Legenda polskich łyżew

Środa, 17 maja 2023 roku, godzina 13.00, Służew nad Dolinką. Nad dolinką wisi ciemna chmura, która wylewa strugi deszczu na osiedle. Deszcz! Pada deszcz!

Służew nad Dolinką. Oryginalne osiedle mieszkaniowe z parkiem nad Dolinką Służewiecką. Kręte uliczki ozdobione piękną zielenią. Prawie 7 tysięcy członków, 47 budynków na 42 ha. To prawie tyle ile wynosi powierzchnia Watykanu.

Ulica Noskowskiego 8. Uroczystość odsłonięcia tablicy poświęconej Erwinie Ryś-Ferens, znakomitej polskiej łyżwiarce, która pod  tym właśnie adresem mieszkała od 1978 roku. Erwina zmarła w kwietniu 2022 roku. W majową środę, z inicjatywy gospodarzy osiedla, Zarządu Spółdzielni mieszkaniowej „Służew nad Dolinką”, pod patronatem Burmistrza dzielnicy Mokotów i przy organizacyjnym przygotowaniu przez Warszawsko-Mazowiecką Radę Olimpijską odsłonięto pamiątkową tablicę i mural obrazujący sylwetkę łyżwiarki.

Deszcz nie ustaje. Ale nie przeszkadza to sporej grupie uczestników uroczystości, którzy zgromadzili się przed muralem i tablicą. Słychać głosy, że deszcz nawet dodaje uroku tej uroczystości, a na pewno tworzy specyficzną atmosferę. Kiedy przemawiają gospodarze i goście, niejednemu z obecnych łza zakręciła się w oku.

Ważne słowa o Erwinie padają z ust Prezesa Spółdzielni, Grzegorza Jakubca, Burmistrza Mokotowa Rafała Miastowskiego, Prezesa Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, jednocześnie wiceprezesa PKOl Rafala Tatarucha i Prezesa Warszawsko- Mazowieckiej Rady Olimpijskiej, Zenona Dagiela.  Panowie mówią o ogromnych zasługach Erwiny dla polskich łyżew i polskiego sportu, o jej wielkiej osobowości, o harcie ducha, o niezwykłej walce o zwycięstwo, a także o potrzebie sportowego szczęścia.

                                                           

Erwina Ryś Ferens reprezentowała Polskę na czterech kolejnych Igrzyskach Olimpijskich. W jednym z wywiadów, z pewnym rozgoryczeniem mówiła: „miałam pecha, poza pracą i talentem trzeba mieć szczęście”. Zdobyła worek medali i tytułów. Statystycy to policzyli: 21 medali mistrzostw świata i Europy, 80 medali mistrzostw Polski, 50 rekordów Polski na wszystkich dystansach. Według opinii wielu sportowych znawców – to najlepsza łyżwiarka w historii polskiego łyżwiarstwa szybkiego. Ogrom sukcesów!  Zabrakło jednego – olimpijskiego medalu.

Oto jak Erwina Ryś-Ferens, po latach wspominała swoje olimpijskie starty: „W Innsbrucku byłam w doskonałej formie, ale ktoś wymyślił, że schodzimy z gór i przenosimy się do wioski olimpijskiej, wypadłam z rytmu”. Jest rok 1976, pierwsze igrzyska Erwiny, ma 21 lat. Dwa lata wcześniej robi wielką furorę na mistrzostwach świata juniorek we włoskiej Cortinie. Wygrywa biegi na 1000 i 3000 metrów, a na 1500 metrów jest druga. Wygrywa wielobój. Rok później znów wielkie triumfy. Dwa złote medale wśród juniorek i pierwszy medal seniorski, srebro na 1500 metrów. Jedzie na Igrzyska w Innsbrucku jako jedna z głównych faworytek. Niestety pech dał znać o sobie…

Rok 1980 w dalekim Lake Placid znów startuje pechowo: „Czułam się jak w więzieniu – mówi po latach – wszędzie żołnierze z bronią. Na zawody ubrałam się za cienko, zmarzłam”. Najlepszy start to piąte miejsce na 3000 metrów. W Sarajewie startowała w bardzo trudnych warunkach. W odróżnieniu od rywalek jechała w padającym śniegu. „Nie miałam szans” – mówi. Piąte miejsce na 1500 metrów z lepszym czasem niż zwyciężczyni na tym dystansie sprzed czterech lat! Ale ten wynik daje w Sarajewie tylko piąte miejsce.  

