Aleja Gwiazd na „Skrze”​

Aleja Gwiazd na „Skrze”

 Warszawsko-Mazowiecka Rada Olimpijska zgłosiła władzom Warszawy pomysł usytuowania na nowej „Skrze” Alei Olimpijskich Gwiazd.

 

Sportowcy wywodzący się z warszawskich klubów uczestniczyli w igrzyskach olimpijskich od 1924 r. Wielkim symbolem tamtych czasów pozostają: Halina Konopacka – dyskobolka, pierwsza polska złota medalistka, reprezentująca AZS Warszawa i Janusz Kusociński -zawodnik „Warszawianki”, złoty medalista z Los Angeles w 1932 r., w biegu na 10 km. Warszawa na przestrzeni wszystkich igrzysk olimpijskich ma kilkudziesięciu medalistów olimpijskich, może nawet stu, a może jeszcze więcej. Sięgniemy do historycznych opracowań, by to dokładnie ustalić. Igrzyska w Paryżu wzbogaciły dorobek medalowy Warszawy o kolejne trzy medale: srebro siatkarzy Projektu Warszawa, Jakuba Kochanowskiego i Bartłomieja Bołądzia oraz brąz Dominika Czai, wioślarza z AZS AWF Warszawa. Dla wszystkich medalistów olimpijskich będzie miejsce w Alei Olimpijskich Gwiazd.

Wizualizacja nowej „Skry”

W projekcie kompleksu sportowego „Skra” jest przewidziana główna aleja spacerowa. To dobre miejsce dla ekspozycji medalistów olimpijskich w formie, która będzie współgrała z całym otoczeniem. Z pewnością będzie to wielka atrakcja turystyczna i znakomita lekcja historii polskiego sportu.

 

Kompleks sportowy „Skra”, to wielka inwestycja. Jej realizacja została podzielona na dwa etapy. W pierwszym etapie zostaną zbudowane: boisko do rugby, stadion treningowy, strefa rzutów, siłownia plenerowa, staw, ogród, ścieżki spacerowe i biegowe. W drugim etapie jest przewidziana budowa głównego stadionu lekkoatletycznego i wielofunkcyjnej hali sportowej z przeznaczeniem dla siatkówki i koszykówki.  Oba obiekty będą spełniały wszystkie wymogi niezbędnych do organizacji zawodów międzynarodowych. Wszystko na przestrzeni 11 ha.  Jeśli przemądrzali przeciwnicy sportu nie wykręcą numeru, to Warszawa wreszcie doczeka  się obiektów sportowych z prawdziwego zdarzenia. Kibice będą przychodzili na zawody sportowe, a wszyscy mieszkańcy znajdą świetne miejsce na spacery. I właśnie tam odnajdą Aleję Gwiazd Olimpijskich. Miło wspomną tych, których znają i z zaciekawieniem przeczytają o tych, których nie pamiętali.

 

Zastępczyni Prezydenta Warszawy, Renata Kaznowska, przyjęła z aprobatą przedstawiony pomysł. W spotkaniu, ze strony władz, obok Pani Prezydent, wziął udział Dyrektor Biura Sportu i Rekreacji, Marcin Kraszewski, a ze strony Warszawsko-Mazowieckiej Rady Olimpijskiej,  Prezes Zenon Dagiel i Wiceprezesi Jerzy Pietrzyk i Jan Wieteska. Oczekujemy na projekt usytuowania Alei Gwiazd, którego wykonanie miasto zleci właściwym służbom miejskim.

 

Jan Wieteska

KREATOR SPORTU 2024​

KREATOR SPORTU 2024

 We wtorek 10 grudnia, w Centrum Olimpijskim w Warszawie odbędzie się V edycja Kreatora sportu – konferencji i warsztatów rozwojowych dla nauczycieli wychowania fizycznego i trenerów, z udziałem polskich olimpijczyków i medalistów olimpijskich. Organizatorem wydarzenia jest Polski Komitet Olimpijski.

 

„Szkoła serca, dialogu i sportu. Przerwa na rozmowę” – podtytuł tegorocznej edycji w esencjonalny sposób zawiera w sobie jej temat przewodni. W tym roku jak nigdy wcześniej – dotarła do nas konieczność mówienia o współpracy i wspólnotowości. Wszystkich ze wszystkimi, w myśl motta olimpijskiego „Szybciej, wyżej, silniej, razem” – mówią organizatorzy.

 

Wybór tematu jest podyktowany tęsknotą za relacjami opartymi na szacunku, które jednoczą i budują. Obserwujemy, jak rosnące nieporozumienia na linii: nauczyciel-uczeń, uczeń-rodzic i w końcu rodzic-nauczyciel nie służą nikomu, pogłębiają podziały i oddalają nas wszystkich od prawdziwego i długotrwałego celu, jakim jest odnalezienie w sporcie prawdziwej przyjemności i zabawy. Podstawą tego porozumienia jest dialog, a najbardziej pierwotnie – słowa, które wypowiadamy do siebie i innych. Dlatego też zaproszenie na tegoroczne wydarzenie skierowane jest nie tylko do nauczycieli WF, ale także do całego grona pedagogicznego, rodziców młodych sportowców i psychologów. Słowem do tych, którzy mają wpływ na zbudowanie środowiska sportu pozytywnego, w szkole, o której wszyscy marzymy – mówią organizatorzy.

 

Rejestracja na wydarzenie przez stronę internetową www.kreator-sportu.pl

 

Zgłaszający się na Kreatora sportu są dodatkowo proszeni o wybór warsztatu, w którym chcą wziąć udział. Wydarzenie bezpłatne! Ilość miejsc ograniczona! Uczestnicy otrzymują certyfikaty!

 

Kreator sportu to konferencja oparta na autorskim pomyśle i programie; współtworzona przez ekspertów z danej dziedziny. Każdorazowo poświęcona jest innemu obszarowi tematycznemu, osadzonemu wokół filozofii olimpizmu i wartości olimpijskich. W 2021 roku rozwijaliśmy wśród kadry pedagogicznej zindywidualizowane podejście do ucznia oraz wskazywaliśmy narzędzia służące rozpoznawaniu jego potencjału. Edycja 2022 poświęcona była sportowi i aktywności fizycznej w przyrodzie – zachęcaliśmy nauczycieli, aby jak najwięcej czasu spędzali z uczniami na świeżym powietrzu, w otoczeniu natury. W 2023 roku mieliśmy przyjemność organizować dwie następujące po sobie edycje – rozmawialiśmy o psychologii sportu na lekcjach WF oraz przenieśliśmy się do świata sportów miejskichUczestnicy oprócz wiedzy i inspiracji otrzymują od organizatorów bezpłatne materiały edukacyjne, które mogą wykorzystać w pracy z dziećmi i młodzieżą.

 

Kreator sportu jest elementem misji edukacyjnej Polskiego Komitetu Olimpijskiego, która po części jest realizowana w partnerstwie z KINDER Joy of moving (KJOM) – programem z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu grupy Ferrero, oferującym liczne, bezpłatne inicjatywy o charakterze edukacyjno-sportowym, skierowane do uczniów, młodych sportowców, a także rodziców, nauczycieli i trenerów. KJOM jest także fundatorem pakietów powitalnych dla uczestników tegorocznego wydarzenia.

Kulej. Jerzy Kulej

Kulej. Jerzy Kulej

Kulej. Jerzy Kulej. Bokser, pięściarz! Dwukrotny mistrz olimpijski. Najlepszy pięściarz w historii polskiego boksu! Może jeden z najlepszych. Stoczył 348 pojedynków, wygrał 317.  Człowiek o skomplikowanym życiorysie. Niepokorny. Zadziorny. Zawadiaka. Chwiejny. Porywczy. Mąż, kochanek, podrywacz, aż w końcu …polityk, poseł. W ringu nigdy nie leżał na deskach, w życiu upadał nie raz. Kim Pan był Panie Kulej?

 

Na to pytanie odpowiada film Xawerego Żuławskiego „Jerzy Kulej, dwie strony medalu”. Fascynujący obraz człowieka, wybitnego sportowca z potarganym życiorysem. 2,5-godzinny film obejrzeliśmy z niemal zapartym tchem. Dwie finałowe olimpijskie walki spinają ten obraz klamrą sukcesu, ale w okresie pomiędzy tymi walkami było życie. Trudne, czasami mroczne, z miłością i bez miłości!

