Konferencja „Społeczna odpowiedzialność sportu. Wyzwania w obszarze finansowania i zarządzania” REKAPITULACJA cz. II

Konferencja „Społeczna odpowiedzialność sportu. Wyzwania w obszarze finansowania i zarządzania” REKAPITULACJA cz. II

 Aktualny stan polskiego sportu wymaga pilnych działań systemowych. Musimy w społeczeństwie popularyzować ideę społecznej wartości sportu. Dziś prezentujemy ciąg dalszy (część II) naszych wniosków z Konferencji „Społeczna odpowiedzialność sportu. Wyzwania w obszarze finasowania i zarządzania”, która miała miejsce 17 stycznia br. w Auli Spadochronowej SGH, była przeprowadzona w formie „okrągłego stołu” i składała się z trzech paneli dyskusyjnych.

 

A oto kolejne wnioski z debaty konferencyjnej, które przesłaliśmy m.in. do Ministerstwa Sportu:

 

7.  Samorząd. Największym sponsorem polskiego sportu jest samorząd. Jednak skala potrzeb sportu lokalnego jest ogromna. Dlatego mamy stałe niedofinansowanie klubów, organizacji sportowych, trenerów i samych sportowców. Cięcia budżetowe zazwyczaj dotykają sportu i rekreacji fizycznej. Zwiększenie środków finansowych nie tylko w obszarze samorządowym ale także w budżecie państwa jest nieodzowne, jeśli chcemy w sposób zauważalny poprawiać polski sport.

8. Dobre zarządzanie – „Good Governance”. Przestrzeganie zasad transparentności, demokratyzacji, inkluzywności, odpowiedzialności i etyki – to warunek otrzymania środków finansowych na działalność każdej organizacji sportowej.  Prawo spółek handlowych nie może być przeszkodą w  stosowaniu zasad „dobrego zarządzania”.

 

9. Racjonalne gospodarowanie środkami finansowymi. To nieodzowna konieczność, ale główną przeszkodą w tym procesie są: termin rozstrzygania konkursów i termin przekazywania środków. Rozstrzygnięcia finansowe muszą następować na początku roku kalendarzowego.  W trakcie roku mogą jedynie mieć miejsce „dogrywki” finansowe.

 

10. Instytucje sportowe. Zaniedbane lub rozwiązane zostały podmioty sportowe, które  dbały o procesy szkoleniowe i tworzyły spójny system monitoringu realizacji programów. Taką rolę wypełniały: Polska Konfederacja Sportu, Dział Metodyczno-Szkoleniowy Centralnego Ośrodka Sportu,  Polska Federacja Sportu Młodzieżowego, czy Instytut Sportu.  Przywrócenie tego obszaru działań, być może w nowej, zmodernizowanej strukturze organizacyjnej wydaje się ważną poprawką w polskim sporcie.

 

11. Niepełnosprawność w sporcie. Wspieranie sportowców wyczynowych z niepełnosprawnościami to jedno. A drugie to tworzenie szans dla każdej osoby z niepełnosprawnością, która może uczestniczyć w aktywności fizycznej. W tym zakresie potrzebne jest powszechne wprowadzenie zasady inkluzywności.

 

12. Rozgrywki ligowe. Polskie ligi powinny być kuźnią talentów sportowych, tymczasem są przechowalnią dla przeciętnych graczy zagranicznych. Chlubnymi wyjątkami jest liga siatkówki męskiej i liga żużlowa. Należy wprowadzić zasady odpowiednio limitujące składy ligowych drużyn. Ponadto należy rozważyć możliwość przywrócenia zaniechanych  rozgrywek ligowych w części dyscyplin sportowych. Polskie ligi muszą kierować się potrzebami polskiego sportu, a nie tylko komercyjnymi celami sponsorów.

 

13. Sport w wojsku. W ustawie o MON należy zmienić zapisy dotyczące sportu z fakultatywnych na obligatoryjne. Dzisiejszy stan sportu w resortach mundurowych, to wielkie zaniechanie decydentów w minionych latach. We wszystkich liczących się narodowych federacjach sportowych,  sport wojskowy odgrywa bardzo znaczącą rolę, a w sportach walk często decydującą o sile sportu danego kraju. Koniecznością jest przywrócenie prawdziwego umiejętności potrzebne ludziom w mundurach powinny, w sposób naturalny, być obecne w resortach mundurowych.

 

14. Obiekty sportowe. Po obiektach warszawskiej Gwardii nie ma śladu. To był klub mundurowy. Potrzebna jest renowacja nie tylko obiektów sportowych resortów MSW i MON, ale także wszystkich zaniedbanych obiektów sportowych. Potrzebne są obiekty dla sportu akademickiego, który powinien być kolebką dla typowych, dla środowiska akademickiego, dyscyplin. W kontekście igrzysk w Polsce (w Warszawie) potrzebne jest przywrócenie pełnej działalności znanych klubów sportowych   i ich  rozwój sportowy. Dotyczy to  między innymi: Spójni, Warszawianki, Drukarza, Marymontu, Polonii, Orła, Sarmaty, Olimpii, oczywiście Skry i innych. To są kluby z wielkimi tradycjami w ważnych olimpijskich dyscyplinach. Nieodzownym jest aby  stały się atrakcyjnymi ośrodkami sportu i aktywności fizycznej.

 

Cdn.

Konferencja „Społeczna odpowiedzialność sportu. Wyzwania w obszarze finansowania i zarządzania” REKAPITULACJA cz. I

Konferencja „Społeczna odpowiedzialność sportu. Wyzwania w obszarze finansowania i zarządzania” REKAPITULACJA cz. I

 Aktualny stan polskiego sportu wymaga pilnych działań systemowych. Musimy w społeczeństwie popularyzować ideę społecznej wartości sportu. Sport jest świetnym narzędziem do budowania kapitału ludzkiego. Sport to nie tylko zdrowa rywalizacja, ale także tworzenie więzi społecznych, budowanie wzajemnego zaufania i poczucia przynależności do społeczności, umiejętności współdziałania i przyjaźni oraz przestrzegania zasady fair play. Sport jest kluczem do rozwiązywania wielu problemów społecznych. Potrzebna jest zmiana modelu kulturowego w polskim społeczeństwie, a także budowanie świadomości, że aktywność ruchowa nam się opłaca! Takie powinny być cele społecznej odpowiedzialności sportu.

 

Konferencja „Społeczna odpowiedzialność sportu. Wyzwania w obszarze finasowania i zarządzania”, miała miejsce 17 stycznia br. w Auli Spadochronowej SGH, była przeprowadzona w formie „okrągłego stołu” i składała się z trzech paneli dyskusyjnych:

Panel I „Finansowanie sportu – rola i znaczenie środków publicznych i komercyjnych”

Panel II „Współczesne trendy w zarządzaniu sportem i zarządzaniu przez sport”

Panel III „Społeczny wymiar sportu – szanse, wyzwania, zagrożenia”

Była to pierwsza w Polsce konferencja podejmująca tematykę sportu w wymiarze ekonomicznym i społecznym, a więc jego finansowania, zarządzania i oddziaływania społecznego.

 

Dwa fakty zainspirowały nas, aby zaproponować Szkole Głównej Handlowej wspólne zorganizowanie takiej konferencji. Pierwszy to negatywna ocena występu Polski na igrzyskach w Paryżu, powszechnie uznano, że był to najgorszy wynik od czasu igrzysk w Melbourne w roku 1956. Drugi to zapowiedź polskiego rządu o chęci aplikowania o organizację igrzysk w 2040 roku.

 

A oto zestawienie wniosków z debaty konferencyjnej, które przesłaliśmy m.in. do Ministerstwa Sportu:

1. Sport w szkole. Szkoła to jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze ogniwo w procesie kształtowania społecznej odpowiedzialności sportu. To szkoła powinna budzić świadomość społecznej wartości sportu. Sport w szkole powinien zająć miejsce priorytetowe. Lekcje wychowania fizycznego muszą przejść swoistą rewolucję. WF to lekcja atrakcyjna ze względu na swoją różnorodność, dającą uczniowi możliwość wyboru dyscypliny sportu. Potrzebny jest rzetelny monitoring realizacji programów sportowych.

 

2. Ministerstwo Edukacji Narodowej powinno wpisać do swoich priorytetów – obok edukacji prozdrowotnej, nauczania przedmiotów ścisłych, rozwoju umiejętności cyfrowych i umiejętności zawodowych – także dbałość o aktywność ruchową, uczestnictwo w rywalizacji sportowej i udział w szkolnych kołach sportowych.

 

3. Uczniowskie Kluby Sportowe powinny obligatoryjnie znaleźć się w strukturze organizacyjnej szkoły i stać się elementem powszechnym w życiu szkoły.  W Europie jesteśmy daleko w tyle jeśli chodzi o ilość klubów sportowych w ogóle, a UKS-ów w szczególności. To UKS dają szansę na ukształtowanie uczniowskiej dumy z faktu bycia członkiem szkolnej drużyny w danej dyscyplinie sportu.

 

4. Kluby sportowe. Obok celów profesjonalnych i komercyjnych kluby mogłyby  stawać się stowarzyszeniami  grupującymi fanów, przyjaciół, dbających o urzeczywistnianie społecznych wartości sportu, rozwój aktywności fizycznej i aktywnego trybu życia. Należy promować kluby mające charakter towarzystwa sportowego. Preferencje dla takiej struktury klubu powinny mieć uwarunkowania prawne.

 

5. Marketing sportowy. Zarządzanie poprzez sport w celu osiągnięcia korzyści biznesowych z działalności sportowej. Sport stał się produktem marketingowym. W tym obszarze potrzebne jest coś więcej niż tylko zarabianie pieniędzy. Społeczna odpowiedzialność biznesu (CSR), to angażowanie się w inicjatywy, które przynoszą pozytywne efekty na zewnątrz, np. efekty środowiskowe, między innymi  w edukacji, w zdrowiu, a także w sporcie. Stosowanie CSR (Corporate Social Responsibilty) to zysk dla przedsiębiorstwa nie tylko wizerunkowy, ale także finansowy, poprzez budowanie zaufania i zainteresowania klientów. Tworzenie szans dla takiego rozumienia społecznej odpowiedzialności biznesu jest ważnym zadaniem decydentów.

\6. Sponsoring. To nie tylko dawanie pieniędzy. Sponsoring to dobra inwestycja, to budowanie marki firmy. Sponsoring w przypadku sportu przez duże „S” jest chętnie stosowany przez podmioty gospodarcze. Natomiast potrzebna jest klarowna regulacja prawna dla sponsoringu lokalnego, która stanowiłaby oczywistą zachętę wsparcia dla sportu młodzieżowego.

Cdn.

Laureaci konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” 2025: Małgorzata Karbownik

Laureaci konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” 2025: Małgorzata Karbownik

Z Małgorzatą Karbownik rozmawia Jan Wieteska

 

Małgorzata Karbownik, pięciobój nowoczesny. Brązowa drużynowa medalistka Mistrzostw Świata Juniorów U-22 w Aleksandrii, srebrna medalistka Mistrzostw Europy U-24 w Drzonkowie. Zawodniczka CWKS Legia Warszawa. Trener Krzysztof Gawlikowski.

 

Małgosiu, rok 2024 to rok twoich sukcesów w pięcioboju nowoczesnym. Dwa medale w zawodach mistrzowskich. Srebro w mistrzostwach Europy U-24 i brąz w drużynie,mistrzostwach świata juniorów. Jaki sukces smakuje bardziej indywidualny czy drużynowy?

Chciałoby się powiedzieć, że zdecydowanie indywidualny,ale ja jestem także ogromną fanką walki w drużynie. Wtedy na sukces pracuje cały zespół. Nie wszystko zależy ode mnie. Sukces indywidualny po prostu trochę

inaczej smakuje.

Rozumiem. W pięcioboju nowoczesnym mieliśmy sukcesy i indywidualne, i drużynowe. Obecny na dzisiejszej Gali,Dariusz Goździak to przecież mistrz olimpijski w konkursie drużynowym z igrzysk w Barcelonie w roku 1992. Czekamy na twoje sukcesy i w drużynie, i indywidualnie. Jakie są twoje najmocniejsze pięciobojowe konkurencje?

