O igrzyskach w „zdaniach dwóch” opowiada Janek W. Odcinek nr 14 „Cud”
Tie– break meczu Polska – USA. Prowadzimy 14:10. Jeden punkt od finału, jeden punkt od szczęścia! Ale Leon myli się dwa razy. 14:13. Przerwa. Po przerwie Leon dostaje trzecią szansę. Uderza w blok Amerykanów. Piłka zatacza wielki luk i wychodzi daleko w aut. Łuk Triumfalny! Jesteśmy w finale igrzysk olimpijskich- krzyczy komentator. Pół Polski wpada w euforię. Pół? Cała Polska wpada w euforię. Wygraliśmy przegrany mecz. Tak było, bo w połowie czwartego seta przegrywaliśmy wyraźnie. 2do 1 w setach i 4 punkty przewagi dla Amerykanów. Pół Polski wpadło w przerażenie. Pół? Cała Polska wpadła w przerażenie.
Wcześniej zderzenie Zatorskiego z Januszem. Zatorski długo leży na parkiecie. Janusz już nie wraca na boisko. Po meczu trener Grbić powie o tym momencie „Wygramy tym co mamy”. Już Semeniuk miał się szykować do gry na pozycji libero. Jednak Zatorski wraca, gra „jedna ręką”. Cierpimy razem z naszymi siatkarzami. Kurek kolejny raz jest wyblokowany. Dlaczego? I nagle staje się cud. Dochodzimy , już pewnych swego, Amerykanów. Remis 20:20! Wygrywamy seta. To się nie mogło zdarzyć. Telewizyjna kamera zagląda w oczy Andersona. Szukamy w nich strachu, zadziwienia. Co ci Polacy grają, co się dzieje?! Byliśmy w sytuacji bez wyjścia, jak powiedział Grbić w sytuacji „lost” ale zdarzył się cud! Ignaczak, świetny przed laty libero, komentuje „To jeden z najlepszych meczów w historii”. W tie–breaku królowaliśmy. Kochanowski i Huber biją ze środka jak z katapulty, Świetnie broni Fornal. Kurek wreszcie uderza tak jak powinien. Końcówka to horror. Nerwy kibiców wystawione na ciężką próbę. Od euforii do dramatu, od złości do entuzjazmu. Ale … jesteśmy w finale olimpijskiego turnieju siatkówki na igrzyskach w Paryżu. Panowie jesteście wielcy! Czekaliśmy na to 48 lat.
Janek W.