Kolejny upalny, letni dzień. Słońce ogrzewa polskie Tatry tworząc niemal bajkowy obraz górskich szczytów wdzierających się w błękit nieba. Giewont, ten „śpiący rycerz”, zdaje się pilnować „cudów” Zakopanego i okolic.
9 sierpnia. Szósty etap 82. Tour de Pologne, Bukowina – Bukowina. Najtrudniejszy etap tegorocznego wyścigu. Ściana „Bukovina” w Gliczarowie i Ściana „Harnaś” w Rzepiskach, to dwa bardzo strome podjazdy ze średnim nachyleniem 14-15%. To tu mają się rozstrzygnąć losy wyścigu. Kolarze pokonują te dwie ściany trzykrotnie i kończą etap trzykilometrowym podjazdem na metę usytuowaną przy rondzie w Bukowinie.
Końcówka etapu. Spiker na mecie wykrzykuje, że prowadzi Majka. Rafał Majka na czele kilkunastoosobowej grupy. Tłumnie zgromadzeni widzowie zacierają ręce, zdzierają gardła. Już widzą Polaka na mecie, jako triumfatora. Reporter telewizyjny także się emocjonuje, Majka prowadzi. Dwa kilometry do mety. Oglądamy walkę z bliska i także ulegamy emocjom. Chciałoby się wreszcie, po latach posuchy, zobaczyć polskiego kolarza na pierwszym miejscu.
Ale po chwili wracamy, wraz z telewizyjnym reporterem, do rzeczywistości. Zawodowym kolarstwem rządzą nieubłagane, twarde zasady. Majka jeździ w zawodowej grupie UAE (United Arab Emirates). Jego zadaniem jest wyprowadzić na najlepszą pozycję finiszową lidera grupy. I tak się dzieje, 500 metrów przed metą Majka kończy swoją pracę. Lider grupy UAE, Amerykanin Brandon McNulty, wychodzi na czoło. Na mecie jest, co prawda drugi, za Monakijczykiem Victorem Langelottim, ale zyskuje cenne sekundy do końcowego zwycięstwa. Następnego dnia McvNulty wygrywa „czasówkę” w Wieliczce i triumfuje w całym wyścigu. Rafał Majka w klasyfikacji generalnej jest ósmy. To dobry wynik na zakończenie jego sportowej kariery.
Dzień wcześniej oglądamy finisz 5. etapu w Zakopanem. To najdłuższy etap Touru, 201 kilometrów z Katowic do Zakopanego. Na kresce pod Krokwią triumfują Brytyjczycy, Matthew Brennan przed Benem Turnerem. Aplauz kibiców i błysk promieni słonecznych wysłanych przez Giewont to pierwsze nagrody dla najlepszych.
Czesław Lang , dyrektor największego wyścigu kolarskiego w Polsce, organizuje ten wyścig od roku 1993!!! Tegoroczny Tour to 32. wyścig pod dyrekcją Czesława Langa! Niewiarygodne, a jednak prawdziwe. Srebrny medalista olimpijski z Moskwy (1980 rok) tworzy historię kolarstwa. To w naszym narodowym Tourze startowali wybitni kolarze. Tu rozpoczynali drogę do sławy tacy kolarze jak: Peter Sagan, Vincenzo Nibali, Fabian Cancellara, Alberto Contator, Matej Mohoric i wielu innych.
Wyścig to wielkie przedsięwzięcie logistyczne. Każdego dnia wyścig jest w innym mieście. Zabezpieczenie trasy, hotele, długa kolumna wyścigowa, wozy poszczególnych ekip, służba medyczna, panel sędziowski, ekipy telewizyjne, wreszcie scenografia wypełniona reklamami sponsorów i całe zaplecze techniczne. Wszystko po to, żeby umożliwić walkę prawie dwustu kolarzom o trofea, nagrody i pieniądze.
Obejrzeliśmy na żywo dwa etapy wyścigu. Etap z metą w Zakopanem i etap z metą w Bukowinie. Platforma widokowa ustawiona tuż przy linii mety daje szansę spojrzenia kolarzom wpadającym na metę, niemal prosto w oczy. Widać ogromny wysiłek. Słychać szum kół, czuć wiatr niesiony przez peleton, błysk szprych w słońcu odbija się w kolorowych gadżetach i wreszcie słyszalny oddech, niemal każdego z nich, po minięciu linii mety. Koniec. Na dziś koniec. A wszystko to w szpalerze kibiców, kolorowych ludzi klaszczących, podekscytowanych i zaskoczonych, że to już koniec. Kilkanaście sekund emocji na finiszowych metrach. Na to czekali godzinę, może dwie w narastającym napięciu. Żeby obejrzeć walkę o zwycięstwo, żeby być uczestnikiem wydarzenia, żeby opowiedzieć później swoim znajomym, rodzinie, komukolwiek o tym co widzieli przez kilkanaście sekund!!! Co takiego jest w tym sporcie, co takiego jest w kolarstwie, że przyciąga tłumy widzów. Co takiego pasjonuje nas, że wciąż chcemy oglądać ten sport!?
„Kolarstwo to jest czar” – to słowa Ryszarda Szurkowskiego, jednego z najwybitniejszych, a może najwybitniejszego polskiego kolarza, które wypowiedział po jednym z wygranych etapów Wyścig Pokoju. W tamtych latach, a były to lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku, Wyścigiem Pokoju żyła cała Polska. Każdy mały Polak chciał być Szurkowskim. A Szurkowski i jego koledzy, Staszek Szozda, Janusz Kowalski, Mieczysław Nowicki, Tadeusz Mytnik i inni wygrywali etapy w Wyścigu Pokoju, czasami cały wyścig i zdobywali medale mistrzostw świata. Ówczesny podział kolarstwa na amatorskie i zawodowe nie pozwolił polskim kolarzom walczyć wówczas o najwyższe laury z gwiazdami: Eddy Merckxem, Bernardem Hinault czy Felice Gimondim.
Dziś polskie, męskie kolarstwo szosowe przeżywa kryzys. W zawodowym peletonie Polaków jest niewielu i nie odgrywają żadnej ważnej roli. Sukcesy Rafała Majki i Michała Kwiatkowskiego przeszły do historii. Przypomnijmy tylko mistrzostwo świata Michała Kwiatkowskiego w roku 2014 i brązowy medal Rafała Majki na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro w 2016 roku. Następców nie widać. W tegorocznym Tour de Pologne, poza Majką, następny Polak Piotr Pękala był na miejscu 22.
Jakie są tego przyczyny? Jak przekuć młode kolarskie talenty w wytrawnych, zawodowców? Czy to, że „Polska jeździ na rowerach”, co widać, może być zaczynem do uprawiania sportu pod nazwą „Kolarstwo”?
Czekamy na lepsze czasy!
Jan Wieteska