Myślę, że szermierka. Tu czuję się mocna. Dobrze czuję steż w biegu połączonym ze strzelaniem.

 

Powiedz, nie szkoda Ci koni?

– Bardzo, bardzo szkoda mi koni. Lubiłam tę konkurencję. Skoki przez przeszkody bardzo dobrze pasowały do pięcioboju.

 

Zamiast koni mamy tor przeszkód, to trochę przypomina telewizyjne show Ninja.

To prawda, ale mam nadzieję, że ta nowa konkurencja przyciągnie do naszej dyscypliny więcej widzów.

 

Może takie są potrzeby współczesnego sportu? Małgosiu, teraz powiedz co czeka cię w tym roku, jakie starty?

Przede mną mistrzostwa świata i Europy w kategorii młodzieżowej. Ale mam też nadzieję, że uda mi się wystartować w zawodach seniorskich. W zeszłym roku dostałam szansę startowania z seniorami, walczyłam o kwalifikację olimpijską, niestety jeszcze się nie udało. Mam nadzieję, że te trzy lata, które pozostają do kolejnych  igrzyskbędą pełne pracy i zaangażowania i do  Los Angeles pojadę po …. medale!

 

To jest znakomity plan. Olimpijski medal dla Polski w pięcioboju nowoczesnym. Dziękuję Ci za rozmowę.

 

Laureaci konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” 2025: Jakub Roguski

Laureaci konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” 2025: Jakub Roguski

 Z Jakubem Roguskim rozmawia Jan Wieteska

 

Jakub Roguski, woltyżerka. Brązowy medalista Mistrzostw Europy Juniorów w woltyżerce, Berno 2024. Zawodnik Stajni OJCOWIZNA. Trenerka Michelle Kung.

 

– Jakub, jeździectwo to sport olimpijski, woltyżerka jeszcze nie znalazła się w programie igrzysk. A przecież to widowiskowa dyscyplina, urzekająca swoim pięknem.

– Tak rzeczywiście jest. Woltyżerka to gimnastyka, akrobatyka i taniec, wszystko na galopującym koniu.

 

– Musi być pełne zrozumienie, czucie i zaufanie?

– Galopujący koń i woltyżer stanowią jedną całość! Razem pracują na sukces.

 

– Powiedz jak wygląda punktacja w woltyżerce? 

– To jest trochę skomplikowane. Wykonujemy dwa układy. Dowolny, w którym wykonujemy poszczególne elementy według własnego zamysłu i układ obowiązkowy, w którym każdy zawodnik wykonuje dokładnie taki sam układ. Punktowane są poszczególne elementy, ich jakość wykonania i skala trudności.

 

– To trochę jak w łyżwiarstwie figurowym…

– Tak, właśnie tak.

 

– Jak oceniasz swój ubiegłoroczny sukces, brązowy medal w mistrzostwach Europy? 

– Była walka. Chciałem więcej, ale jest brązowy medal i to jest ogromny sukces naszej dyscypliny. Pierwszy medal indywidualny w historii. Więc jestem naprawdę bardzo dumny.   

– Co czeka cię w tym roku?

– Przede mną mistrzostwa świata w Austrii. Zmieniam kategorię startową z juniora na  młodego woltyżera, następna kategoria to już senior.

 

– Mistrzostwa świata a nie Europy, wyższa kategoria startowa. Z pewnością będzie trudniej, konkurencja będzie zdecydowanie większa. 

– Tak będzie. Ale mocno pracujemy, przygotowujemy dobrą formę i będziemy celowali w podium, chcemy przywieźć medal.

 

– Życzę ci tego. Dziękuję za rozmowę.

Laureaci konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” 2025: Olivia Maslov

Laureaci konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” 2025: Olivia Maslov

 Z Olivią Maslov rozmawia Krzysztof Stanisławiak

 

Olivia Maslov, gimnastyka artystyczna. Brązowa medalistka Mistrzostw Europy Juniorów w Budapeszcie, mistrzyni Polski juniorów, złota medalistka międzynarodowych zawodów FIG: San Marino Cup, Gracia Cup,Tallin Open Cup, Aphrodite Cup, LUX TG Cup. Zawodniczka UKS Irina Mokotów. Trenerka Irina Lortkipanidze.

 

– Ubiegły rok był pełen twoich sukcesów – trzecie miejsce na Mistrzostwach Europy Juniorów w Budapeszcie, złoty medal na Mistrzostwach Polski, zwycięstwa na kilku międzynarodowych zawodach FIG. Które z tych osiągnięć jest dla ciebie najważniejsze i dlaczego?

– Za swoje największe dotychczasowe osiągnięcie uważam zdobycie brązowego medalu na Mistrzostwach Europy w finale z obręczą. Były to dla mnie kluczowe zawody, do których przygotowywałam się cały sezon, ale tak naprawdę to od zawsze 😊. Wymagało to wielu poświęceń i wysiłku, a rywalizacja była niezwykle zacięta, ponieważ startowały tam najlepsze gimnastyczki z całej Europy. Nigdy wcześniej nie startowałam na, aż takiej rangi zawodach, więc na pewno zapamiętam ten sukces do końca życia.

 

– Pamiętasz swoje pierwsze ćwiczenia w klubie? Co skłoniło cię do uprawiania gimnastyki artystycznej?

– Od najmłodszych lat byłam bardzo aktywnym dzieckiem, biegałam i tańczyłam. Rodzice zapisali mnie do szkoły taneczno-gimnastycznej. Początkowo uczęszczałam na zajęcia taneczne, ale szybko się tam nudziłam, więc spróbowałam gimnastyki artystycznej. Gdy weszłam na wielką salę sportową, od razu byłam nią zachwycona. Szczególnie zafascynowały mnie ćwiczenia starszych dziewczyn ze wstążkami – od tego momentu wiedziałam, że to jest sport dla mnie.

 

– Czy możesz przybliżyć nam swoją konkurencję – obręcz, piłka, maczugi, wstążka. O co w tym chodzi? Jak być najlepszą?

– Oczywiście ćwiczę i startuje ze wszystkimi czterema przyborami. Lubię każdy z nich, ponieważ są one indywidualnie ciekawe i każdy jest trudny na swój sposób. Od zawsze moim faworytem są maczugi, od dzieciństwa bardzo lubiłam podrzucać różne

przedmioty w codziennym życiu. Każdy przybór jest równie ważny, ponieważ najważniejszy w kwalifikacjach jest wielobój, czyli łączna ilość punktów ze wszystkich wykonywanych programów. Nie można wybierać tylko jednego przedmiotu. Każdy program tworzy oddzielną historię, którą za każdym razem staram się opowiedzieć podczas występu.

 

– Jak udaje ci się godzić naukę ze sportem? Wyjazdy na zawody, treningi. Jak sobie z tym radzisz?

– Łączenie nauki ze sportem bywa wyzwaniem, ale staram się organizować swój czas jak najlepiej. Wyjazdy na zawody i treningi wymagają dużej dyscypliny. Często uczę się w samolotach lub pociągach, ponieważ czasami jest to jedyny wolny czas. Bardzo zależy mi na rozwoju nie tylko w sporcie, ale także na moim wykształceniu, dlatego staram się nie zaniedbywać nauki i uczyć jak najlepiej.

 

– Czy myślisz o starcie na Olimpiadzie 2028 w Los Angeles? Jakie są twoje plany sportowe na ten rok?

– Bez wątpienia, moim marzeniem jest start na Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles, w 2028 roku. Wiem, że droga jest bardzo długa i czeka mnie jeszcze ogrom pracy, ale zamierzam konsekwentnie dążyć do tego celu i osiągać kolejne sukcesy. W tym roku bardzo bym chciała pojechać na Mistrzostwa Europy w Tallinie oraz na Mistrzostwach Świata w Rio De Janeiro. Zrobię wszystko co ode mnie zależy, aby spełnić swoje marzenia.

 

– Co, oprócz medali, sukcesów, daje ci sport?

– Sport daje mi przede wszystkim satysfakcję oraz uczy cierpliwości. Każdy start to ogromne emocje i kolosalna praca nad sobą. Reprezentowanie Polski na zawodach międzynarodowych jest dla mnie wielkim zaszczytem. Udział w zawodach pozwala zdobywać mi cenne doświadczenie, poznawać nowych ludzi i przeżywać chwile, które zostaną ze mną na całe życie. 

 

– Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów.

Laureaci konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” 2025: Barbara Twarowska i Maciej Klimek

Laureaci konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” 2025: Barbara Twarowska i Maciej Klimek

 Z Barbarą Twarowską i Maciejem Klimkiem rozmawia Bartłomiej Korpak

 

Barbara Twarowska, judo. Srebrna indywidualnie i brązowa drużynowo medalistka Mistrzostw Europy Kadetów w Sofii, brązowa medalistka Mistrzostw Świata Kadetów w Limie. Zawodniczka Hato Judo Warszawa. Trenerka Karolina Koszela.

 

Maciej Klimek, pięciobój nowoczesny. Złoty medalista w sztafecie Mistrzostw Europy Młodzieżowców U-22 w Sofii, srebrny medalista Akademickich Mistrzostw Świata w sztafecie. Zawodnik UKS G-8 Bielany, TRP Victoria Radom. Trener Marcin Fokt.

 

– Jak zaczęła się wasza aktywność sportowa? Kto was zainspirował do uprawiania tych dyscyplin sportu?

Barbara: – Ja zaczęłam trenować w pierwszej klasie podstawówki, kiedy można było uczestniczyć w zajęciach „Treningu próbnego”. Rodzice zgodzili się na mój udział w treningach, co było rodzinną kontynuacją po moim starszym bracie, też trenującym judo. Czyli mam już za sobą 10 lat aktywności. Mieszkam w Warszawie na Ursynowie, a klub Hato organizował właśnie zajęcia judo w szkole do której chodziłam.

 

Maciek: – Moja przygoda z pięciobojem rozpoczęła się od pływania, które zacząłem uprawiać na zajęciach w I klasie podstawówki. Była to klasa sportowa, w szkole w której pracowała moja mama. Zajęcia pływackie bardzo dobrze wpływają na budowanie sprawności ogólnej i to mi się udało. Na poziomie podstawówki, w szóstej klasie, zaczęły się moje pierwsze sukcesy w pływaniu i wciągnęło mnie to do rywalizacji sportowej, poszerzonej o bieganie. Po skończeniu  podstawówki w Radomiu, edukację gimnazjalną podjąłem w Warszawie.

 

– Na jakim etapie edukacji jesteście w tym momencie i jakie dalsze wyzwania przed wami? Czy jest pomysł na wzięcie udziału w takim wyzwaniu „trenuje i studiuje”? 

Barbara: – Teraz jestem w III klasie liceum. A w sportowym wymiarze jestem cały czas w ursynowskim klubie, a łączeniu nauki w liceum z obowiązkami wynikającymi z rywalizacji sportowej idzie mi bardzo dobrze. Po maturze chciałabym podjąć studia w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, położonej bardzo blisko mojego mieszkania, gdzie rodzinnie przebywamy od wielu lat.

 

Maciek: – Ja studiuje na AWF-ie w Warszawie i w wymiarze tej uczelni „dwutorowa kariera” jest wspierana przez władze uczelni. Jako sportowiec mam stypendium i wsparcie w codziennym łączeniu edukacji z obowiązkami szkolenia sportowego. Jak zdawałem egzamin na uczelnię to bez problemu przeszedłem wszystkie testy sprawnościowe, a mój dorobek sportowy był ważnym elementem uzyskania studenckich kompetencji. A, że w uczelnianym AZS nie było sekcji pięcioboju nowoczesnego, to nie miałem wyboru i związałem się z Klubem UKS G-8 Bielany, który w tej dyscyplinie prowadzi szkolenie. Oczywiście jak jest tylko taka  szansa, to reprezentuję moją uczelnię w rywalizacji sportowej w wymiarze ogólnopolskim i światowym. W 2024 roku byłem w składzie reprezentacji uczestniczącej w Akademickich Mistrzostwach Świata w pięcioboju, gdzie w sztafecie, razem z Małgorzatą Karbownik, zdobyliśmy srebrny medal.