 

Rok 1964. Igrzyska olimpijskie w Tokio. Finały turnieju bokserskiego. W finale wagi lekkopółśredniej Jerzy Kulej. Jego przeciwnik to pięściarz ze Związku Radzieckiego,  Jewgienij Frołow. Kolejna walka polsko-radziecka. Przed chwilą Józef Grudzień pokonał innego pięściarza ZSRR, Wiliktona Barannikowa. Grudzień to jeden z tych pięściarzy słynnego „Papy” Stamma, który nie dawał się trafić. Mistrz „szermierki na pięści”. Kulej to ringowy żywioł.  Pięściarz kochający atak. Ale w pojedynku z Frołowem Stamm nakazał inną taktykę. Pierwsza runda bardzo spokojna. Sędzia nawet ponagla zawodników, zachęca do walki. Kulej wykonuje kilka skutecznych ataków. W drugiej rundzie obraz walki się nie zmienia. Ale runda trzecia to już prawdziwy bój. Frołow nie bardzo wie co się dzieje. Kulej wygrywa jednogłośnie. Drugi złoty medal dla Polski.

 

W następnej walce znów Polak Marian Kasprzyk. Jego przeciwnikiem kolejny reprezentant Związku Radzieckiego, Rickardas Tamulis. Trzecie złoto dla Polski. To były złote lata polskiego boksu. Z igrzysk tokijskich polscy pięściarze przywieźli siedem medali. Trzy złote, jeden srebrny i trzy brązowe. Wielkim ojcem sukcesów polskiego boksu był niezapomniany trener, Feliks Stamm.

Rok 1968. Igrzyska olimpijskie w dalekim Meksyku. Finały turnieju olimpijskiego w boksie. Waga lekkopółśrednia. W ringu Polak, Jerzy Kulej. Jego przeciwnikiem jest potężnie zbudowany Kubańczyk, Enrique  Regueiferos. To była walka niezwykła. Trzy rundy zaciekłej wymiany ciosów. Walka, w której obaj byli blisko ostatecznego upadku. Cios za cios. Do granic wytrzymałości. Jerzy Kulej walczył o swoje „życie”. Pojechał na te igrzyska trochę na kredyt. Musiał udowodnić, że jest najlepszy. Że jest wciąż najlepszy! Czy taka świadomość tkwiła w nim podczas tej walki? Kulej wygrywa stosunkiem głosów 3:2. Tych trzech sędziów zadecydowało o jego dalszym życiu. Drugi złoty medal olimpijski stworzył innego człowieka.

 

Od Tokio do Meksyku mijają cztery lata. Co działo się w tym czasie? Jaką drogę przeszedł Jerzy Kulej? O tym właśnie jest ten film!

 

1. Tomasz Włosok świetnie kreuje postać Jerzego Kuleja. Wszystkie wątki jego życia pomiędzy igrzyskami, pokazują  progi i bariery kariery boksera. Włosok trafia w sedno. Gra milicjanta, którym Kulej był tylko formalnie. W swoim pododdziale pokazuje się tylko raz.  Obraca się w szemranym towarzystwie. Wdaje się w bójkę z milicjantami. W siermiężnej Polsce żyje ponad stan. Za złoty medal w Tokio dostaje złotego mercedesa. Jest królem parkietu, taniec to jego drugi żywioł. Wódka towarzyszy mu na co dzień. Po pijanemu powoduje wypadek samochodowy, grozi mu więzienie. Ale  w ringu chce być  najlepszy!

 

2. Michalina Olszańska gra postać żony Jerzego, Heleny. Gra równie znakomicie, albo jeszcze lepiej niż Tomasz Włosok. Jest żoną, kochanką, matką, wyrozumiałą, zapracowaną,  mądrą kobietą. Helena staje przed trudnym wyborem. Pułkownik milicji obywatelskiej, Sikorski składa jej niedwuznaczną propozycję, ochrona męża przed karą za seks. Helena odpowiada: „Przyjdę do Pana po powrocie Jurka z Meksyku”. Zapada decyzja władz, Kulej jedzie na igrzyska do Meksyku. Jednak film nie kontynuuje tego wątku, może kończy się za wcześnie?!

 

3. W Polsce tamtych lat tajne służby mogą wszystko. Pułkownik Sikorski (w tej roli Tomasz Kot, kolejna znakomita kreacja) może wszystko. Jest rok 1968. Pamiętny marzec. Obywatele polscy narodowości żydowskiej muszą opuścić Polskę. Symboliczna scena kolacji w domu Kulejów z udziałem pułkownika i koleżanki Heleny, Żydówki, która była w grupie protestujących studentów. „Nic nie mogę pani pomóc, musi pani wyjechać.” „Pan wszystko może, pan jest władzą”.  „No dobrze, na miejscu proszę się zgłosić do tej osoby, to brat mojej żony” !!! Oto skomplikowane losy polskich rodzin!

 

4. Taniec! Szalone lata sześćdziesiąte. The Beatles robią przewrót w muzyce światowej. Wciąż słuchamy Presleya. Zachwycamy się Rolling Stonesami. Rodzi się polski big beat. W filmie słyszymy ówczesny przebój: „Zakochani są wśród nas…”. Dla  młodych Polaków taniec staje się sposobem na życie. Jerzy Kulej jest mistrzem także w tańcu. Lubi się popisywać, zawsze jest liderem towarzystwa. Jego taniec to sposób na przetrwanie między sportowym zwycięstwem a życiową porażką. Michalina Olszańska i Tomasz Włosok,  pokazują kunszt taneczny. Powiedzieć, że filmowa scena ich tańca to znakomite, fantastyczne show, to nic nie powiedzieć. Proponujemy twórcom telewizyjnego „Tańca z Gwiazdami”: zaproście ich do programu, będzie wydarzenie!!!

 

5. „Jerzy Kulej, dwie strony medalu” to film o sporcie, ale także o życiu. Może przede wszystkim o życiu. Nie wszyscy mogą zostać mistrzami olimpijskimi, ale każdy może zostać mistrzem swojego życia. Jerzy Kulej w jednym z radiowych wywiadów mówił: „Urodziłem się w roku 1940 w Częstochowie, podczas bombardowania miasta. Myślę, że wojna towarzyszy mi w życiu, ciągle z czymś lub kimś walczę…”. Po zakończeniu kariery sportowej Jerzy Kulej skończył studia na Akademii Wychowania Fizycznego, pracował w Stołecznej Komendzie Milicji. Zagrał w filmie  Marka Piwowskiego „Przepraszam czy tu biją”, był komentatorem sportowym. A  w końcu w roku 2001 został politykiem, zdobywając mandat posła z warszawskiej listy SLD z odległego 17 miejsca. Tego już w filmie nie ma, ale warto o tym napisać. Bo, sport jest cudowną przestrzenią do tego, żeby móc się realizować i wygrywać siebie!

 

Koniecznie idźcie do kina, by obejrzeć film „Jerzy Kulej, dwie strony medalu”.

 

Janek Wieteska

 

Fot. Wikipedia.pl

Sportowe kluby Warszawy

Sportowe kluby Warszawy

 W cyklu pod tym tytułem prezentować będziemy warszawskie kluby sportowe. Kluby duże z wieloma sekcjami i dyscyplinami i te małe skoncentrowane na jednej dyscyplinie, te z dorobkiem kilku pokoleń i te całkiem nowe na warszawskiej mapie sportowej. Dziś, piórem Bartłomieja Korpaka, przybliżamy naszym Czytelnikom blisko stuletni klub sportowy DRUKARZ – jego historię i teraźniejszość oraz wywiad z prezesem klubu.

 

Zapraszamy do lektury.

DRUKARZ

Klub powstał w 1926 roku i jego pierwsza nazwa brzmiała: ROBOTNICZY KLUB SPORTOWY „DRUKARZ”. Dzięki zapałowi grupy działaczy, w wyniku długotrwałych starań, w marcu 1927 roku nastąpiło zatwierdzenie statutu klubu przez ówczesne władze miejskie. Szkolenie rozpoczęto od piłki nożnej, w 1930 r. powstała sekcja kolarska, której liderem był Bolesław Jaszczuk. W kolejnych latach powstały następne sekcje: w 1931 r. sekcja pływacka, w 1932 r. sekcja lekkoatletyczna, sekcja gier sportowych oraz sekcja tenisa stołowego, której przewodził Czesław Szymański.

