O igrzyskach w „zdaniach dwóch” opowiada Janek W. Odcinek nr 13: Ach dziewczyny, dziewczyny
Polskie siatkarki rozbudziły wielkie apetyty. Od roku grają świetnie. Fantastyczny turniej kwalifikacyjny rok temu, w Łodzi. Piękna gra w Lidze Narodów. Czekaliśmy na igrzyska. Mecz z Japonkami, pełen emocji i zwrotów zakończony dwoma cudownymi zagraniami Martyny Czyrniańskiej, dał nam pierwsze zwycięstwo. Później mecz bez historii z Kenią. Przychodzi najważniejszy sprawdzian: Brazylia i USA. Niestety, nasze przeciwniczki obnażyły wszystkie słabości naszego zespołu. Jeszcze drugi set z Brazylią dawał szansę. Jeden set a grają jakby dwa. Przewagi, równowagi, setbole dla obu stron. Jednak 38:36 dla Brazylijek. Taki wynik nadwyrężył psychikę naszych dziewczyn. Trzeci set przegrywają do 14. „Nie było mnie w tym meczu – mówi Magdalena Stysiak – przepraszam całą drużynę i kibiców”. W meczu z Amerykankami Stysiak tym bardziej nie było. Lavarini zdejmuje ją z boiska, wchodzi Smarzek. Ataki Stysiak stały się przewidywalne. Amerykanki grały wyblokiem, świetnie się ustawiały w obronie, odczytując z łatwością kierunek ataku Magdy. 20 procentowa skuteczność ataku jest zawstydzająca. Brak pierwszego ataku powodował skuteczne kontry amerykańskich siatkarek. Próby kiwania pozostawały tylko próbami. Seriami traciliśmy punkty. Polski zespół długimi momentami grał niemal amatorską siatkówkę. Jedyna polska siatkarka grająca na dobrym poziomie to Agnieszka Korneluk, która wie na czym polega gra środkowej. Dwa słabe mecze popsuły nieco wizerunek polskiej kobiecej siatkówki. Ach dziewczyny, dziewczyny! Ale… jesteśmy w ósemce najlepszych zespołów świata. Jeszcze będziemy walczyć o olimpijskie medale tyle, że już bez Joanny Wołosz. Asia oficjalnie ogłosiła zakończenie reprezentacyjnej kariery.
Stefano Lavarini, trenerze, wciąż wierzymy w Pana.
Janek W.