mowa o łucznictwie, to pytanie dotyczące perspektyw rozwoju tej olimpijskiej dyscypliny, jak udaje się szkolenie młodzieży, czy wyniki w rywalizacji są zadawalające? Kogo z zawodniczek i zawodników warto by wymienić w gronie potencjalnych kandydatów w wymiarze ogólnopolskim i światowym?

– Sekcja łucznicza posiada w swojej kolekcji dwa medale Igrzysk Olimpijskich. 72′ Monachium Ireny Szydłowskiej – srebro i 96’Atlanta – brąz Iwony Dzięcioł. Jest to dobry przykład dla naszej młodzieży, która próbuje swoich sił, startując w zawodach krajowych i międzynarodowych. W roku 2024 juniorki młodsze zdobyły mistrzostwo kraju w hali indywidualnie i zespołowo. Do tego junior zdobył indywidualnie wicemistrzostwo kraju.

 

W Olimpiadzie Młodzieży dziewczęta wywalczyły srebrny medal zespołowo. W najmłodszej kategorii nasz młodzik wywalczył wicemistrzostwo kraju. Jagna Kornowicz była uczestniczką Mistrzostw Europy juniorów młodych. W ubiegłym roku z kolei Kalina Dzierżak uczestniczyła w Mistrzostwach świata juniorów młodszych. Jest nam niezmiernie miło, kiedy nasi zawodnicy odnoszą sukcesy na zawodach w kraju i zagranicą. Dzięki temu my trenerzy mamy motywację do kolejnych treningów.

 

– W wymiarze Warszawy, obiekty sportowe w Parku Skaryszewskim  są wyjątkowe. Na Saskiej Kępie i w praskiej dzielnicy wielu mieszkańców, przede wszystkim młodzież i ich rodzice, są zainteresowani  aktywnością fizyczną. Czy istnieją jakieś pomysły na kierunki rozwoju „Drukarza” w zakresie nowych dyscyplin sportu, nowych obiektów szkoleniowych, pomysłów na organizację lokalnych wydarzeń aktywności fizycznych dla mieszkańców dzielnicy?

 – Lokalizacja klubu sprawia, że stanowi ona niezwykle cenne zaplecze dla mieszkańców okolicznych dzielnic, którzy poszukują miejsc do aktywnego spędzania czasu. Zainteresowanie aktywnością fizyczną w tej części Warszawy jest duże, potwierdzam: zwłaszcza wśród młodzieży i ich rodziców. Praga-Południe i Saska Kępa to obszary, gdzie coraz większy nacisk kładzie się na zdrowy tryb życia, a także na rozwój sportowy najmłodszych. Rodzice szukają możliwości, które pozwolą ich dzieciom na rozwijanie pasji sportowych w bezpiecznym i inspirującym środowisku. Park Skaryszewski, z jego bogatą infrastrukturą, jest idealnym miejscem, które spełnia te oczekiwania, a Klub „Drukarz” odgrywa w tym kluczową rolę.

 

Zarząd Klubu zdaje sobie sprawę z potencjału, jaki kryje się w tej lokalizacji i aktywnie poszukuje sposobów na dalszy rozwój. W planach jest rozbudowa infrastruktury sportowej, co pozwoli na rozwój czterech sekcji, które aktualnie działają w klubie. Dzięki tym inicjatywom „Drukarz” ma szansę na dalsze umocnienie swojej pozycji jako ważnego ośrodka sportowego w Warszawie.

 

Rozmawiał:  Bartłomiej Korpak

Makieta projektu rozbudowy klubu