 

W latach międzywojennych do aktywnych działaczy klubu należeli Leon Smoleński, Aleksander Joczys, Aleksander Skrzyński, oraz Eugeniusz Muszyński. W tym okresie brak własnego boiska i sprzętu niezwykle utrudniał działalność klubu. DRUKARZ zmuszony był więc, tułać się po boiskach administrowanych przez inne kluby, za których wynajęcie trzeba było płacić.

 

Okres II wojny postawił przed członkami klubu wielkie wyzwania, walka w obronie niepodległości, a potem walka podziemna z okupantem. W tym niezwykle trudnym okresie część zawodników DRUKARZA nie zrezygnowała z działalności sportowej, uczestnicząc w nielegalnie rozgrywanych spotkaniach piłkarskich na terenie Warszawy i Piaseczna.

 

Po wyzwoleniu wśród dawnych działaczy odżyła myśl wznowienia działalności DRUKARZA. Grupa fanatyków opracowała plan reaktywowania klubu. Pierwsze władze w 1945 roku tworzyli: Leon Smoleński – prezes, Henryk Jope – wiceprezes ds. organizacyjnych, Wacław Kuczyński – wiceprezes ds. sportowych, Roman Zasłonka – sekretarz, Eugeniusz Muszyński – skarbnik oraz działacze Jan Kubal, Tadeusz Dąbrowski, Jan Kolbus i Aleksander Skrzyński. To z ich inicjatywy powstały nowe sekcje: siatkówki żeńskiej i męskiej oraz koszykówki męskiej.

 

Na początku lat 50-tych „Drukarz” włączony został do Zrzeszeń Sportowych jednak w 1957 r. reaktywowany został Związek Zawodowy Pracowników Poligrafii, co pozwoliło  na reaktywowanie RKS Drukarz. Założono wówczas 11 sekcji sportowych:

1. piłki nożnej;

2. szachową, której zespół występował w I lidze, a kol. Witkowski reprezentował Polskę na Olimpiadzie Szachowej w Monachium w 1958 roku;

Logo Klubu
Dyplom za I miejsce w Rozgrywkach o Mistrzostwo Warszawy Juniorów 1958 rok

3. siatkówki kobiet, której zespół kierowany przez Zofię Wojewódzką zdobył Mistrzostwo Polski juniorek, drużyna seniorek grała kilka lat w I lidze, a zawodniczka Jakubowska występowała na Olimpiadzie w Tokio w 1964 roku;

4. zapaśniczą w stylu wolnym, której założycielami byli Andrzej Sroczyński, Witold Rejlich oraz Henryk Rogalski. Zapaśnicy zdobyli w 1966 roku wicemistrzostwo Polski. Trzon reprezentacji Polski w 60 proc. tworzyli w tym okresie zawodnicy DRUKARZA. Wiesław Bocheński wychowanek DRUKARZA startował na Olimpiadzie w Meksyku. Barw klubowych bronili także Jerzy Bartus, Tadeusz Bednarek, Janusz Cieśliński, Marek Dzięcioł, oraz Antoni Smroczyński, którzy zdobyli tytuły Mistrzów Polski;

5. koszykówki kobiet, której zespół pomimo braku  sali do treningów grał w I lidze;

6. siatkówki mężczyzn II liga;

7. pływania;

8. brydża;

9. bokserską;

10. tenisa stołowego I liga; 

11. lekkoatletyczną.

 

Brak własnego obiektu sportowego bardzo utrudniał działalność, w związku z czym kolejne Zarządy Klubu występowały wielokrotnie do ówczesnych władz sportowych o przydział istniejącego lub budującego się stadionu. W wyniku usilnych starań przydzielono klubowi do wykorzystania obiekt sportowy przy ul. Okopowej, którym administrowała Warszawianka. Jednak w krótkim czasie, boisko zostało zlikwidowane i znowu Klub został bez własnego stadionu. Wielu zniechęconych zawodników, przeniosło się wówczas do innych klubów, które dysponowały obiektami sportowymi.

 

Ostatecznie udało się, w 1965 roku. Klub otrzymał  prawo do administrowania i wykorzystania obiektów sportowych w Parku Skaryszewskim. To kultowe miejsce dla sportu w Warszawie, od 1923 roku obiekty te otrzymał AZS Warszawa, czołowy w  wymiarze sportowym klub warszawski. W ich skład wchodziły: boisko piłkarskie, bieżnie lekkoatletyczne, a kilkaset metrów dalej korty tenisowe. Kompleks po modernizacji otworzono w 1927 roku. Uroczystość odnotowana została w prasie warszawskiej. W ceremonii uczestniczył Gustaw Dobrucki (minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego) oraz ks. Antoni Szlagowski – rektor Uniwersytetu Warszawskiego.

Stadion mógł pomieścić, na trybunach częściowo krytych, sześć tysięcy osób. To właśnie na tym obiekcie, podczas zawodów w 1929 roku, Stanisław Pietkiewicz pokonał w biegu na 3000 metrów światowego mistrza Paavlo Nurmiego.Ostatecznie w połowie lat 60-tych AZS oddał miastu obiekt w zamian za sportowe tereny na Polu Mokotowskim. Prezesem Klubu w tym okresie był Bolesław Krawczykowski.

 

Zarząd powołał dwie nowe sekcje: łuczniczą i kajakową. Dla DRUKARZA nastąpił okres rozkwitu. Klub został objęty opieką przez Zjednoczenie Przemyski Poligraficznego, które nie szczędziło środków finansowych na prowadzenie działalności sportowej. Potrzeby były duże, bowiem w klubie funkcjonowało 13 sekcji, które zrzeszały około 500 zawodników oraz 15 pracowników etatowych.

Po latach tłustych nadeszły chude. Nad klubem zaczęły gromadzić się chmury, środków finansowych było coraz mniej. Brakowało pieniędzy na prowadzenie działalności sportowej i utrzymanie obiektu. W tym niezwykle trudnym dla klubu okresie, stanowisko dyrektora objął Janusz Białousz, który swą przygodę z DRUKARZEM rozpoczynał w 1973 roku pełniąc początkowo funkcję głównego księgowego. To dzięki jego zdolnościom organizacyjnym i niezwykłemu uporowi w walce o przetrwanie, klub funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Obecnie w DRUKARZU funkcjonują trzy sekcje: piłki nożnej, łucznicza i kajakarska, do których uczęszcza niespełna 500 dzieci, młodzieży i seniorów.

 

Sekcja łucznicza jest najmłodszą sekcją, która przysporzyła jednak klubowi i sportowi polskiemu wiele satysfakcji. Z jej szeregów wywodzą się Irena Szydłowska, która zdobyła srebrny medal na Olimpiadzie w Monachium w 1972 roku, Grażyna Pękalska, była rekordzistka świata oraz Michał Szymczak, rekordzista Polski. Ich śladem idzie młode pokolenie, na czele z Iwoną Dzięcioł, obecnie Marcinkiewicz, brązową medalistką z olimpiady w Atlancie w 1996 roku, Martą Prus i Agnieszką Białousz, wielokrotnymi Mistrzyniami Polski w kat. od kadeta do seniorów oraz Małgorzatą Górzyńską, Mistrzynią Europy Kadetek w 1999 roku. Zespół kobiet jest aktualnym Drużynowym Mistrzem Polski seniorów. Sekcja na przestrzeni 30 lat działalności zdobyła 67 medali w Mistrzostwach Polski.

 

Sekcja piłki nożnej jest dla odmiany najstarszą w klubie. Jej członkowie byli założycielami DRUKARZA. Aktualnie klub prowadzi szkolenie młodzieży z terenu Warszawy we wszystkich kategoriach wiekowych. Jest to łącznie 29 zespołów młodzieżowych, w których gra i trenuje ponad 500 piłkarzy. Seniorzy występują w IV lidze. Na przestrzeni ostatnich lat wychowankowie klubu zasilali szeregi drużyn I, II i III ligi. Młodzież klubu jest powoływana do kadry młodzieżowej Warszawy oraz reprezentacji Polski. Dwaj wychowankowie: Marcin i Michał Żewłakow grali w kadrze narodowej, a Marek Jakóbczak i Dariusz Dźwigała występowali w Ekstraklasie i I lidze. W 2001 roku  juniorzy młodsi wywalczyli Mistrzostwo Polski.