 

– Czy w waszych wspomnieniach zachowały się takie, w których rodzina was wspierała?

Barbara: – Dla mnie rodzina była od zawsze i jest największym wsparciem. Rodzice i dziadek codziennie odwozili mnie na treningi, jeździli ze mną na zawody i zawsze bardzo mnie wspierali.

Maciek: – Tak, rodzice zawsze towarzyszyli moim pasjom. Były lata, gdzie oprócz pływania i biegania, grałem też w szkolnych drużynach piłkarskich.

 

– Gratulacje z tytułu uzyskanych dzisiaj wyróżnień i nagród, jakie macie dalsze plany?

Barbara: – Dużo się w sporcie dzieje, jeszcze dzisiaj jadę na zawody „Pucharu Europy”, a prawdziwym wyzwaniem będą Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles w 2028 roku.

Maciek: – Najbliższe Igrzyska Olimpijskie są marzeniem i najważniejszym sportowym wydarzeniem. W tym roku będę kończył studia na poziomie licencjackim, także muszę się też i do tego wyzwania odpowiednio zaangażować.

– Dziękuję za rozmowę.

Młodzieżowe show w Pałacyku Szustra

Młodzieżowe show w Pałacyku Szustra

 Po kilku dniach świetnej, słonecznej pogody, prawdziwie wiosennej, przychodzi zachmurzenie, deszcz parogodzinny, chłód. Jest 13 dzień marca 2025 r. Nie jesteśmy przesądni, ale 13 marca o godzinie 13.00, to już brzmi nieco groźnie! Właśnie tego dnia i o tej godzinie rozpoczyna się Gala Konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie”. Nie zważając na przesądy, jesteśmy dobrej myśli. Wszak to właśnie czas na wyróżnienie młodych, utalentowanych sportowców Warszawy i Mazowsza za to, co osiągnęli w sporcie, w roku 2024.

 

To już trzecia edycja tego konkursu. Warszawsko-Mazowiecka Rada Olimpijska trzeci rok z rzędu nagradza dwunastkę, a w latach minionych nawet 1trzynastkę młodych sportowców. To prawdziwe sportowe perełki – młodzi, zdolni, pełni sportowego zapału i nadziei na wielkie kariery.

 

Pałacyk Szustra dodaje splendoru całemu wydarzeniu. Wszak Pałacyk jest posiadaczem  długiej, zawikłanej historii  jego właścicieli. Skryty wśród starych drzew Parku Morskie Oko,   bije dumą niezależnie od pogody. W tym roku wita nas w deszczu, ale niezmiennie uroczo.

A wewnątrz rozbrzmiewa muzyka, to dźwięki chopinowskiego walca. Gra trzynastolatka, Zuzanna Wojdak. Przyjechała do nas, wraz ze swoją mamą, z Krakowa. Gra pięknie. W niewielkiej salce Pałacyku wszyscy są zasłuchani. Z każdym dźwiękiem rośnie nastrój wydarzenia. Zuzanna, młody talent muzyczny daje subtelny, finezyjny, delikatnie emocjonalny początek Gali.

 

Prezes Warszawsko-Mazowieckiej Rady Olimpijskiej, Zenon Dagiel, burmistrz Mokotowa, Rafał Miastowski i prezes PKOl, Radosław Piesiewicz gratulują laureatom i trenerom, życzą  im kolejnych sukcesów. Medalista olimpijski, Jerzy Pietrzyk mówi o wspaniałym uczuciu, kiedy marzenia sportowe się spełniają.

 

Dziennikarz redakcji sportowej TVP, Patryk Ganiek rozpoczyna prezentację laureatów i ich trenerów. Na ekranie ukazują się zdjęcia sportowców i opis ich sukcesów. Laureaci otrzymują „Dyplomy Uznania” i bony z kwotą pieniężną. Trenerzy otrzymują „List Gratulacyjny” i galanterię skórzaną. Wszyscy torby z gadżetami. Lekki tłok przy wręczaniu nie przeszkadza, aby wszyscy otrzymali wszystko, co jest dla nich przygotowane. Patryk Ganiek zdąża przeprowadzić z każdym laureatem mini wywiad. Czyni to ze swadą i swobodą. Profesjonalnie i ciekawie.

 

„Szermierka skradła nam serca, gdy w Paryżu Polki zdobywały brązowe medale. Czy Natalia Kuś będzie tą, która zabierze nas w Los Angeles do medalowej krainy? – Natalia z pewnością  tak chciałaby, ale czy tak będzie? Rok 2024 był dla niej znakomity, zdobyła brązowe medale  w drużynie i indywidualnie w mistrzostwach Europy, w dwóch kategoriach wiekowych.

 

„Obręcze, piłka, maczugi, wstążka z tym wszystkim kapitalnie radzi sobie Olivia Maslov. Pełna elegancja. Trenerka zdradziła nam, że jak tak dalej będziesz się rozwijać, to w Los Angeles stać cię na walkę o medal! Sport jest nieprzewidywalny, walczymy o

najwyższe. Oliwia zdobyła brązowy medal mistrzostw Europy w ćwiczeniu z obręczami”.

 

„Pokonałeś Duńczyka, Uzbeka, Bośniaka i Hiszpana nie tracąc rundy. Masz swojego idola, który jest trochę…  showmanem. Ty też masz zadatki na … showmana!” – „Może trochę tak. Każda walka mnie cieszy” to Michał Szadkowski, srebrny medalista mistrzostw świata juniorów w taekwondo.

 

„Mateuszu twoimi idolami są Robert Kubica i Max Verstappen. Mamy łyżwiarza zakochanego światem motosportu”.  Mateusz  Śliwka: „Interesuje mnie szybkość i poniekąd balansowanie na granicy rozsądku. Prędkość i przekraczanie limitów. Łyżwiarstwo to też sport, w którym liczy się szybkość.”

 

Barbara Twarowska wygląda na szczupłą, skromną dziewczynę, ale jak mówi w walce się zmienia, jest dynamiczna, twarda, sportowo agresywna. Jak widać to przynosi efekty. Basia zdobyła medale mistrzostw świata i Europy. Trenerka mówi o niej w samych superlatywach. Będzie z niej prawdziwa mistrzyni.

Patryk Ganiek wyszukuje ciekawostki ze sportowych życiorysów naszych dzisiejszych bohaterów.

 

Przerwa w prezentacjach daje nam możliwość ponownego posłuchania i obejrzenia gry Zuzi  Wojdak. Zuzia dopiero co wróciła z Londynu, gdzie zdobyła I nagrodę w kategorii do lat 14. oraz nagrodę publiczności, oczywiście w konkursie chopinowskim. My słuchamy, tym razem, utworu spokojnego, niemal lirycznego, w języku fachowców zwanego utworem kantylenowym!

 

Dwójka kolejnych laureatów, to pięcioboiści. Pięciobój nowoczesny zmienia swoje konkurencje. Małgorzata Karbownik medalistka mistrzostw świata i Europy opowie nam później, czy żałuje koni, które zniknęły z pięcioboju.

 

Maciej Klimek złoty i srebrny medalista  zawodów mistrzowskich w roku 2024, startujący  w rywalizacji drużynowej ze swym partnerem Hubertem Skibiakiem, obiecuje walkę o kolejne medale.

 

Pierwszy od dawna polski sukces w woltyżerce jest dziełem Jakuba Roguskiego. To brązowy medal mistrzostw Europy. Zawodnik Stajni Ojcowizna jest podekscytowany tym osiągnięciem.  Na czym polega punktacja w woltyżerce? – o tym dowiemy się w

osobnym wywiadzie z Jakubem.

 

Żałujemy, że nie dotarła na Galę Weronika Araśniewicz, brązowa medalistka mistrzostw Europy U-17 w piłce nożnej. Ale Weronika jest już w Barcelonie, idzie w ślady Ewy Pajor, dziś gwiazdy polskiej piłki nożnej i FC Barcelona.

 

Obowiązki sportowe zatrzymały też sztangistkę, Julię Machniewską, która w roku 2024, w Salonikach zdobyła złoto w mistrzostwach Europy juniorów.

 

Wiktoria Gadajska, radomianka, 18-latka, która zdobywając srebrny medal mistrzostw świata juniorów, w biegu na 400 m ppł. przeszła do historii polskiej lekkoatletyki bijąc juniorski rekord Polski na tym dystansie.

 

Na ekranie oglądamy też zdjęcie Amelii Ptasińskiej, złotej „kadetki” mistrzostw Europy w judo. Amelia wcześniej powiedziała, że w finale poszło jej łatwiej niż w półfinale. Półfinał z Włoszką był walką o wszystko. W mistrzostwach świata juniorów Amelia  zdobyła brąz.

 

Na Gali obecni są olimpijczycy: Urszula Kielan, srebrna medalistka w skoku wzwyż na igrzyskach w Moskwie; Dariusz Goździak, który wraz z kolegami zdobył złoty olimpijski medal w drużynowym konkursie pięcioboju nowoczesnego, podczas igrzysk w Barcelonie;   Marian Sypniewski, florecista, dwukrotny brązowy medalista w konkursach drużynowych, medale zdobywał  w Moskwie i Barcelonie. I wcześniej już wymieniany Jerzy Pietrzyk, który kończył srebrną sztafetę 4 x 400 metrów w Montrealu w 1976 roku. 

Wśród gości, obok tych, którzy zabierali głos są także: zastępca burmistrza dzielnicy Mokotów, Marek Rojszyk, naczelnicy wydziałów mokotowskiego urzędu: Ewa Bujalska, Elżbieta Iglewska, dyrektor Dzielnicowego Ośrodka Sportu, Krzysztof Rosiński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Służew nad Dolinką”, Grzegorz Jakubiec, prezes zarządu Głównego TKKF, Jacek Bączkowski, dyrektor Unii Związków Sportowych Warszawy i Mazowsza, Piotr Śliwiński, dyrektor Towarzystwa im. Fryderyka Chopina, Ewa Sławińska-Dahlig. Prezesi Mazowieckich Związków Sportowych: Gimnastyki, Michał Bałaga i Szermierki, Piotr Sadowy, a także prezes Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, Maria Korecka-Soszkowska. Liczne grono gości doceniło wagę młodych talentów, wszak to nie tylko młode talenty sportowe, ale także młody talent muzyczny i młody talent dziennikarstwa sportowego.

 

Finał Gali godny finału prestiżowej imprezy. Rondo a la mazur w wykonaniu Zuzanny Wojdak. Nie wahamy się powiedzieć: finał wirtuozowski!

 

Na koniec zdjęcia, wywiady, które ukażą się na stronie internetowej WMROl i Facebooku. Kawa, smaczne słodycze. Rozmowy.

 

Będziemy śledzili losy sportowe naszych dzisiejszych bohaterów w ich rywalizacji na sportowych arenach Europy i świata. Czy rok 2025 przyniesie im kolejne ważne sukcesy, awans w sportowej hierarchii i spełnianie marzeń, które zawsze gdzieś bliżej lub dalej  nazywają się „olimpijskim medalem”?  Los Angeles? Brisbane?

Polski sport potrzebuje wielkich talentów, które przerodzą się w wybitnych sportowców. Żeby tak się stało, talent musi być wsparty wielką pracą. Kiedyś George Bernard Shaw na pytanie, co ważniejsze dla sukcesu, talent czy pracowitość? – odpowiedział: „A co ważniejszew rowerze, przednie czy tylne koło?”

 

Za 15 lat, jak dobrze pójdzie, igrzyska olimpijskie odbędą się w Polsce, głównie w Warszawie. Jak wielkie sprawy dobrze pójdą nie tylko w Polsce, ale także na świecie. Jak świat zmądrzeje! Starożytni zawieszali wszelkie wojny na czas igrzysk. Czy dzisiejszy świat, czy jego najwięksi przywódcy będą chcieli, czy będą umieli zaprowadzić światowy pokój?