W Calgary w 1988 roku, na przepięknych, śnieżnych igrzyskach Erwina znów na piątym miejscu, tym razem na 3000 metrów. Jechała sama więc było trudno. Ale w pewnym momencie czasy pokazywały, że medal jest blisko. Nagle upadek.”… trener Kozak przyniósł mi wódkę, wiedział, że tylko to może mi pomóc”. Oto przewrotność sportu. Medale, rekordy ale poza igrzyskami. „Wiedziałam, że presja na mnie ciąży ale nie potrafiłam z nią walczyć” – tak wspomina po latach. „Czułam samotność i ogromny ciężar na swoich barkach”. Przegrać i być wielkim, sport daje taką możliwość, bo sport niesie ze sobą niezwykłość! Kiedyś słynny amerykański koszykarz Michael Jordan powiedział: „W mojej karierze nie trafiłem ponad 9 tysięcy rzutów, przegrałem 300 gier, 26 razy nie trafiłem decydujących piłek w meczu. Ponosiłem porażki, raz po raz,  przez całe moje życie i właśnie dlatego osiągnąłem sukces”.

Erwina Ryś -Ferens przegrała cztery igrzyska olimpijskie i może właśnie dlatego jest dziś uznawana za ikonę polskiego sportu z  medalami mistrzostw świata i Europy, z 80 tytułami mistrzostw Polski, z 50 rekordami Polski. Wielki sportowy autorytet!

                                                                    

A na Służewiu nad Dolinką wciąż pada deszcz. Rozlega się hymn olimpijski, obok powiewają olimpijskie flagi. Do tablicy pamiątkowej podchodzi córka Diana i syn Filip w otoczeniu grona oficjeli. Biało-czerwona szarfa opada, brzmią fanfary. Wiązanki kwiatów składają: dyrektor stołecznego Biura Sportu i Rekreacji, Janusz Samel i jego zastępczyni Dorota Ognicha, którzy kwiaty składają w imieniu Prezydenta Warszawy. Wiązankę kwiatów składają także Prezes Spółdzielni Grzegorz Jakubiec i Burmistrz Mokotowa Rafał Miastowski.  Deszcz, nieodłączny towarzysz uroczystości postanowił być z nami aż do końca! Być może, po latach, będziemy wspominać to wydarzenie właśnie dzięki deszczowi. Jak pamiętny mecz piłki nożnej z Niemcami  w półfinale mistrzostw świata  w 1974 roku.

                                                                         

Uciekamy przed deszczem. Druga część uroczystości odbywa się w sali konferencyjnej Spółdzielni.  Deszcz pozostał za oknami, a w sali zapachniało kawą i ciastkami. Siadamy jak w kinie, by obejrzeć filmiki o Erwinie. Przedtem głos zabierają: dyrektor Biura Sportu, Janusz Samel i Dyrektor Muzeum Sportu, Sławomir Majcher. Mówią o jej pracy, działalności społecznej i jej osobowości, wzorze dla innych. Jeszcze przedstawiciel Urzędu Marszałkowskiego odczytuje list od Marszałka województwa Mazowieckiego, Adama Strużika.

Na koniec laudacja poświęcona Erwinie wygłoszona przez Kazimierza Kowalczyka, długoletniego Prezesa Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, obecnie Prezesa Honorowego. Kazimierz opowiada rzeczy znane i nieznane z czasów kiedy pracował z Erwiną. Mówi pięknie  i uroczo, bo dziś tylko tak można opowiadać o wielkim sportowcu.

Dodajmy jeszcze jeden cytat z Erwiny: „Dziś sportowcy mają znakomite warunki do uprawiania sportu. Mogą korzystać z pomocy specjalistów. Kiedy ja rywalizowałam, to była kostka cukru i na rower” – tak z uśmiechem, trochę przekornie odpowiedziała na pytanie dziennikarza.

Finał! Prezentacja filmików ze startu Erwiny w Calgary i kilka ujęć z jej kariery. Stare zdjęcia, stary filmik ale wciąż takie same wzruszenia, które niemal słychać wśród zebranych.  Poruszającyy finał wzruszającej uroczystości.

Już przy kawie i ciasteczkach rozmawiamy z Prezesem PZŁSz. Rafałem Tataruchem, dziećmi Erwiny: Dianą i Filipem oraz z jej trenerem i mężem Krzysztofem Ferensem. Relacja z tych rozmów w innym materiale.

 

Jan Wieteska

 

Fot. 1 Odsłonięcie tablicy

Fot. 2 Od lewej: mąż, córka i syn Erwiny Ryś-Ferens oraz burmistrz Rafał Miastowski

Fot. 3 Mural z kwiatami

Fot. 4 Prezes Kazimierz Kowalczyk

Fot. 5 Dyrektor Janusz Samel

Fot. 6 Prezes Zenon Dagiel