 

Sekcja kajakowa, choć skromna liczbowo może pochwalić się srebrnym medalem młodzieżowych Mistrzostw Polski w 2017 r., w wyścigu dwójek na 2000 metrów.

 

Bartłomiej Korpak

(Materiał opracowany na bazie: „Wikipedii”, zapisków ze strony internetowej „KS Drukarz” i książki Roberta Gawkowskiego „Encyklopedia klubów sportowych Warszawy i jej najbliższych okolic w latach 1918-39”, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 2007.)

Dyplom za I miejsce drużynowo w Indywidualnych Mistrzostwach Warszawy w Boksie – 1960 rok
Fot.-3
Dyplom za I miejsce w Rozgrywkach Szachowych o Mistrzostwo Ligii Warszawskiej – 1968 rok
Otwarcie, po modernizacji, stadiony AZS w 1927 r. w Parku Skaryszewskim
Siedziba klubu

NASZ KLUB, NASZE PASJE

Jakub Muzyka

Rozmowa z Prezesem Klubu „DRUKARZ” JAKUBEM MUZYKĄ, wybranym na tę funkcję  20 kwietnia 2022 roku na Walnym Zgromadzeniu,

 

Jakub Muzyka: – Kilka słów o mnie. Mam 40 lat i jestem byłym piłkarzem, a jednym z moich osiągnięć jest Mistrzostwo Polski Juniorów do lat 16 z „Drukarzem” Warszawa. Właśnie dlatego tak bardzo lubię pracować w środowisku piłkarskim.

 

Obecnie pełnię funkcję Prezesa Klubu Sportowego Drukarz Warszawa, klubu, w którym się wychowałem i trenowałem od 7. roku życia. Drukarz to mój dom, a teraz również miejsce, które staram się rozwijać i profesjonalizować. Nasz klub zrzesza ponad pięciuset młodych piłkarzy i 50 zawodniczek i zawodników sekcji łuczniczej. Moje główne obowiązki obejmują pozyskiwanie funduszy publicznych, współpracę z władzami miasta, nawiązywanie współpracy ze sponsorami oraz zarządzanie zespołem 40 trenerów i pracowników administracyjnych.

 

Od ośmiu lat prowadzę także własną firmę turystyczną – The Game Agency. Pomysł na tę działalność zrodził się z mojej pasji do sportu i chęci organizowania wyjątkowych podróży dla osób uczestniczących w ważnych wydarzeniach sportowych i kulturalnych na całym świecie. Z czasem firma ewoluowała i zaczęła obsługiwać klientów „premium”, oferując usługi na najwyższym poziomie dla najbardziej wymagających osób i rodzin w Polsce. Organizujemy zarówno wyjazdy sportowe, jak i wyjazdy firmowe oraz rodzinne.

 

Co ciekawe, zanim w pełni poświęciłem się piłce nożnej, do 16. roku życia trenowałem także szachy, co nauczyło mnie analitycznego myślenia i przewidywania kolejnych ruchów – umiejętności, które okazały się bardzo pomocne również w życiu zawodowym.

Jednak moim największym sukcesem i najważniejszą rolą jest bycie tatą dwójki dzieci: Stefani (6 lat) i Zbyszka (5 lat). Rodzina jest dla mnie absolutnym priorytetem, a czas spędzony z dziećmi i obserwowanie ich rozwoju, to największa radość i motywacja do działania.

 

Bartłomiej Korpak: – Czas biegnie nieubłaganie, zbliża się 2026 rok, a więc wyjątkowy jubileusz 100-lecia Klubu „Drukarz”. Czy są już jakieś plany i pomysły na świętowanie tej rocznicy?

– W 2026 roku Klub Sportowy „Drukarz” z Warszawy obchodzić będzie swoje 100-lecie, co czyni go jednym z najstarszych i najbardziej zasłużonych klubów sportowych na Mazowszu. Wydarzenie to jest nie tylko wyjątkową okazją do upamiętnienia bogatej historii klubu, ale również szansą na jego dalszy rozwój.

 

W 2026 roku Klub „Drukarz” pragnie uczcić swoje 100-lecie w sposób wyjątkowy. Kulminacyjnym punktem obchodów ma być uroczysta gala, która, chcielibyśmy, aby odbyła się na nowo zmodernizowanym obiekcie sportowym. Chcielibyśmy, aby obiekt zyskał nową infrastrukturę, dostosowaną do potrzeb współczesnych sportowców, z nowoczesnym stadionem, który będzie służyć nie tylko członkom klubu, ale również szerokiej społeczności lokalnej. W ramach obchodów planowane są także liczne wydarzenia sportowe, w tym mecze pokazowe z udziałem legend klubu oraz młodych talentów, a także turnieje, które zaangażują dzieci, młodzież i dorosłych.

 

Jubileusz 100-lecia „Drukarza” to również doskonała okazja do zwrócenia uwagi na potrzebę modernizacji obiektów sportowych w Warszawie. Nowy obiekt ma stać się centrum sportowym, które będzie promować zdrowy tryb życia i integrować mieszkańców Warszawy. Dzięki tej inwestycji klub będzie mógł kontynuować swoją misję wychowywania kolejnych pokoleń sportowców, a także organizować wydarzenia na skalę regionalną, przyciągając sympatyków sportu z całego Mazowsza.

 

Obchody 100-lecia Klubu „Drukarz” w 2026 roku będą jednym z najważniejszych wydarzeń sportowych w Warszawie i na Mazowszu, które połączy tradycję z nowoczesnością, pokazując, jak wielką rolę odgrywają kluby sportowe w życiu społeczności lokalnych. Zmodernizowany obiekt stanie się symbolem przyszłości klubu, który z dumą wchodzi na nieliczną listę polskich klubów sportowych z tak długą i bogatą historią.

 

– W latach 60-tych Klub prowadził szkolenie w kilkunastu dyscyplinach sportu, było kilka zespołów w grach drużynowych, teraz po wielu latach zostały trzy sekcje, a do czołówki w wymiarze światowym należy łucznictwo. Co miało największy wpływ na to ograniczenie działalności?

– W latach 60-tych Klub Sportowy „Drukarz” był jednym z najbardziej wszechstronnych ośrodków sportowych w Warszawie, prowadząc szkolenia w kilkunastu dyscyplinach sportu. Klub oferował szeroką gamę możliwości. Było to miejsce, które tętniło życiem sportowym, przyciągając zarówno amatorów, jak i profesjonalistów. Jednak na przestrzeni lat klub przeszedł znaczące zmiany, redukując swoją działalność do czterech sekcji – piłkarskiej, łuczniczej, lekkoatletycznej i wodnej.

 

Jednym z kluczowych czynników, które wpłynęły na ograniczenie działalności klubu „Drukarz”, była infrastruktura sportowa. W latach 60-tych i 70-tych, kiedy klub był w pełnym rozkwicie, dostęp do obiektów sportowych był względnie wystarczający do prowadzenia szerokiej działalności. Jednak z biegiem lat infrastruktura nie rozwijała się proporcjonalnie do rosnących potrzeb, co zaczęło stanowić poważny problem.

 

W miarę jak inne kluby i ośrodki sportowe w Warszawie inwestowały w nowoczesne obiekty, „Drukarz” napotykał na trudności w utrzymaniu i modernizacji swoich zasobów. Brak odpowiednich boisk, hal sportowych czy miejsc do treningu w końcu doprowadził do zmniejszenia liczby sekcji sportowych. Sporty wymagające specjalistycznych obiektów, takie jak gry zespołowe, zapasy itp. stały się coraz trudniejsze do uprawiania w klubie, co zmusiło jego zarząd do skoncentrowania się na tych dyscyplinach, które mogły być realizowane przy dostępnych zasobach.

 

– Skoro była mowa o łucznictwie, to pytanie dotyczące perspektyw rozwoju tej olimpijskiej dyscypliny, jak udaje się szkolenie młodzieży, czy wyniki w rywalizacji są zadawalające? Kogo z zawodniczek i zawodników warto by wymienić w gronie potencjalnych kandydatów w wymiarze ogólnopolskim i światowym?