 

W Paryżu gospodarze igrzysk pokazali piękno sportu i jego rolę dla pojednania ludzi całego świata. „Imagine” tak właśnie wybrzmiało nad Sekwaną. Jak bardzo chcielibyśmy, aby nasi tegoroczni laureaci byli współtwórcami pojednania świata poprzez sport, na kolejnych igrzyskach olimpijskich. Trzymamy za was kciuki.

 

Jan Wieteska

III Gala Konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie”

III Gala Konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie”

 Po raz trzeci z rzędu Warszawsko-Mazowiecka Rada Olimpijska wyróżnia sportowe talenty. „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” to konkurs dedykowany młodym sportowcom z Warszawy i Mazowsza, którzy osiągnęli znakomite wyniki sportowe w minionym roku. W tym przypadku w 2024 r. Kapituła Konkursu, spośród ponad sześćdziesięciu zgłoszonych kandydatów, wybrała jedenastu laureatów w dyscyplinach olimpijskich i jednego laureata w dyscyplinach nieolimpijskich. Zwycięzcy, podczas uroczystej III Gali, otrzymali okazjonalne Dyplomy oraz nagrody, zaś trenerzy Listy Gratulacyjne i okolicznościowe upominki. Współgospodarzem III Gali są władze dzielnicy Mokotów, które podczas uroczystości były reprezentowane przez burmistrza Rafała Miastowskiego i wiceburmistrza, Marka Rojszyka.

 

W uroczystości, obok laureatów, wzięli udział trenerzy oraz prezesi  mazowieckich związków sportowych, z których wywodzą się laureaci oraz znani z sukcesów olimpijczycy Warszawy i Mazowsza, a także gość specjalny Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Radosław Piesiewicz. Gala konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” miała miejsce 13 marca br. o godz. 13.00 w Warszawie, w Pałacyku Szustra, przy ul. Morskie Oko 2.

 

Obszerną relację z III Gali Konkursu wraz z fotoreportażem oraz rozmówki z laureatami zamieścimy niebawem. Poniżej prezentujemy tegorocznych zwycięzców konkursu.

Laureaci konkursu „Młode Talenty – Nadzieje Olimpijskie” 2025

 

Sporty Olimpijskie

 

Weronika Araśniewiczpiłka nożna – ur. 2008 r. Brązowa medalistka Mistrzostw Europy U-17, wicemistrzyni Polski w futsalu U-17, w sezonie 2023/24 zawodniczka KKP Diamenty Warszawa, obecnie FC Barcelona. Pierwszy trener Witold Piskorek, trener narodowej kadry juniorek Marcin Kasprowicz.

 

Wiktoria Gadajska – lokkoatletyka – ur. 2006 r. Srebrna medalistka Mistrzostw Świata Juniorów w Limie, w biegu na 400 m ppł. Zawodniczka RLTL Radom. Trener Artur Błasiński.

 

Małgorzata Karbownik – pięciobój nowoczesny – ur. 2005 r. Brązowa drużynowa medalistka Mistrzostw Świata Juniorów U-22 w Aleksandrii, srebrna medalistka Mistrzostw Europy U-24 w Drzonkowie. Zawodniczka CWKS Legia Warszawa. Trener Krzysztof Gawlikowski.

 

Maciej Klimek – pięciobój nowoczesny – ur. 2003 r. Złoty medalista w sztafecie Mistrzostw Europy Młodzieżowców U-22 w Sofii, srebrny medalista Akademickich Mistrzostw Świata w sztafecie. Zawodnik UKS G-8 Bielany, TRP Victoria Radom. Trener Marcin Fokt.

 

Natasza Kuś – szermierka, floret – ur. 2007 Brązowa drużynowa medalistka Mistrzostw Europy Juniorów U-20 w Neapolu, drużynowa mistrzyni Europy Juniorów U-17 i brązowa medalistka indywidualnie ME Juniorów U-17 we florecie. Zawodniczka KS d’Artagnian Ursynów. Trener Dariusz Parzuchowski.

 

Julia Machniewska – podnoszenie ciężarów – ur. 2007 r. Złota medalistka Mistrzostw Europy Juniorów Młodszych w Salonikach, kat. 84 kg. Zawodniczka CLKS Mazovia Ciechanów. Trener Patryk Słowikowski.

Olivia Maslov – gimnastyka artystyczna – ur. 2009 r. Brązowa medalistka Mistrzostw Europy Juniorów w Budapeszcie, mistrzyni Polski juniorów, złota medalistka międzynarodowych zawodów FIG: San Marino Cup, Gracia Cup,Tallin Open Cup, Aphrodite Cup, LUX TG Cup. Zawodniczka UKS Irina Mokotów. Trenerka Irina Lortkipanidze.

 

Amelia Ptasińska – judo – ur. 2007 r. Złota medalistka Mistrzostw Europy Kadetów w Sofii, kat. 63 kg, brązowa medalistka Mistrzostw Świata Juniorów Młodszych w Limie. Zawodniczka Klubu Judo Halinów Team. Trener Bartłomiej Bogdaniuk.

 

Michał Szadkowski – taekwondo – ur. 2007 r. Srebrny medalista Mistrzostw Świata Juniorów w Chuncheon, w kat. 78 kg. Zawodnik UKS G-8 Bielany. Trener Maciej Kaczorowski.

 

Mateusz Śliwka łyżwiarstwo szybkie – ur. 2005 r. Brązowy medalista Mistrzostw Świata Juniorów w biegu drużynowym Team Sprint w Hachinohe City, złoty i brązowy medalista Mistrzostw Polski w wieloboju. Zawodnik UKS 3 Milanówek. Trener Artur Parchan.

 

Barbara Twarowska – judo – ur. 2008 r. Srebrna indywidualnie i brązowa drużynowo – medalistka Mistrzostw Europy Kadetów w Sofii, brązowa medalistka Mistrzostw Świata Kadetów w Limie. Zawodniczka Hato Judo Warszawa. Trenerka Karolina Koszela.

 

Laureat konkursu „Młode Talenty – Nadzieje Olimpijskie” 2025

 

Sporty Nieolimpijskie

 

Jakub Roguski – woltyżerka – ur. 2006 r. Brązowy medalista Mistrzostw Europy Juniorów w woltyżerce, Berno 2024. Zawodnik Stajni OJCOWIZNA. Trenerka Michelle Kung.

Sportowe kluby Warszawy: MARYMONT cz. III

Sportowe kluby Warszawy: MARYMONT cz. III

 W cyklu pod tym tytułem prezentujemy warszawskie kluby sportowe. Kluby duże z wieloma sekcjami i dyscyplinami i te małe skoncentrowane na jednej dyscyplinie, te z dorobkiem kilku pokoleń i te całkiem nowe na warszawskiej mapie sportowej. Dziś część III, historia sekcji łuczniczej klubu „Marymont”, materiał  przygotowany przez Maję Stryjecką-Rejmer (wiceprezes Stowarzyszenia) i Adama Pazdykę, z którym rozmowa jest podsumowaniem działalności klubu.

 

 

Od sekcji łuczniczej RKS „Marymont” do Stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont”

 

Na początku lat sześćdziesiątych XX wieku, w wyniku połączenia RKS „Marymont” z KS „Syrena” Warszawa powstaje na Marymoncie sekcja łucznicza, dodatkowo zasilona w roku 1973 połączeniem z KS „Łączność” Warszawa. Od początku jest to silna sekcja, której zawodniczki i zawodnicy wielokrotnie zdobywają medale mistrzostw Polski.

 

W tym czasie w RKS „Marymont” trenuje i zdobywa medale Irena Szydłowska, późniejsza srebrna medalistka IO w Monachium (1972 r.) już w barwach KS „Drukarz”. Gwiazdą sekcji łuczniczej jest Maria Mączyńska, obecna w Marymoncie w latach 1971-1979. To mistrzyni świata indywidualna i zespołowa z Amersfoort w 1967 roku oraz olimpijka z Monachium. W barwach „Marymontu” wielokrotnie zdobywała medale mistrzostw świata, Europy oraz biła rekordy świata i Europy.

Zawodnikiem „Marymontu” w latach 1971-83, był Tomasz Leżański, również olimpijczyk z Monachium. Tomasz Leżański w latach późniejszych kontynuował karierę sportową już jako łucznik niepełnosprawny w barwach KSN Start Warszawa, reprezentując wielokrotnie Polskę podczas Igrzysk Paraolimpijskich. Srebrny medalista Igrzysk Paraolimpijskich Atlanta 1996 oraz Ateny 2004, wielokrotny medalista MŚ i ME.

 

Szkoleniowcami w „Marymoncie” byli wybitni trenerzy: Mieczysław Nowakowski, Michał Januszewski, Grażyna Pękalska oraz Adam Pazdyka, który w roku 1981 rozpoczyna pracę trenerską w klubie, by wkrótce zostać trenerem głównym sekcji łuczniczej. Pod jego okiem sekcja rozwija się prężnie osiągając niezliczone sukcesy na arenie krajowej oraz liczne poza granicami kraju. Międzynarodowe sukcesy to przede wszystkim starty olimpijskie Jacka Gilewskiego i Sławomira Napłoszka w IO Barcelonie (1992  r.) oraz Grzegorza Targońskiego w Sydney (2000 r.).

 

W 1996 roku podczas, Mistrzostw Świata Juniorów w San Diego, Marta Podkopiak zdobywa brązowe medale indywidualnie i zespołowo, a Grzegorz Targoński srebrny w zespole. Kolejny międzynarodowy sukces juniorski ma miejsce podczas Mistrzostw Świata w Ogden w 2009 roku, kiedy to Anna Grzelak zdobywa medal brązowy w zespole.

 

Od początku lat dziewięćdziesiątych, w wyniku transformacji ustrojowej, zaczynają nawarstwiać się kłopoty finansowe klubu. W związku z trudną sytuacją, w 2010 roku powstaje pomysł zawiązania stowarzyszenia, którego rolą ma być wspomaganie finansowe szkolenia w sekcji łuczniczej. Członkami założycielami stowarzyszenia zostają zawodnicy sekcji łuczniczej: Mariusz Wróblewski, Maja Stryjecka-Rejmer, Joanna Austyn-Gawryś, Dariusz Gawryś, Norbert Słowik, Karolina Ferdyn, Grzegorz Bilecki, Agnieszka Bilecka oraz Adam Pazdyka. W ostatnich dniach roku rejestrują stowarzyszenie, które już rok później odegra ważną rolę. Prezesem, do dziś wybieranym co kadencję na to stanowisko, jest Mariusz Wróblewski, a wiceprezesem Maja Stryjecka-Rejmer.

 

W 2011 roku w wyniku finansowej i organizacyjnej zapaści klubu, sekcja łucznicza, podobnie jak inne sekcje, na mocy porozumienia opuszcza w całości RKS „Marymont”. Łucznicy zmuszeni są do przystąpienia, do nowopowstałego UKS „Marymont”, który okazał się całkowicie niewydolny organizacyjnie. Po krótkim i dramatycznie zakończonym epizodzie  współpracy rezygnują z członkostwa i przechodzą pod barwy Stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont”. W wyniku konieczności natychmiastowej kontynuacji szkolenia, stowarzyszenie staje się z dnia na dzień sportowym klubem łuczniczym.

 

Zawodnicy i trener Adam Pazdyka, stanowią zżyty, ambitny zespół i mimo ogromnych początkowych trudności finansowych kontynuują sportowe kariery, które szybko owocują  kolejnymi sukcesami. W 2013 roku Kacper Sierakowski, zostaje indywidualnym wicemistrzem świata juniorów w Wuxi, Chiny. W roku 2015 Sławomir Naploszek zajmuje 4. miejsce w I Igrzyskach Europejskich w Baku. W II Igrzyskach Europejskich w Mińsku, w 2019 roku startuje Kacper Sierakowski. W 2021 roku Kacper Sierakowski zdobywa w mikście brązowy medal Mistrzostw Europy w Antalyi. W tymże roku Sławomir Napłoszek, po raz drugi w karierze, uzyskuje kwalifikację olimpijską i startuje w IO w Tokio. Rok 2023, to sukces dwóch marymonckich zawodniczek – Aleksandry Ozdoby i Barbary Grzybek, które w zespole zdobywają medal brązowy, podczas Mistrzostw Świata Juniorów w Limerick. Ponadto w tym roku dwóch naszych zawodników, Kacper Sierakowski i Sławomir Napłoszek startuje w III Igrzyskach Europejskich w Krakowie.