– Sekcja łucznicza posiada w swojej kolekcji dwa medale Igrzysk Olimpijskich. 72′ Monachium Ireny Szydłowskiej – srebro i 96’Atlanta – brąz Iwony Dzięcioł. Jest to dobry przykład dla naszej młodzieży, która próbuje swoich sił, startując w zawodach krajowych i międzynarodowych. W roku 2024 juniorki młodsze zdobyły mistrzostwo kraju w hali indywidualnie i zespołowo. Do tego junior zdobył indywidualnie wicemistrzostwo kraju.

 

W Olimpiadzie Młodzieży dziewczęta wywalczyły srebrny medal zespołowo. W najmłodszej kategorii nasz młodzik wywalczył wicemistrzostwo kraju. Jagna Kornowicz była uczestniczką Mistrzostw Europy juniorów młodych. W ubiegłym roku z kolei Kalina Dzierżak uczestniczyła w Mistrzostwach świata juniorów młodszych. Jest nam niezmiernie miło, kiedy nasi zawodnicy odnoszą sukcesy na zawodach w kraju i zagranicą. Dzięki temu my trenerzy mamy motywację do kolejnych treningów.

 

– W wymiarze Warszawy, obiekty sportowe w Parku Skaryszewskim  są wyjątkowe. Na Saskiej Kępie i w praskiej dzielnicy wielu mieszkańców, przede wszystkim młodzież i ich rodzice, są zainteresowani  aktywnością fizyczną. Czy istnieją jakieś pomysły na kierunki rozwoju „Drukarza” w zakresie nowych dyscyplin sportu, nowych obiektów szkoleniowych, pomysłów na organizację lokalnych wydarzeń aktywności fizycznych dla mieszkańców dzielnicy?

 – Lokalizacja klubu sprawia, że stanowi ona niezwykle cenne zaplecze dla mieszkańców okolicznych dzielnic, którzy poszukują miejsc do aktywnego spędzania czasu. Zainteresowanie aktywnością fizyczną w tej części Warszawy jest duże, potwierdzam: zwłaszcza wśród młodzieży i ich rodziców. Praga-Południe i Saska Kępa to obszary, gdzie coraz większy nacisk kładzie się na zdrowy tryb życia, a także na rozwój sportowy najmłodszych. Rodzice szukają możliwości, które pozwolą ich dzieciom na rozwijanie pasji sportowych w bezpiecznym i inspirującym środowisku. Park Skaryszewski, z jego bogatą infrastrukturą, jest idealnym miejscem, które spełnia te oczekiwania, a Klub „Drukarz” odgrywa w tym kluczową rolę.

 

Zarząd Klubu zdaje sobie sprawę z potencjału, jaki kryje się w tej lokalizacji i aktywnie poszukuje sposobów na dalszy rozwój. W planach jest rozbudowa infrastruktury sportowej, co pozwoli na rozwój czterech sekcji, które aktualnie działają w klubie. Dzięki tym inicjatywom „Drukarz” ma szansę na dalsze umocnienie swojej pozycji jako ważnego ośrodka sportowego w Warszawie.

 

Rozmawiał:  Bartłomiej Korpak

Makieta projektu rozbudowy klubu

Szkoła sportowa w Wołominie

Szkoła sportowa w Wołominie

Odwiedziliśmy Szkolę Podstawową nr 5 im. Polskich Olimpijczyków w Wołominie. Szkoła słynie ze swych sportowych osiągnięć. Dominują gry zespołowe: siatkówka, koszykówka i piłka nożna ale uczniowie szkoły osiągają sukcesy także w innych dyscyplinach sportu, jak chociażby w lekkiej atletyce.
 
Każdy wchodzący do szkoły ma przed sobą widok potwierdzający jej sportowy charakter. Ogromna gablota pełna pucharów i innych trofeów robi wrażenie. Na piętrze kolejna „pucharowa” wystawa. Ale najbardziej oryginalnym wystrojem szkoły są sportowe graffiti na ścianach szkolnych korytarzy. Świetne karykatury znanych sportowców, związanych z miastem, choć nie tylko, przypominają ich sportowe sukcesy ale są także lekcją historii polskiego sportu. Spacerując szkolnymi korytarzami napotykamy m.in. ścienne malowidła: Katarzyny Dydek, znakomitej koszykarki, Ireny Szewińskiej, multimedalistki olimpijskiej, Kazimierza Deyny niezapomnianego piłkarza z ekipy „Orłów Górskiego”, czy Kamila Stocha wybitnego skoczka narciarskiego. To tylko kilka nazwisk spośród wielu, których twarze zdobią szkolne ściany.
 
Na korytarzu spotykamy najmłodszych uczniów szkoły. Jaki sport lubicie? – pytamy. Koszykówkę, siatkówkę, któryś z chłopców wymienia piłkę nożną, a stojąca obok dziewczynka z dumą podkreśla „a ja gimnastykę”. Po szkole oprowadza nas dyrektor szkoły,
Małgorzata Posmyk wraz z „Panem od wf-u”, a jednocześnie radnym miasta, Wojciechem Plichtą.
 
Gospodarze szkoły świetnie czują sportowe potrzeby i podkreślają ważną rolę wychowawczą sportu. Często najlepsi uczniowie w sporcie są także bardzo dobrzy w nauce.
 
Celem naszej wizyty w szkole było omówienie propozycji zorganizowania „Olimpijskiego Dnia Sportu Dzieci i Młodzieży” w wołomińskiej „Piątce”. Propozycja została przyjęta. Tak więc w ostatnim dniu maja 2025 roku spotkamy się w szkole by świętować sport. Dla podkreślenia wagi idei olimpijskiej do szkoły zawita grono polskich olimpijczyków. Będzie sportowo, fajnie i uroczyście. A szkołę odwiedzili: prezes Warszawsko-Mazowieckiej Rady Olimpijskiej, Zenon Dagiel i wiceprezes, Jan Wieteska.
 
jw.

Wielka taneczna rywalizacja

Wielka taneczna rywalizacja

„Taniec z gwiazdami” to nie tylko pokaz pięknego tańca, wspanialej rozrywki ale także rywalizacja o kryształową kulę. A jeśli jest rywalizacja, to to jest sport. W takim nastroju oglądaliśmy finał telewizyjnego show. Trzy pary pokazały znakomite umiejętności. A to jak opowiedziały historię bliskości, przywiązania, pełnię uczuć i życiowych przeżyć, było niezwykłym, czarownym teatrem. Taniec może wywoływać emocje nie mniejsze niż sport. Finałowe freestyle, to połączenie tańca, akrobatyki, ekwilibrystyki. Wszystko okraszone przepięknymi strojami, urodą pań i męską dumą panów. Wspaniała muzyka i mistrzowska choreografia dopełniły całego obrazu, dzieła sztuki stworzonego na żywo.
 
Julka Żugaj, dziewczyna o niepowtarzalnym uśmiechu i radosnej osobowości, zatańczyła wraz ze swym partnerem, Wojciechem Kuciną czarowną nostalgię, tęsknotę za wielkim uczuciem, może uciekającym, może krążącym gdzieś obok. Wzruszający obraz, nie wahajmy się powiedzieć, miłości. Przy słynnym „Hallelujach” nie mogło być inaczej. Wzruszona tańcem, chwilą uniesienia uroniła łezkę. Ta łezka tylko dodała Julce uroku. A my pozostaliśmy w szoku. W szoku i niedowierzaniu, że coś takiego jest możliwe. I chociaż taniec nie jest dyscypliną olimpijską, to dla nas Julka wytańczyła olimpijski medal.
Pozostałe dwie pary też zaprezentowały się znakomicie. Maciej Zakościelny i Sara Janicka podczas niezwykle nastrojowego tańca prowadzili intymną rozmowę: „jestem”, „damy radę”, „i co , to już koniec”, „dobrze było ciebie spotkać, dziękuję”, „to ja dziękuję”. Vanessa Aleksander wraz z Michałem Bartkiewiczem cali na biało z zachwyceniem, z zaskoczeniem odnaleźli siebie, by ulec nastrojowi bajkowej muzyki i na koniec złapać promień światła, zwiastuna wielkiego uczucia.
 
Wszystkie trzy pary stworzyły wielkie, piękne, unikalne, charyzmatyczne widowisko. I jak tu nie skojarzyć tego z widowiskiem sportowym. Emocje, które towarzyszyły tanecznym pokazom były prawdziwe sportowe.
Na koniec wyniki: Vanessa Aleksander przed Julką Żugaj i Maciejem Zakościelnym. Niech tak będzie. My przyznajemy im symboliczne olimpijskie złoto, srebro i brąz.
 
Jeśli łyżwiarstwo figurowe ma w programie olimpijskim swój taniec na lodzie, to taniec na parkiecie w niczym nie ustępuje temu na lodzie. Byłoby urokliwie oglądać takie widowisko na igrzyskach olimpijskich. Jesteśmy za!!!
 
Jan Wieteska

Z kim by tu jeszcze przegrać?

Z kim by tu jeszcze przegrać?

Polska reprezentacja w piłce nożnej przegrała kolejny mecz, tym razem ze Szkocją na własnym terenie. Straciliśmy bramę w ostatnich minutach meczu. Po charakterystycznym, ulubionym przez naszych graczy fragmencie gry. Jak to się stało?
 
Oto mamy piłkę na wysokości pola karnego Szkotów. Wynik meczu w tej chwili 1:1. Ten rezultat daje nam prawo gry w barażach. Do końca meczu 2 minuty. Możemy rozegrać akcję ofensywną. Możemy spróbować oddać strzał. Mamy piłkę 20 metrów od bramki Szkotów. Ale co grają polscy piłkarze w takim momencie? Jak zwykle grają do tyłu. Piłka trafia na środek boiska. Stamtąd znów do tyłu, do linii obrony. Szkoci poczuli szansę. Rzucają się na naszych obrońców. Piłka trafia do bramkarza. Ten wybija chaotycznie. Szkoci przejmują futbolówkę, piękna wrzutka na długi róg. Szkocki napastnik jest szybszy od naszego obrońcy, przymierza dokładnie głową i …. piłka wpada do polskiej bramki obok Skorupskiego, bezradnego polskiego bramkarza. 2:1 dla Szkocji. Minuta do końca meczu. Nic już się nie zmienia. Przegrywamy i spadamy do europejskiej „drugiej ligi”.
 Po meczu trener polskiej reprezentacji, Michał Probierz wydaje się być zadowolony. Drużyna jest w „budowie”, nic się nie stało. Jego opinie podziela tymczasowy kapitan drużyny Zieliński: graliśmy dobrze, o mało co nie wygraliśmy. To drugi, przegrany mecz z rzędu. Z Portugalią udało się do przerwy utrzymać wynik 0:0. Po przerwie sześć strzałów Portugalczyków zamienia się w 5 bramek. Na osłodę strzelamy w końcówce honorowego gola. Przegrywamy 1:5. Zieliński pstryka sobie fotkę z Ronaldo. 37- letni portugalski gracz wbija nam w tym meczu 2 gole. Drugi przepiękną przewrotką z czystej, niepilnowanej przez polską obronę, pozycji. Znakomity gracz znalazł się tam, gdzie powinien. Instynkt fachowca.
 
W „Gazecie Wyborczej” redaktor Rafał Stec pyta: „Gdzie, u licha, leży reprezentacja Polski”. I widać, że najważniejszym słowem w tym zdaniu jest słowo „leży”. Rafał Stec nie oszczędził w swoim artykule nikogo. I słusznie!!! Polska reprezentacja nie wygrywa, nie zmienia stylu gry, nie potrafi skutecznie walczyć. No ale jest ciągle w „budowie”.
 
Znamy się na piłce nożnej? Znamy! No to powiedzmy co nam się nie podoba w grze polskiej reprezentacji:
 
1. Fatalna gra linii obrony. Trener Probierz wymyślił, że w linii obrony ustawi trzech stoperów i dwójkę „wahadłowych”. Kto to jest „wahadłowy”? To gracz, który ma grać na pozycji bocznego obrońcy, bocznego pomocnika i skrzydłowego! Innymi słowy, jeśli atakujemy ma być na wysokości pola karnego przeciwnika, jeśli bronimy ma być w pobliżu naszego pola karnego. Wahadłowy biega z jednego końca boiska do drugiego. Konia z rzędem temu, kto zdąży wrócić w przypadku szybkiego kontrataku przeciwnika. Zalewski i Kamiński mogli to wytrzymać przez część meczu, no może przez pierwszą połowę, ale cały miecz biegać w tę i z powrotem? Tym bardziej, że obaj wymienieni, to piłkarze uzdolnieni z tendencją do atakowania a nie obrony. A Zalewski to dziś najlepszy polski piłkarz. Dajmy mu pograć w linii ofensywnej. Trenerze!!!
 
Nasza nieśmiała propozycja: powrót do klasycznego ustawienia czterech obrońców z defensywnym graczem w linii pomocy!
 
2. Gra na polu karnym przeciwnika. Przykro było patrzeć na nieudolność Polaków w grze pod bramką przeciwnika. Więcej w tym było przypadku niż przemyślanej gry. Portugalczycy oddają sześć strzałów i zdobywają pięć bramek. My jesteśmy sześć razy na polu karnym przeciwnika i nie oddajemy żadnego strzału. Mówi się, że mamy świetnych techników – nie mamy! Mówi się, że trener opracował świetną taktykę gry – niestety nie opracował. Na polu karnym gramy chaotyczne i bez przemyślanej koncepcji. A może po prostu tylko tyle umiemy.
 
Nasza nieśmiała propozycja: nauczmy się grać w tłoku pod bramką przeciwnika. Znajdźmy dla naszych graczy właściwe miejsce, taktyczne ustawienie.
 
3. Granie do tyłu. To ulubiony sposób gry polskiego zespołu. Często aż się prosi, żeby zagrać szybko do przodu, do wybiegającego za linię obrony skrzydłowego. Nic z tych rzeczy, piłka wraca do tyłu. Komentator telewizyjny mówi, że trzeba pograć piłką. No to gramy, podanie obrońcy do obrońcy i z powrotem. Nabijamy ilość celnych podań. W statystyce jest ich 200, może 300, tylko nic z tego nie wynika. A później dziwimy się, że napastnicy nie otrzymują podań.
 
Nasza nieśmiała propozycja: gramy tylko do przodu, od pierwszej minuty atakujemy; do tyłu tylko w wyjątkowych sytuacjach; duża ilość podań progresywnych, za linię obrony przeciwnika, w tempo do wybiegającego skrzydłowego tak, aby nie spalić.
 
4. Dyrygent gry. Chciałoby się powiedzieć: potrzebny jest nam drugi Deyna. Czy Zieliński spełnia rolę dyrygenta gry? Gdyby spełniał, to pewnie miałoby to wpływ na grę drużyny. Oczekujemy od niego podań skutkujących zawiązaniem groźnej akcji ofensywnej.
 
Nasza nieśmiała propozycja: szukamy gracza, który pokieruje grą całej drużyny. Naszym zdaniem może to być jeden z młodych, dobrze zapowiadających się zawodników. Trenerze popatrz uważniej.
 
5. Dbamy o talenty. Wymieńmy kilka: Nicola Zalewski, Kacper Urbański, Kamil Piątkowski, Jakub Kamiński, Marcin Bułka, Sebastian Szymański, Kacper Kozłowski. To piłkarskie talenty, z których można zbudować rozumiejącą się, zgraną drużynę. Zapewne można wymienić jeszcze kilku. Ale trzeba wreszcie drużynę zbudować! Wierzymy, że trener Probierz zbuduje drużynę, która potrafi wygrywać, prezentując efektowny, ofensywny styl gry.
Trzymamy kciuki.
 
Jan Wieteska

TRIUMF – czwarty fotoreportaż nawiązujący do niedawnych Igrzysk Olimpijskich w Paryżu

TRIUMF – czwarty fotoreportaż nawiązujący do niedawnych Igrzysk Olimpijskich w Paryżu

Zwycięstwo to największa miara sukcesu w sporcie. W sportowej rywalizacji celem jest bycie najlepszym. W rywalizacji na najwyższym poziomie zwycięstwo daje sławę, przynosi dumę.  W dzisiejszym świecie zwycięstwo daje także pieniądze. Ale zwycięstwo w rywalizacji olimpijskiej jest mierzone zupełnie inną miarą, przenosi triumfatorów do historii światowego sportu.