 

Stowarzyszenie „Łuczniczy Marymont” jest też organizatorem jednej z największych imprez łuczniczych w kraju, Międzynarodowego Memoriału Mieczysława Nowakowskiego. Mieczysław Nowakowski był wybitnym trenerem i niezwykle lubianym wychowawcą. Trenował między innymi Marię Mączyńską i Tomasza Leżańskiego. Miał rękę i oko do ludzi. Wprowadził do techniki łuczniczej wiele udoskonaleń, a do sprzętu łuczniczego kilka konstrukcyjnych nowości, podnosząc wyniki na dużo wyższy poziom. Memoriał organizowany jest cyklicznie od 20 lat. Uczestniczy w nim co roku ponad 200 zawodniczek i zawodniczek w łukach olimpijskich, bloczkowych i barebow. Organizatorzy starają się, aby impreza stała na najwyższym poziomie organizacyjnym. Przygotowują ją własnymi siłami i rękami. W zeszłym roku impreza została nagrodzona w kategorii „Sportowa Impreza Roku” podczas organizowanej przez Urząd Dzielnicy Żoliborz Gali Sportu Klubowego.

 

Kilka informacji na temat łuczniczych Mistrzów Polski z Marymontu:

 

Wygrywając w 2024 roku mistrzostwa Polski, zawodnik Marymontu Antoni Powała, został dziewiątym Mistrzem Polski seniorów z warszawskiego Żoliborza. Zdobytych indywidualnych mistrzowskich tytułów było znacznie więcej, bo niektórzy zawodnicy zdobywali je kilkukrotnie. Sztuki tej dokonali: Bogdan Mączyński (1962, 1966, 1968, 1969), Stefan Kurzawiński (1965), Zbigniew Ścibor (1981), Michał Szymczak (1982), Sławomir Napłoszek (1994, 2016, 2017), Grzegorz Targoński (1997), Kacper Sierakowski (2014), Piotr Starzycki (2021, 2023), Antoni Powała (2024).

 

Zespół Marymontu został w 2024 roku Zespołowym Mistrzem Polski seniorów wśród mężczyzn po raz 16. (konkurencja rozgrywana od 1987 roku), co stanowi rekord wśród polskich klubów. Zespół pań stawał na najwyższym stopniu podium na imprezie tej rangi siedem razy. Mikst zwyciężał dwa razy, w historii konkurencji rozgrywanej od 2010 roku.

 

Spektakularnym sukcesem mogą pochwalić się nasi zawodnicy, którzy dwukrotnie przywieźli cztery na pięć możliwych do zdobycia złotych medali z mistrzostw Polski. Po raz pierwszy zdarzyło się to w roku 2014, kiedy to w Boguchwale zwyciężyliśmy indywidualnie wśród mężczyzn, zespołowo w kobietach i mężczyznach oraz w mikście. Mistrzem Polski w 2014 roku został Kacper Sierakowski. Mistrzowski mikst to Paulina Tyszko i Sławomir Naploszek. Złoty zespół męski w składzie: Kacper Sierakowski, Sławomir Napłoszek i Roman Pękalski. Mistrzyniami w zespole zostały wtedy: Paulina Tyszko, Anna Grzelak, Maja Stryjecka – Rejmer oraz Ewa Sobieraj. Można jeszcze dodać, że z Boguchwały przywieźliśmy dodatkowo srebro w mikście – Maja Stryjecka-Rejmer i Roman Pękalski oraz brąz indywidualnie – Sławomir Napłoszek.

 

Ten sukces został powtórzony dziesięć lat później w 2024 roku, w Żywcu. Mistrzem Polski został Antoni Powała, zespołowymi mistrzami panowie: Kacper Sierakowski, Antoni Powała, Piotr Starzycki. Wśród kobiet zwyciężył zespół w składzie: Aleksandra Ozdoba, Magdalena Zając, Kamila Napłoszek, Zuzanna Napłoszek. Złoty mikst to Aleksandra Ozdoba oraz Piotr Starzycki. Dodatkowo Kamila Naploszek i Kacper Sierakowski zdobyli w konkurencji mikst brązowy medal.

 

Stowarzyszenie „Łuczniczy Marymont” pozostaje jedynym klubem, któremu udało się dokonać takiej sztuki.

 

Opracowanie: Maja Stryjecką-Rejmer (wiceprezes Stowarzyszenia) i Adam Pazdyka

NASZ KLUB, NASZE PASJE

Rozmowa z Adamem Pazdyka trenerem i organizatorem szkolenia sportowego:

 

Adam Pazdyka, absolwent warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Zawodnik RKS „Marymont” w latach 1970-1981. Od roku 1981 trener łucznictwa w RKS „Marymont” do końca działalności klubu. W latach 1995-2000 pracował równocześnie w Miejskim Ludowym Klubie Sportowym jako główny trener sekcji łuczniczej. Od roku 2011 trener Stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont”. Jako trener kadry i kierownik wyszkolenia Polskiego Związku Łuczniczego brał udział w przygotowaniach reprezentacji Polski do Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie (1992), Atlancie (1996), Sydney (2000) oraz w przygotowaniach kadry narodowej osób niepełnosprawnych do Igrzysk Paraolimpijskich w Atlancie, Sydney i Atenach (2004). Trener Katarzyny Klaty, która pod jego okiem zdobyła w zespole brązowy medal Igrzysk Olimpijskich w Atlancie oraz Kacpra Sierakowskiego wicemistrza świata juniorów Wuxi 2013. Spod jego ręki wyszło wielu olimpijczyków, paraolimpijczyków, mistrzów i wicemistrzów świata, Europy i Polski.

 

– Od kiedy rozpoczęła się pana przygoda z łucznictwem?

– Do łucznictwa trafiłem przez przypadek w roku 1970. Jako chłopiec zafascynowany piłką nożną wdzierałem się na teren RKS „Marymont”, żeby pograć z kolegami na najlepszej w okolicy murawie, która znajdowała się gdzie? Na torach łuczniczych! Często przeganiano nas stamtąd. Pewnego razu jeden z trenerów, Andrzej Podstolski, zgarnął nas i dał nam łuki. Przychodziliśmy tam sobie postrzelać, ale nie wszystkim się to spodobało. Po kilku tygodniach  z całej piłkarskiej drużyny w łucznictwie zostałem tylko ja. Jestem właścicielem jedynego w Warszawie sklepu ze sprzętem łuczniczym. Mam ogromną satysfakcję, że dzięki temu sklepowi do łucznictwa trafiły rzesze amatorów i wyczynowców. Niektórzy moi klienci stali się moimi serdecznymi przyjaciółmi.

 

100 lat funkcjonowania Klubu „Marymont” już za nami, co z tego okresu należałoby zapamiętać na zawsze, jakich sportowców, jakie dyscypliny sportu, jakie działania, które budowały pozycję „Marymontu” w sporcie warszawskim i ogólnopolskim?

– Jestem Żoliborzaninem od urodzenia. Mój dom rodzinny stoi niedaleko klubu. Deptałem marymoncką trawę od dziecka, najpierw jako zawodnik, później jako trener. Tu się wychowałem, tu zdobywałem medale, tu podziwiałem wspaniałych sportowców i trenerów. Sukcesów do zapamiętania jest wiele. Także wielu zawodników i zawodniczek przewinęło się przez RKS „Marymont”. To był duży wielosekcyjny klub z ogromnymi sukcesami. Nie do zapomnienia są spektakularne sukcesy medalowe z Igrzysk Olimpijskich, mistrzostw świata i Europy szermierzy: Witolda Woydy, Lecha Koziejowskiego, Ryszarda Parulskiego, Adama Kalińskiego, Janusza Olecha, Wojciecha Zabłockiego, łyżwiarki szybkiej Erwiny Ryś-Ferens. Dumą klubu byli też świetni łucznicy i łuczniczki, których mogłem obserwować, wśród nich nasza gwiazda Maria Mączyńska, fenomenalna technicznie i mentalnie. Mistrzyni świata indywidualna i zespołowa, rekordzistka świata, wielokrotna medalistka mistrzostw świata, niezwykle ujmująca, pogodna osoba. Jej technika oraz praca trenera Nowakowskiego były dla mnie życiową inspiracją. Jolanta Brzezińska rekordzistka

świata z 1971 r. na dystansie 60 m., która była też wielokrotną medalistką mistrzostw Polski. Reprezentowała Polskę na mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy. Tomek Leżański, prawdziwy pasjonat, z którym przez pewien czas pracowałem jako trener. To olimpijczyk, podwójny medalista Igrzysk Paraolimpijskich, a jego sześćdziesięcioletnia kariera sportowa jest najdłuższą karierą w polskim, a może i światowym łucznictwie. Były też rzesze młodych ludzi przewijające się przez boisko piłkarskie, w tym również ja jako dzieciaki wszystkie sekcje, których było tu tak dużo. W tych sekcjach trenowali i wychowywali się młodzi ludzie, otwierały się tu dla nich drzwi czasem do wielkiego świata, a czasem też do dobrego, zwykłego, poukładanego życia. Wspominam też pracę wielu trenerów prawdziwie zaangażowanych w to co robią. Tu się działo ogromnie wiele! RKS był dużą, sportową społecznością.

 

– Rozpoczął pan współpracę z Klubem „Marymont” w latach 70-tych. Sportowe pasje przeniosły się na kompetencje zawodowe w łucznictwie. Po ukończeniu warszawskiego AWF został pan trenerem, szkolił wielu wspaniałych łuczników, którzy odnosili wiele sukcesów. Wielu z nich wystąpiło w olimpijskiej rywalizacji, jak pan ocenia te sukcesy po latach?

– Sukces od razu staje się historią. Już następnego dnia trzeba działać dalej, ale oczywiście sukcesami trzeba też umieć się cieszyć. Wychowałem kilku marymonckich olimpijczyków: Jacka Gilewskiego i Sławomira Napłoszka, (Barcelona 1992 r.) oraz Grzegorza Targońskiego (Sydney 2000 r.). Medal olimpijski to jednak wielkie, nie zawsze spełniane marzenie i zawodnika, i trenera. Mam na koncie taki medal mojej zawodniczki, Katarzyny Klaty, który zdobyła w Atlancie w zespole w 1996 roku. Pracowałem jednak wtedy równolegle w jej macierzystym, podwarszawskim klubie LKS Mazowsze Teresin. Olimpijskie starty moich podopiecznych, to wielka duma i też świadomość, że już sam start w tych niezwykłych zawodach jest sukcesem i wielkim przeżyciem. Prowadzi do niego droga przez ciężką pracę, sukcesy w kraju i medale mistrzostw Europy i świata. Takich medalistów i medalistek też mieliśmy wielu. Szczególnie w kategorii juniorów, bo wtedy młodzi ludzie nie mają jeszcze na głowie obowiązków życiowych i mogą w ogromnej mierze poświęcić się sportowi. Muszę tu wspomnieć o juniorce Marcie Podkopiak, medalistce mistrzostw świata z 1996 roku, Grzegorzu Targońskim, srebrnym medaliście tych zawodów w zespole, o Annie Grzelak, brązowej medalistce mistrzostw świata juniorów z 2009 roku, o Kacprze Sierakowskim wicemistrzu świata juniorów z 2013 roku z Wuxi i o ostatnim sukcesie naszych dwóch zawodniczek, Aleksandry Ozdoby i Barbary Grzybek, które w 2023 zdobyły w zespole brąz mistrzostw świata juniorów w Limerick. Medali mistrzostw Polski moi zawodnicy mają tyle, że naprawdę każdy ma jakiś medal na koncie, a wielu z nich po kilka lub kilkanaście. Te wszystkie sukcesy to przede wszystkim ich zasługa. To oni podjęli ten trud i byli zdeterminowani. Moje zaangażowanie jest zawsze takie samo w każdego, kto podejmie trud systematycznej pracy, jest zawsze niezwykle wysokie i osobiste. Jak to podsumować? Chyba mogę powiedzieć, że trafiliśmy na siebie. Ja chciałem i oni chcieli. Jak jest determinacja, to są sukcesy.