 

Jednak nawet najlepiej przygotowani sportowcy nie zawsze odnoszą sukces. Nie wszyscy mogą zostać mistrzami olimpijskimi, ale każdy może zostać mistrzem swojego życia. Bo sport jest cudowną przestrzenią, w której każdy może się realizować i wygrywać siebie. Ale w tym fotoreportażu pokazujemy triumf. Triumf na mecie, triumf na widowni, triumf na podium, triumf jako wielkie, spontaniczne przeżycie.

 

Ręce w górze naszej Darii Pikulik i ręce w górze amerykańskiej dyskobolki Valerie Allman.  Spokojne ale dumne twarze złotych medalistów na podium. Holenderska mistrzyni maratonu Sifan Hassan na tle wypełnionych po brzegi trybun stadionu olimpijskiego. Trójka najlepszych tyczkarzy świata w narodowych flagach, spontaniczny uścisk dwóch amerykańskich pływaczek, zwycięski gest jeźdźca, niezwykła radość pięściarza. Ostatni zwycięski krok do linii mety, ekipa francuskich siatkarzy w pełnej krasie po finałowym meczu z Polakami. Zdjęcia oddają cała prawdę. Triumf, olimpijski sukces, największy w karierze. Spełniony cel. 

 

Jan Wieteska

„W poszukiwaniu straconego czasu” – Marcel Proust

„W poszukiwaniu straconego czasu” – Marcel Proust

„60 minut dziennie, to minimum aktywności fizycznej, takiej od umiarkowanej do intensywnej, czyli że dziecko musi się trochę zmęczyć” to słowa profesor Anny Fijałkowskiej  wypowiedziane podczas dyskusji w redakcji „Przeglądu Sportowego”. Dyskusji, w której obok prof. Anny Fijałkowskiej, zastępcy dyrektora Instytutu Matki i Dziecka, udział wzięli znani sportowcy: koszykarz Cezary Trybański i mistrz świata na żużlu, Bartosz Zmarzlik, a także dyrektor ds. sponsoringu Orlen SA, Lidia Kołucka. Dyskusję prowadzili dziennikarze „PS” Maciej Szmigielski, Piotr Wesołowski i Rafał Tymiński.

 

Wymowny tytuł tej debaty, wytłuszczony wielkimi literami: „JAK WYKREOWAĆ MODĘ NA SPORT U DZIECI I MŁODZIEŻY” wskazuje problem z jakim dziś boryka się polska szkoła.

 

Zadajmy proste pytania: Czy polska szkoła lubi sport? Czy szkoła ma ambicje bycia kreatorem procesu budowania społecznej akceptacji dla aktywności fizycznej? Jak wyglądają lekcje wychowania fizycznego, czy stanowią właściwą zachętę do wprowadzenia dziecka w dziedzinę sportu, czy może są tylko przerywnikiem w nauczaniu innych przedmiotów?

Zajrzyjmy na łamy gazety. O czym debatowali goście „PS”. Lidia Kołucka przedstawiła program „Sportowy Orlen”. Program ma przede wszystkim zwiększyć dostępność do obiektów sportowych, ułatwić dzieciom dostęp do kadry trenerskiej i do klubów. Orlen będzie w dalszym ciągu wspierał wybitnych mistrzów polskiego sportu, ale wielka firma, mająca ogromny wpływ na społeczność postanowiła znaleźć sposób na wykreowanie „mody na sport” jako formę dotarcia do dzieci. Orlen wycenił swój program na 10 milionów złotych i będzie go realizował w wybranych 100 klubach. To na początek.Anna Fijałkowska zwróciła uwagę na małą aktywność dzieci. Wytyczne Światowej Organizacji Zdrowia mówią o minimum trzech godzinach dziennie aktywności fizycznej, trzy razy w tygodniu. Poza tym oferta sportowa dla dzieci jest mało atrakcyjna.

 

Bartosz Zmarzlik i Cezary Trybański opowiedzieli o tym, że ważnymi wyborami często kieruje przypadek. Zmarzlik zobaczył plakat z motocyklem, który zachęcił go do pójścia na pierwszy trening. Trybański z kolei, zobaczył w Parku Agrykola grającą Małgosię Dydek, znakomitą polską koszykarkę i ten widok zachęcił go do spróbowania gry w koszykówkę i pomyślał: „Kurczę, też tak chcę grać”.

 

Inne ciekawe wątki dyskusji.

  • „Chcę podać przykład Słowenii, małego kraju, w którym każde dziecko musi się nauczyć pływać i jeździć na nartach, też dzieci z niepełnosprawnościami. Więc można dzieci kształcić sportowo” – Anna Fijałkowska.
  • „Gminy otworzyły szkoły. Fajnie. Mamy jedną szkołę otwartą w weekendy, ale ona nie jest przystosowana do koszykówki. Zapytaliśmy czy jest szansa otworzyć drugą szkołę, otrzymaliśmy odpowiedź, że mamy jedną otwartą, to wystarczy. Innej nie otworzymy, bo pan woźny musi przyjść, otworzyć a to są  dodatkowe koszty” – Cezary Trybański.
  • „Rozmawiałem z selekcjonerem kadry kobiet w piłce ręcznej Duńczykiem Rasmussenem. On ma w małym palcu duński system sportu i zawsze słyszałem: „Dlaczego u was jest taki nacisk na wynik. Dlaczego te małe dzieci muszą wygrywać. Dlaczego ci szaleni rodzice wymagają, żeby już pierwszaki wygrywały?’ W Danii dzieci do dwunastego roku życia mają bawić się sportem” – Piotr Wesołowski.
  • „Przyszedł pan z sześcioletnim dzieckiem i mówi, że syn potrafi już jeździć, ale kiedy on będzie zarabiał? – pyta. Dla mnie to był wielki szok” – Bartosz Zmarzlik. 
  • „Jeden ze sportowców przekonywał mnie, że pływanie, lekkoatletyka, zapasy i gimnastyka, to są dyscypliny na których należałoby budować podstawę, bo z ich połączenia wychodzą osoby, które można nauczyć każdego sportu” – Rafał Tymiński.
  • „Czy rodzice mogą liczyć na jakieś wsparcie finansowe? Bo jednak trzeba wyłożyć pieniądze na to, żeby dziecko zajęło się sportem….” – Maciej Szmigielski.
  • „Rektor AWF prof. Molik, który jest fizjoterapeutą, bardzo optuje za taką lekcją z WF, gdzie właśnie wykwalifikowani nauczyciele mają uczyć, przede wszystkim w pierwszych latach szkoły podstawowej” – Anna Fijałkowska.  
  • „…Jesteśmy bardzo wdzięczni, że nasi sportowcy z Orlen Teamu tak mocno wsparli nasz program. I nawet jak małe dzieci nie wiedzą kim jest Anita Włodarczyk, to ich rodzice już wiedzą. I wiedzą kim jest Bartek Kurek” – Lidia Kołucka.

 

Zacytowałem kilka wypowiedzi z debaty odbytej w redakcji „Przeglądu Sportowego”. Debaty do której, jak głosi podtytuł, punktem wyjścia jest program „Sportowy Orlen” i kampania społeczna „Sport to szkoła życia”.