 

Zawieszenie działalności Klubu „Marymont” było  inspiracją do powołania w 2010 roku stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont”. Jakie cele stawia przed sobą ten klub w wymiarze sportu, ale także w upowszechnianiu łucznictwa i aktywności w środowisku młodzieży?

– Czasy RKS „Marymont”, to w dużej mierze czasy przed transformacją, kiedy dużo łatwiej można było organizować działalność sportową. Samo to, że możliwe było stworzyć i utrzymać dla sportu taki obiekt, jest rzeczą do pozazdroszczenia. Nie obywało się bez konfliktów, ale byt sportowy mieliśmy zapewniony. W gestii państwa było zapewnienie środków na działalność klubów. Kluby były miejscami społecznie ważnymi. W tej chwili kluby są właściwie prywatnymi przedsięwzięciami i mają szansę istnieć tylko dzięki samozaparciu społecznie działających ludzi, a takich jest niewielu. Na przykład, w nielicznych dyscyplinach można być zawodowym trenerem, to znaczy trenerem, który żyje z tej pracy. Teraz najczęściej trener musi zapewnić sobie byt pracując, a trenerem jest po godzinach. Niewielu ludzi podejmie takie wyzwanie poświęcając swój wolny czas i czas swojej rodziny. Trenerzy nie są umocowani w systemie sportu i coraz trudniej o młodych, którzy widzieliby siebie w tej roli.

Patrząc wstecz na „marymoncki” sport trudno mi zrozumieć jak mogło stać się to, co stało się z tym dorobkiem. Myślę, że ludziom, którzy zarządzali klubem zabrakło kompetencji na nowe czasy, a czasy przyszły całkowicie odmienne i trudne. Ze starego „Marymontu” przetrwaliśmy tylko my, tylko łucznicy podjęli wyzwanie utrzymania szkolenia w tym samym miejscu, z tymi samymi ludźmi. Czujemy ciągłość. W naszym klubie mamy wielu zawodników, którzy zaczynali w RKS i dobrze go pamiętają. Naszym prezesem jest Mariusz Wróblewski, który w momencie powstania Stowarzyszenia „Łuczniczy Marymont” był bardzo młodym, jeszcze studiującym człowiekiem, czynnym zawodnikiem. Podjął wyzwanie, wziął zarządzanie klubem na swoje barki i wniósł mnóstwo energii w naszą pracę. Byliśmy załamani, ale chcieliśmy się ratować. W tamtym czasie nie było oczywiste, że przetrwamy. Do dziś zmagamy się z pojawiającymi się problemami, głównie finansowymi. W przypadku takiego klubu jak nasz, najtrudniejszą rzeczą jest zachowanie ciągłości finansowej. Bazujemy na dotacjach miejskich i ministerialnych i co roku zmagamy się z niepewnością, co do wysokości dofinansowania. Nigdy nie wiemy ile to będzie. Musimy zapewnić pieniądze  na obiekty – tory łucznicze i sale w zimie, sprzęt, wyjazdy na zawody. Składki nie mogą przekroczyć rozsądnego pułapu, bo młodzież wywodzi się z różnych środowisk, nie zawsze szczególnie zamożnych, a chcemy wszystkim zapewnić równe warunki. To wymaga naprawdę niezłej gimnastyki organizacyjnej. Wynajmowane od OSiR Żoliborz obiekty, w szczególności szatnia, pozostawiają wiele do życzenia. Budynek jest w fatalnym stanie, a użytkowane pomieszczenia do jako takiego ładu doprowadzili sami zawodnicy, również ci najmłodsi, remontując je własnymi rękoma. Nie mamy łazienki z prawdziwego zdarzenia, woda doprowadzana jest wężem z ujęcia na boisku. Cały teren czeka od lat na kompleksowy remont. Próbujemy przekonać władze do zachowania torów łuczniczych w niezmienionym wymiarze, ale już widzimy, że we wszystkich pojawiających się planach są one okrajane w przeróżny sposób. Najgorsze, że niekoniecznie z przeznaczeniem na sport. Jest to o tyle niepokojące, że na Żoliborzu nie ma już terenów, które mogłyby zostać przeznaczone na uprawianie sportu wyczynowego, więc odcinanie kolejnych kawałków na rekreację, na przykład na ogród sensoryczny, jest pozbawione, moim zdaniem, sensu. Zwłaszcza, że po drugiej stronie ulicy jest rozległy park Kępa Potocka.

Wśród celów jakie przyświecają nam w działalności klubu, najważniejszymi są te związane z pracą wychowawczą. Jestem bardzo dumny z moich zawodników i zawodniczek, z ich osiągnięć, nawet tych, których sami czasem nie doceniają. Obserwowanie ich rozwoju, postępów, radości ale też rozczarowań i podejmowania walki od nowa jest niezwykle inspirujące i napędzające mnie do pracy. Oczywiście cieszą mnie ich osiągnięcia sportowe, po to przecież tu jesteśmy, ale też to, co osiągają w życiu. Zawsze ogromnie cieszę się, gdy potrafią połączyć sportową pasję z nauką i pracą, że i w sporcie i poza nim są pracowici i ambitni, że potrafią czerpać z doświadczeń zdobytych w sporcie i budować na nich dobre życie. Jestem dumny, gdy potrafią wziąć na barki odpowiedzialność za innych ludzi, gdy potrafią działać społecznie. Osiągają sukcesy sportowe i zostają magistrami, inżynierami, robią doktoraty, biorą udział w konferencjach naukowych, rozwijają talenty artystyczne, muzyczne, aktorskie, plastyczne, zostają przewodnikami górskimi. Tak, to nasze dzieciaki z Warszawy! Mam nadzieję, że góry pokochali właśnie dzięki temu, że nasze obozy organizujemy od lat w górach i w te góry chodzimy. Wszystko to potrafią robić dobrze, równocześnie ze sportem! Czasem wystarczy świadomość, że po prostu potrafią poradzić sobie z życiowymi trudnościami. Chcemy, żeby tego przede wszystkim uczył sport.

Najbardziej satysfakcjonująca dla nas wszystkich, pracujących na rzecz klubu, jest ta strona wychowawcza. To, że młodzi ludzie mogą tu znaleźć bezpieczne miejsce, dobre środowisko w realnym świecie. Wszyscy zdajemy sobie przecież sprawę z tego jak jest to dziś ważne. Młodzi tu mają to swoje podwórko, tu znajdują przyjaciół, tworzą związki. Nasz klub jest międzypokoleniowy. Zawodnicy zaczynają jako dzieci i niektórzy nie kończą przygody nigdy. To taki sport, który zostaje na całe życie. Przyprowadzają tu swoje dzieci i sami realizują ambicje lub po prostu potrzebę relaksu. Włączają się w życie naszego środowiska. Niektórzy odpływają na jakiś czas, załatwiają najważniejsze życiowe sprawy i wracają. To niesamowicie satysfakcjonujące! To znaczy, że było to dla nich coś dobrego. Coś do czego chce się wrócić.

 

Czy widzi pan  szansę na przywrócenie Klubu „Marymont”, w wymiarze wielosekcyjnej działalności? Czy jest szansa w tym zakresie na współpracę z samorządem Żoliborza, szkołami pracującymi w tej dzielnicy, innymi klubami sportowymi?

– Niestety nie widzę takiej perspektywy. Wszystko zostało rozproszone. Doświadczamy oczywiście pomocy ze strony i miasta i dzielnicy Żoliborz, bez tego nasza działalność stanęłaby raczej pod znakiem zapytania, ale zostały więzi. Stracone zostało zaufanie. Dziś, my łucznicy, zmagamy się z wieloma problemami. Trudno jest nam utrzymać się w Warszawie, która jest wielkim miastem, czasami nieczułym na drobne, jak nasz, niewielkie kluby, a takich stowarzyszeń jak nasze jest mnóstwo w Warszawie. Mimo to, jednak czujemy, że nasze sprawy są w naszych rękach. Po zawieszeniu działalności przez RKS mieliśmy bardzo trudne doświadczenie z UKS-em, w którym znaleźliśmy się trochę nie z własnej woli. Zmuszeni byliśmy przystąpić do niego, żeby móc korzystać z torów łuczniczych. Ta przynależność skończyła się ogromnym rozczarowaniem, sprawami sądowymi. No, była to po prostu katastrofa. Dziś nie wyobrażam sobie jak moglibyśmy zaufać po raz kolejny. Oczywiście życie potrafi zaskakiwać, więc kiedyś może wszystko się zmienić, ale z pewnością nie na tę chwilę. Pewnie dobrze byłoby działać w większej, bardziej sprofesjonalizowanej organizacji i nie mieć wielu kłopotów na głowie. Klubowi jednosekcyjnemu jest z pewnością trudniej przejść w taki tryb.

Próbujemy rozszerzać naszą działalność, otwierać się na nowe grupy wiekowe i rodzaje łuków. W tej chwili, oprócz łuków olimpijskich, mamy w klubie zawodników strzelających z łuków barebow. Jest to kategoria tak zwanego gołego łuku, bez celownika i części oprzyrządowania. W ostatnim roku z naszej grupy wyłoniła się trójka nowych trenerów, którzy podjęli się prowadzenia grup początkujących. Staramy się współpracować z pobliską szkołą podstawową nr 65, w której działa szkolny klub i prowadzone są klasy łucznicze. Część dzieci trafia do nas po ukończeniu szkoły chcąc kontynuować łuczniczą przygodę. Wyzwaniem jest także utrzymanie zawodników jak najdłużej przy czynnym uprawianiu łucznictwa. W łucznictwie dojrzewa się długimi latami i szkoda jeśli zawodnik lub zawodniczka rezygnuje z wyczynu, ponieważ musi zająć się nauką, pracą, rodziną. Staramy się ułatwić im pogodzenie tego wszystkiego, co wiadomo nie jest łatwe.

– Dziękuję za rozmowę.

„Fotografia, to cytat z rzeczywistości”

„Fotografia, to cytat z rzeczywistości”

Z Leszkiem Fidusiewiczem, fotografem sportowym 100-lecia, rozmawia Jan Wieteska.
 
Leszek Fidusiewicz, znakomity fotograf sportowy. W młodości uprawiał lekką atletykę. Był czołowym dziesięcioboistą w Polsce. Członek kadry narodowej. Już w trakcie kariery sportowej zafascynował się fotografią sportową. Fotografia stała się jego życiową pasją. Fotografował wszystkich najlepszych polskich sportowców. Każde jego zdjęcie ma swoją historię! Klub Dziennikarzy Sportowych uznał go za Sportowego Fotoreportera Stulecia. Jego album „Leszek Fidusiewicz i przyjaciele” jest unikalnym zbiorem fotografii sportowych i malarskich interpretacji.
 
W kilka dni po otwarciu wystawy zdjęć Leszka Fidusiewicza w gmachu Polskiego Komitetu Olimpijskiego, spotkaliśmy się by porozmawiać o wystawie, o fotografii i malarstwie, o sporcie, o ludziach sportu, o przyjaciołach.
 
Jan Wieteska – Leszku, na wystawie oglądamy unikalny sposób prezentacji zdjęć. Twoje zdjęcia są powiązane z pracą malarską lub graficzną. To niespotykana forma interpretacji tego, co pokazuje fotografia. Emocje, które są uchwycone na zdjęciu i emocje, które czuje artysta malarz, przeniesione na obraz!
Leszek Fidusiewicz – Tak. Mogłem zrobić prostą wystawę. Powiesić same zdjęcia w jakieś oprawie, zaprosić ludzi. Być może byłoby fajnie. Ale chciałem zaprezentować siebie jako twórcę w bardziej spektakularny sposób. Może bardziej sugestywny, bardziej oryginalny. A miałem to szczęście, że fotografowałem wielkie gwiazdy polskiego sportu: Irenkę Szewińską, Grażynkę Rabsztyn, Tereskę Sukniewicz. Zaprosiłem grono artystów-malarzy, aby zechcieli wybrać jedno moje zdjęcie i zinterpretować je obrazem.
 
– Tak powstała unikalna forma wystawy. Twoje „Inspiracje” pokazujesz nie pierwszy raz. Ale o tym nieco później. Mówmy o obecnej wystawie. Swoją opowieść zacząłeś od trójki wybitnych polskich sportowców, dziś znanych na całym świecie. To Robert Lewandowski, Iga Świątek i Pia Skrzyszowska.
– Zależało mi na tym, żeby tu znaleźli się najlepsi dziś polscy sportowcy. Pia jest moją ulubioną zawodniczką. Nie mogło jej zdjęcia zabraknąć na wystawie. Wierzę, że przyjdzie taki czas, że będzie biła rekordy i zdobywała medale.
 
– Oglądamy dynamiczne zdjęcie Skrzyszowskiej i ilustrację Anny Mierzejewskiej.
– Tak, z tym wiąże się ciekawa historia. Pewnego razu byłem, wraz z Andrzejem Personem, zaproszony do Włodzimierza Puzio. Włodzimierz to znakomity trener, wcześniej był 400-metrowcem, był także tancerzem, malarzem i pianistą. Mieszkanie na Starym Mieście, stoimy na klatce schodowej i przez 45 minut słuchamy koncertu fortepianowego w wykonaniu gospodarza. Gdy wreszcie zostaliśmy wpuszczeni do środka urzekło nas jego malarstwo. Obrazy pięknych dziewczyn… Pytamy dlaczego nie ma na jego obrazach sportu. A Włodzimierz na to: „Czy widzieliście namalowanego płotkarza, to przecież pokraka. Ty, Leszku lepiej zrobisz to swoją fotografią”. To był jeden z największych dla mnie komplementów. Opowiedziałem tę historyjkę Ance Mierzejewskiej i ona namalowała, czy narysowała swoją interpretację zdjęcia Pii. Oto jakaś postać, przeciwniczka Pii skacze, nieudolnie skacze przez płotek w przedziwnej pozie, brzydkiej pozie.
 
– Trochę jak ten pokraka o którym mówił Puzio.
– Tak, właśnie tak. Ania Mierzejewska ujęła to po swojemu.
 
– Zagadkowa grafika i ładna, związana z nią opowieść. Już namawiam Cię do kolejnej. Zdjęcie Igi Świątek. Moment zatrzymanego ruchu rakiety po uderzeniu piłki. Rakieta gdzieś daleko za głową Igi. Obraz Jampolskiego oddaje inny nastrój.
– Z obrazu Leszka Jampolskiego bije dostojność, pewność siebie, wzniosłość… Zaprosiłem Leszka do udziału w moim zamierzeniu, bo to wybitny twórca. Jego wystawę „Arsenał” obejrzało 100 tysięcy ludzi. Gdy go zapraszałem powiedział, że nie interesuje się sportem, natomiast ona, Iga, jest fantastyczna. To, co ona robi, to nie jest tenis, to jest sztuka! Dlatego Leszek przyjął zaproszenie i pokazał Igę jako artystkę. W internecie zdjęcie zyskało komentarz: „hiszpańskiego flamenco”.
Gdy ostatnio słyszeliśmy o kłopotach Igi, z niedozwolonym środkiem, to skojarzyłem to ze swoim 10-bojem. Gdy po pierwszym świetnym dniu, następuje nieprzespana noc i w konsekwencji klapa w startach drugiego dnia. Na igrzyskach w Monachium mieliśmy silną ekipę naszych 10-boistów, w tym Ryśka Skowronka, który prowadził po pierwszym dniu. Drugiego dnia, w pierwszej konkurencji, biegu przez płotki, Rysiek się przewrócił i skończyły się marzenia o medalu. W sporcie bywają trudne chwile, Iga też je może mieć.
 
– Leszku, mówimy o tym, że sport ma swoje ułomności, trudne chwile, sprawia ból, cierpienie, że czasami sportowiec pozostanie z tym sam. Na wystawie jest zdjęcie hokeisty, może bramkarza, który cierpi, leży na tafli i zwija się z bólu. To ta zła strona sportu?
– Żeby to wyjaśnić muszę opowiedzieć pewną historię. Otóż my, 10-cioboiści, mieliśmy przy basenie „Legii”, w budyneczku przychodni lekarskiej, małą „siłowienkę”. Za oknem widać plażowiczów, ładne dziewczyny wokół basenu, a my „zasuwamy” ciężary. Jednego dnia przyszedł do nas gimnastyk, szczuplak i prosi nas, żebyśmy mu pozwolili zmierzyć się z ciężarem. Na sztandze 110 kilogramów. Początkowo śmiejemy się z niego, ale on nie ustępuje. W końcu zgadzamy się. Chłopak podnosi sztangę jedenaście razy! 110 kg! To był Rysiek Lenar. Nabrałem szacunku do gimnastyków.
 
– Ale miało być o hokeju.
– To się wiąże z hokejem. Na igrzyskach w Nagano, w reprezentacji Kanady grał słynny Wayne Gretzky. Wydawało się, że na tafli był nietykalny, być może była jakaś cicha umowa, że Gretzky’ego nie faulujemy? Natomiast ten bezimienny zawodnik nie miał takiej ochrony. On przyjmował każdy cios, każdy atak. Zdjęcie pokazuje jego ból niemal po nokaucie. Skojarzyłem to z „moralnym nokautem”, który dał nam Rysiek Lenar wtedy, w naszej siłowni. Poczułem się jak ten hokeista wijący się z bólu.. Opowiedziałem tę historię Ryśkowi i on namalował obraz. A na nim my, przyciśnięci ciężarami czujemy się mniej więcej tak, jak ten leżący na lodzie hokeista.
 
– To piękna, wzruszająca historia, może być tematem osobnego opowiadania. Ale przejdźmy do kolejnej fotografii. Jak się robi zdjęcie amazonki bez głowy?
– Czarny toczek, czarna marynarka, schylona głowa i tylko kucyk wystający ponad sylwetkę. I oto mamy amazonkę bez głowy, zdecydował moment. Interpretacji tego zdjęcia dokonała Agnieszka Pietrzykowska. Jak do tego doszło? Otóż w szkole im. Szewińskiej w Łomiankach, pojawiła się płaskorzeźba biegaczki. Miała to być Irena. Płaskorzeźba była koszmarna. Ogromna fala krytyki doprowadziła do usunięcia tego pseudo dzieła. Wtedy zwrócono się do Agnieszki Pietrzykowskiej, aby w miejsce rzeźby namalowała obraz naścienny. Praca Agnieszki zachwyciła. I wtedy przyszło mi do głowy, aby Agnieszce zaproponować interpretację jednego z moich zdjęć. Agnieszka wybrała amazonkę. Na swoim obrazie stworzyła fajną opowieść. Jak tracisz głowę, niekoniecznie na koniu, ale także z powodu różnych, życiowych komplikacji to intuicyjnie myślisz sercem.
 
– To ładne przesłanie.
– To zdjęcie przedstawia zawodniczkę pięcioboju nowoczesnego z igrzysk olimpijskich w Atenach. Przypomniała mi się historia z mistrzostw świata w tej dyscyplinie, rozgrywanych w Drzonkowie, w roku 1976. Oto zawodnik z Egiptu strąca na parkurze wszystkie przeszkody. Egipcjanie protestują, składają protest. Za chwilę Janusz Peciak jedzie na tym samym koniu i przejeżdża parkur na czysto. Egipcjanie protest wycofują. Tym razem wygrał sport.
 
– Kolejna piękna „kartka” z historii polskiego sportu. Twoje fotografie dają impuls do opowiadań o sporcie, o ciekawych, często zagubionych zdarzeniach. Sięgnijmy do jeszcze jednego zdjęcia. Małysz całujący narty, może śnieg?
– To jest zdjęcie Małysza po walce z jego wielkim rywalem Svenem Hannawaldem w Zakopanem. Wykonuje zwycięski skok i dziękuje za to. Duma i pokora zarazem. Katarzyna Kmita zafascynowała się kolorystyką kostiumów sportowców, narciarzy, także kolarzy. Każdy centymetr ubioru jest wykorzystywany. Przypominało jej to wyroby z Cepelii. Stworzyła obraz niezwykle barwny z bardzo ciekawą wycinanką. W ten sposób chciała oddać kolorystykę ubiorów sportowych. Ale wśród kolorów zachowała tę niezwykłą postać sportowca. To on w końcu jest tu bohaterem.
 
– Leszku, opowiadasz o swoich zdjęciach i zdarzeniach i inspiracjach związanych z nimi. Teraz chcę Cię sprowokować do pewnego wyboru. Fotografia czy malarstwo, co jest „wyższą szkołą jazdy”?
– To są rzeczy niezależne. Fotografia na początku służyła jako notes, jako brulion. Wtedy malarstwo było realistyczne. Fotografia jednak z czasem odebrała malarstwu ten kierunek. To fotografia rejestrowała rzeczywistość, realizm a malarstwo stawało się symbolem, abstrakcją. Bardzo lubię malarstwo, można powiedzieć, że malarstwo jest pewnym uproszczeniem, streszczeniem realizmu fotografii.
 
– Twoja wystawa jest tego dowodem. Na igrzyskach w Moskwie otrzymałeś nagrodę za zestaw zdjęć sportowych. Jak myślisz, czy warto byłoby wrócić do nagradzania sztuki medalami igrzysk olimpijskich? Mamy w tej dziedzinie sukcesy. Turski, Wierzyński, Parandowski.
– Polacy są twórczym narodem. Poprzez wymianę kultur mamy różnorodność, która nas wzbogaca. Dziś sztuka może być czasami niezrozumiała, ale taka właśnie rodzi rozwój. Niewątpliwie byłoby ciekawie, gdyby różne dziedziny sztuki wróciły na igrzyska olimpijskie. Może swoją fotografią dałem jakiś impuls, zaczyn do takiego celu?
 
– Dostałeś nagrodę Klubu Dziennikarzy Sportowych. Klub przyznał Ci tytuł „Sportowego Fotoreportera Stulecia”. To dowód twojego kunsztu.
– Mam powód do dumy. Znalazłem się w gronie wyróżnionych, obok Bohdana Tomaszewskiego, Bogdana Tuszyńskiego, Tadeusza Olszańskiego i Włodzimierza Szaranowicza.
 
– Wymieniłeś tuzy polskiego dziennikarstwa sportowego. Oni budowali najwyższą klasę polskiego dziennikarstwa sportowego. Ale jeszcze zdanie o wystawie. Znalazło się na niej 18 prac. To świadomy wybór?
– Tak. Chciałem, aby obok byłych mistrzów pokazać aktualnie najlepszych polskich sportowców, wcześniej nieprezentowanych. Na pierwszej wystawie, która była na otwarcie Centrum Olimpijskiego w Warszawie były 44 prezentacje. Ta kolekcja rozszerzała się z latami i w albumie znalazło się 70 par.
 
– Czarujesz tym zestawem zdjęć. W każdym z nich jest trochę Ciebie samego. Posłuchaj pewnego cytatu: „Indianie wierzyli, że fotografia zabiera część duszy fotografowanego. Ja wierzę, że zabiera też część duszy fotografa”. To słowa bohatera filmu „Minamata”, legendarnego amerykańskiego fotografa Eugene Smitha. Podzielasz ten pogląd?
– Eugene Smith to wspaniały, światowej sławy fotoreporter, mój ulubiony. Oczywiście, że tak jest. Każdy z nas oddaje trochę siebie w swojej fotografii. Poprzez swoją wrażliwość, intuicję, czucie interpretuje zdarzenie, które fotografuje. Pracując na wielkiej imprezie sportowej muszę mieć wyczucie spodziewanego zdarzenia, muszę wczuć się w sytuację, żeby zrobić zdjęcie w najważniejszym momencie. To jest to, co Eugene mógł mieć na myśli. W tym właśnie jest trochę naszej duszy.
 
– Może jest tak, że i Indianie, i Eugene Smith mieli rację. Okazuje się, że fotografia to dzieło skomplikowane.
– Masz rację, patrzymy na fotografię i zawsze znajdujemy w niej coś nowego.
 
– Inny słynny amerykański fotograf Eliott Erwitt powiedział, że fotografia jest sztuką obserwacji, ale dalej odkrył, że „nie jest zbyt istotne co widać, istotne jest to, co potrafisz z tym zrobić.” Więc nie wystarczy nacisnąć spust aparatu….
– To jest właśnie sens mojej twórczości fotograficznej. Uważam, że to co jest na negatywie, to dopiero materiał wyjściowy do stworzenia dzieła. Patrzę na negatyw i rozpoczynam myślenie, twórcze myślenie. Wtedy powstaje dzieło. I kolejny etap, to moje zdjęcia, które znalazły się na wystawie. One były inspiracją do stworzenia czegoś zupełnie innego. Kolejnej wizualizacji fotografii. Te obrazy nie są kalką, to osobne dzieła stworzone na podstawie fotografii. Obraz dzisiaj znaczy więcej niż słowo.
 
– Ostatnie, ale trudne pytanie. Wymień jedno swoje zdjęcie. Zdjęcie-symbol, zdjęcie, które uważasz za naj… Masz 10 sekund!
– To ja ci powiem tak. Takich zdjęć jest 60 na 60-lecie mojej pracy fotografa.
 
– Tego się spodziewałem. 60 zdjęć i 60 pięknych sportowych historii. Leszku, masz dar inspirowania sportowców do odkrywania w sobie nowej profesji w dziedzinie sztuki, malarstwa, grafiki.
– W albumie jest 17 polskich sportowców, którzy wykonali takie prace, Cieszę się, że tak się dzieje.
 
– Oczekujemy, że będziesz to kontynuował. Chcemy oglądać Twoje nowe zdjęcia i być może, nowe ilustracje kolejnych polskich sportowców. Dziękuję Ci za rozmowę. To było niezwykle miłe przeżycie.

III Gala Konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie”

III Gala Konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie”

Po raz trzeci z rzędu Warszawsko-Mazowiecka Rada Olimpijska wyróżnia sportowe talenty. „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” to konkurs dedykowany młodym sportowcom z Warszawy i Mazowsza, którzy osiągnęli znakomite wyniki sportowe w minionym roku. W tym przypadku w 2024 r. Kapituła Konkursu, spośród ponad sześćdziesięciu zgłoszonych kandydatów, wybrała jedenastu laureatów w dyscyplinach olimpijskich i jednego laureata w dyscyplinach nieolimpijskich. Zwycięzcy, podczas uroczystej III Gali, otrzymają okazjonalne Dyplomy oraz nagrody, zaś trenerzy Listy Gratulacyjne i okolicznościowe upominki. Współgospodarzem III Gali będą władze dzielnicy Mokotów.
 
Gala konkursu „Młode Talenty-Nadzieje Olimpijskie” będzie miała miejsce 13 marca br. o godz. 13.00 w Warszawie, w Pałacyku Szustra, przy ul. Morskie Oko 2.
 
W uroczystości, obok laureatów, wezmą udział trenerzy oraz prezesi mazowieckich związków sportowych, z których wywodzą się laureaci oraz znani z sukcesów olimpijczycy Warszawy i Mazowsza.
 
Zapraszamy!

Sportowe kluby Warszawy: MARYMONT cz. II

Sportowe kluby Warszawy: MARYMONT cz. II

W cyklu pod tym tytułem prezentujemy warszawskie kluby sportowe. Kluby duże z wieloma sekcjami i dyscyplinami i te małe skoncentrowane na jednej dyscyplinie, te z dorobkiem kilku pokoleń i te całkiem nowe na warszawskiej mapie sportowej. Dziś część II, rozmowa Bartłomieja Korpaka z Andrzejem Gniadkiem, dyrektorem ponad stuletniego klubu sportowego MARYMONT.
 
NASZ KLUB, NASZE PASJE
 
Rozmowa z dyrektorem Klubu „Marymont”, Andrzejem Gniadkiem:
– Na początek proszę o kilka słów o sobie.
– Po ukończeniu szkoły średniej (mam tytuł – technik elektronik) podjąłem pracę w Urzędzie Telekomunikacji w Warszawie gdzie pracowałem do 1980 r. Później otworzyłem własną działalność gospodarczą w zakresie teleradiomechaniki. Od 1992 r. praca w klubie RKS „Marymont”. W 2008 r. ukończyłem kurs i uzyskałem stopień Menadżera Sportu. Kolejny etap to 2010 r., w którym przeszedłem na emeryturę.
Jestem ojcem dwójki dzieci oraz szczęśliwym dziadkiem czwórki wnuków. Pasja do piłki nożnej pozostała do dnia dzisiejszego i jeśli czas mi na to pozwala chodzę na mecze warszawskich drużyn piłki nożnej – Olimpii, Polonii i Legii Warszawa. Oczywiście zawsze byłem wiernym kibicem piłkarskiej drużyny klubu „Marymont”.
 
– 100 lat funkcjonowania Klubu „Marymont” już za nami, co z tego okresu należałoby zapamiętać na zawsze, jakich sportowców, jakie dyscypliny sportu, jakie działania, które budowały pozycję „Marymontu” w sporcie warszawskim i ogólnopolskim?
– Z okresu 100-lecia klub „Marymont” należałoby zapamiętać, że to właśnie zawodnicy rozsławiali i promowali wizerunek klubu, osiągając znaczące wyniki sportowe na arenach Polski, Europy, świata i Igrzysk Olimpijskich. Tak dobre wyniki naszych sportowców czyniły, że RKS „Marymont”, był klubem dość znanym w światowej rywalizacji sportowej, dzięki dużym osiągnięciom szermierzy, łyżwiarzy, łuczników oraz łyżwiarzy figurowych. Trudno nie wspomnieć takich zawodników jak: szermierze – Witold Woyda, Ryszard Parulski, Janusz Olech czy Lech Koziejowski, łucznicy – Irena Szydłowska, Maria Mączyńska, Tomasz Leżański czy młodsi ich koledzy, Sławomir Napłoszek i Grzegorz Targoński oraz łyżwiarze figurowi – Anna Rechnio i Zuzanna Szwed.
Należałoby przybliżyć szermierza „Marymontu”, Ryszarda Parulskiego, który od początku do końca swojej kariery sportowej był związany z klubem. Był Mistrzem Świata w trzech broniach – szabla, szpada i floret. Na IO w Tokio (1964 r.) zdobył srebrny medal, w Meksyku (1968 r.) wywalczył brązowy medal z drużyną florecistów. Był wiceprezesem PKOl, twórcą fundacji „Gloria Victis”- „Chwała Zwyciężonym”.
– Rozpoczął Pan współpracę z Klubem „Marymont” w latach 70-tych XX wieku. Sportowe pasje piłkarskie zaczął pan w klubie „Varsovia”, a dopiero potem był „Marymont”. Po kilku latach gry wszedł Pan w struktury zarządu klubu, by ostatecznie objąć stanowisko dyrektora. Co o tym zadecydowało?
– Moje początki w strukturach zarządu klubu wiążą się z rokiem 1992, kiedy to koledzy klubowi zgłosili moją kandydaturę do zarządu na Walnym Zgromadzeniu Członków Klubu (1992 r). Podczas konstytuowania się zarządu, na pierwszym zebraniu po wyborach, członkowie zarządu zaproponowali mi objęcie stanowiska dyrektora klubu, a ponieważ z klubem byłem związany od 1970 r., postanowiłem przyjąć tę propozycję. Gra w piłkę była zawsze moją pasją i po zakończeniu kariery sportowej brałem udział w rozgrywkach Warszawskiej Ligi Oldboyów, którą założył były zawodnik „Marymontu”, bramkarz Kazimierz Stępień, trener i wychowawca Pawła Kieszka. Poza pracą w klubie pełniłem też funkcję społeczną wiceprezesa Polskiego Związku Łyżwiarstwa Figurowego przez trzy kadencje.
 
– „Marymont” związany jest z Żoliborzem, przez wiele lat funkcjonował stadion piłkarski, który mógł pomieścić nawet 10tysięcy kibiców. Teraz wszystko przejął OSiR Żolibórz. Co ostatecznie zdecydowało o zawieszeniu działalności klubu?
– Klub „Marymont” przez wiele lat utrzymywał obiekt klubu, pozyskując środki finansowe z działalności statutowej, jak i z wynajmowania wolnych pomieszczeń w budynkach klubowych, kortów tenisowych oraz pomieszczeń w budynku kontenerowym. Wynajmowaliśmy też boisko główne reprezentacji Polski w piłce nożnej oraz zawodnikom „Polonii” Warszawa.
Środki te pozwalały utrzymać obiekt klubu, opłacać pracowników klubu – trzy osoby, biuro klubu – dwie osoby, księgowość – jedna osoba oraz trenerów poszczególnych sekcji – dziseięć osób. Po przejęciu przez OSiR terenów klubu zostaliśmy pozbawieni
możliwości pozyskiwania środków finansowych z tytułu jak wyżej. To wszystko zmusiło nas do zaprzestania działalności sportowej, by nie popadać w dalsze zadłużenia finansowe.
 
– W 2010 r. powstał wyjątkowy „Program naprawczy Klubu Sportowego RKS Marymont do roku 2020”. Czy udało się coś z niego zrealizować? Czy tworzone są jakieś działania w tym kierunku we współpracy z samorządem Żoliborza, szkołami pracującymi w tej dzielnicy, innymi klubami sportowymi?
– W 2010 r w Biurze Sportu i Rekreacji Urzędu m.st. Warszawy powstał program rewitalizacji warszawskich klubów sportowych, do którego przystąpił klub „Marymont”. Pozyskane środki finansowe pozwoliły klubowi zrealizować częściowe potrzeby takie jak: naprawa dachu trybuny zadaszonej oraz dachu budynku szatniowego, dokonać elewacji budynku szatniowego i wykonać remont niektórych szatni zawodników.
Z uwagi na konieczność zawieszenia działalności klubu ze względów finansowych, współpraca z samorządem Żoliborza i innymi podmiotami sportowymi w tej dziedzinie stała się niemożliwa. Uzasadnieniem powyższego jest brak finansów np. na wynajem boisk, szatni oraz torów łuczniczych.
 
– Czy widzi Pan szansę na wznowienie działalności klubu „Marymont” w kilku dyscyplinach sportu? Czy mieszkańcy Żoliborza byliby zainteresowani taką aktywnością?
– W obecnej sytuacji nie widzimy szansy na wznowienie działalności klubu, ponieważ w oparciu o naszych zawodników powstały kluby sportowe takie jak: „Łuczniczy Marymont” czy Klub Łyżwiarstwa figurowego „Euro 6”. Byli zawodnicy sekcji piłki nożnej założyli klub sportowy pod nazwą „ Marymont 1911 r.”, ale ze względu na wysokie koszty wynajęcia obiektu byli zmuszeni zrezygnować z prowadzenia działalności sportowej. Tu odsyłam wszystkich do zapoznania się z cennikiem OSiR Żoliborz, w którym są zawarte ceny za wynajem i organizację meczów piłkarskich…
Jeśli chodzi o mieszkańców Żoliborza sądzę, że byłoby zainteresowanie młodzieży aktywnością sportową, tym bardziej, że obiekt „Marymontu” posiada dwa boiska piłkarskie oraz tory łucznicze.
Podsumowując: całą działalność sportową klubu, a przede wszystkim wspaniałe osiągnięcia naszych zawodników, nasuwa się smutna refleksja, że żoliborska młodzież została pozbawiona bezpłatnego uprawiania sportu. Tak, jak to było podczas działalności klubu.
 
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Bartłomiej Korpak