 

Kiepski wynik sportowy na igrzyskach w Paryżu i zapowiedź polskiego rządu o chęci aplikowania o igrzyska w 2040 roku, rozbudziły szeroką dyskusję na temat potrzeby zmian  nie tylko w polskim sporcie, ale także, a może przede wszystkim w budowaniu społecznej świadomości o korzyściach wynikających z aktywności fizycznej i uprawiania sportu.Bo przecież to nie tylko „Przegląd Sportowy”, ale także Ministerstwo Sportu, instytucje zajmujące się kulturą fizyczną czy stowarzyszenia sportowe, podejmują dyskusje związane  z aktywnością fizyczną i sportem. Efektem tych inicjatyw i programów musi być całkowicie odmienne postrzeganie polskiego sportu, poprzez inne rozłożenie priorytetów, skuteczniejsze finansowanie, inny sposób zarządzania i właściwe traktowanie wartości społecznych sportu. Zgadzamy się z tezami wypowiedzianymi w  debacie w „PS”: 

 

1. Sport szkolny musi być inaczej usytuowany. Lekcja wychowania fizycznego musi być lekcją ważną, od pierwszej klasy prowadzoną przez nauczyciela specjalistę. Program WF powinien uwzględniać różnorodność sportową. Każdy uczeń znajdzie swoją dyscyplinę sportu, szczególnie gdy szkoła umożliwi czy zorganizuje kontakt uczniów z rywalizacją  sportową na żywo. Np. wycieczki na zawody, na mecze siatkówki czy koszykówki powinny być wpisane w system wychowania fizycznego. Systematycznie budujmy poczucie przynależności do sportowej społeczności. Na naszej stronie internetowej, w innym miejscu, pisaliśmy na czym polega wyjątkowość amerykańskiego sportu. Szkoła amerykańska uczy, że przynależność do drużyny jest wartością. Marzeniem każdego amerykańskiego dziecka jest gra w jakiejś drużynie szkolnej reprezentacji. Sukces szkolnej drużyny jest powodem do dumy. Możemy, w jakiś stopniu, zgodzić się z przytoczoną wyżej tezą trenera Rasmussena, że do dwunastego roku życia bawmy się sportem. Tak i czy inaczej zarażajmy nasze dzieci sportem od „małego”.

 

Fachowe lekcje WF i Szkolne Kola Sportowe, to powinna być absolutna codzienność w polskiej szkole.  Sport powinien być traktowany jako ważny element społecznego życia.

 

2. Rola wybitnych sportowców, gwiazd sportu jest niezwykle ważnym elementem kształtowania  akceptacji sportu  w środowisku. Ryszard Szurkowski spowodował, że każdy dzieciak chciał jeździć na rowerze, Adam Małysz rozbudził „małyszomanię”. Bartosz Zmarzlik z pewnością przyciąga młodych chłopaków do żużla. Każdy wielki sportowiec, olimpijczyk może spełniać ważną rolę w rozbudzeniu zainteresowań sportowych. Zaprośmy sportowców do szkół, niech opowiedzą dzieciakom o emocjach sportowych, niech poprowadzą zajęcia sportowe. 

 

3. Interesujący jest pogląd, że pływanie, lekkoatletyka, zapasy i gimnastyka to dyscypliny, które mogą stanowić bazę, czy podstawę wychowania fizycznego dzieci i młodzieży. Z nich już tylko krok do każdej kolejnej dyscypliny sportu.

 

4. „Orlen” uchodzi za największego sponsora polskiego sportu. Niemal przy każdym większym przedsięwzięciu w dziedzinie sportu, przy każdym znaczącym nazwisku polskiego sportowca pojawia się marka „Orlen”. Czy polskie giganty gospodarcze powinny być systemowo obecne w polskim sporcie?! Program „Sportowy Orlen” wychodzi poza wielki sport. Ma, według założeń, dotrzeć do dzieci. Ma dotrzeć do małych miejscowości. Ma budować „modę na sport”. Jeśli rzeczywiście takie założenia spełnią się w praktyce to będzie oznaczało, że program osiąga swoje cele. Czy w tym przypadku w ślady „Orlenu” pójdą inne wielkie firmy polskiej gospodarki?! 

 

5. Rola rodziców w wychowaniu fizycznym ich dzieci to bardzo ważny element całego procesu wychowawczego. Budowanie odpowiednich relacji w rodzinie, świadomości co do korzyści wynikających z uprawiania sportu, to proces długi i żmudny. Jedni rodzice prowadzą swoje dzieci do klubów sportowych, inni zwalniają swoje pociechy z lekcji wf. Czy wsparcie finansowe mogłoby odegrać pozytywną rolę w tym zakresie?

 

6. Otwarcie obiektów sportowych to konflikt z ich komercyjnym wykorzystywaniem.

 

Wszelkie dyskusje kiedyś muszą się skończyć. Nowa strategia polskiego sportu będzie wymagała nowych uregulowań prawnych. Problemy poruszone w debacie „PS” zapewne w tych uregulowaniach się znajdą. Gonimy czas, który po każdych kolejnych igrzyskach, nam ucieka. Parafrazując Prousta jesteśmy na etapie poszukiwania straconego czasu. Proust zastosował symbolikę  pozwalającą na poczucie powrotu do utraconego czasu, mieszał wątki z przeszłości i przyszłości, i układał wydarzenia według swojego zamysłu. My zaś żyjemy w świecie realnym, mamy polski sport taki jakim dziś jest. Wykorzystajmy więc czas, który przed nami tak, abyśmy za lat kilka czy kilkanaście nie musieli poszukiwać straconego czasu.

 

Jan Wieteska                    

                    

 

Zmarł prof. Józef Lipiec

Zmarł prof. Józef Lipiec

Józef Lipiec urodził się 15 marca 1942 roku w Nowym Sączu, zmarł 10 listopada 2024 r. Był członkiem-założycielem Polskiej Akademii Olimpijskiej, a od 2000 jej przewodniczącym. Inicjator i wieloletni prezes Małopolskiej Rady Olimpijskiej oraz członek Rady ds. Sportu przy prezydencie miasta Krakowa. W latach 90. był członkiem Rady ds. Sportu i Turystyki przy Prezydencie RP. Odznaczony Krzyżem Oficerskim i Kawalerskim OOP, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, złotym medalem „Za długoletnią służbę”, Złotą Odznaką ZHP (jako harcmistrz i działacz SPH) oraz Złotym Medalem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego im. P. de Coubertina i Złotym Medalem Fair Play.

 

Jako 17-latek rozpoczął studia filozoficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim, które ukończył w 1964 roku, w 1968 roku ukończył także socjologię. Doktoryzował się na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1970 roku. Habilitację uzyskał tamże w roku 1978. Tytuł profesora odebrał w Belwederze w 1984 roku. Od 1987 był profesorem na Uniwersytecie Jagiellońskim w Instytucie Filozofii, gdzie m.in. przez dwie kadencje kierował Radą Naukową IF. Wykładał w wielu uczelniach, w tym w krakowskiej AWF, AGH, URz, poznańskiej WSB, Krakowskiej Akademii im. Frycza Modrzewskiego, krośnieńskiej WSZ. Był przez wiele kadencji wybierany do Komitetu Nauk Filozoficznych PAN, przez jedną kadencję zasiadał w Komitecie Nauk o Kulturze Fizycznej.

 

Przewodniczył przez trzy kadencje Komisji Kultury i Edukacji Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Jest honorowym obywatelem Drummondville w Kanadzie. W roku 2014 otrzymał tytuł doktora honoris causa AWF w Krakowie. Trzykrotnie uhonorowany Wawrzynem Olimpijskim w dziedzinie literatury (2 razy złotym i 1 raz brązowym).

Działalność naukowa i dydaktyczna obejmuje przede wszystkim ontologię, filozofię społeczną, aksjologię, etykę, estetyką, a także filozofię sportu. Opublikował ponad 300 artykułów oraz 20 książek autorskich m.in. książki z filozofii sportu: „Kalokagatia” (1998), „Filozofia olimpizmu” (1999), „Pożegnanie z Olimpią” (2007), „Fenomenologia wędrówki” (2009), „Sympozjon Olimpijski” (2014) oraz „Homo Olimpicus” (2017).

Centralne Uroczystości Dnia Olimpijczyka​

Centralne Uroczystości Dnia Olimpijczyka

CUDO, czyli 60. Centralne Uroczystości Dnia Olimpijczyka połączone z jubileuszem 30-lecia Regionalnej Rady Olimpijskiej we Wrocławiu odbyły się we wtorek 29 października br. Trenerzy, olimpijczycy, szkolna młodzież, rodzice i opiekunowie, kibice, goście specjalni, w tym m.in. Radosław Piesiewicz, prezes PKOl i Mieczysław Łopatka, prezes Regionalnej Rady Olimpijskiej we Wrocławiu spotkali się w Centrum Kongresowym przy Hali Stulecia.

 

Podczas uroczystości wręczono m.in. medale Polskiego Komitetu Olimpijskiego „Za zasługi dla polskiego ruchu olimpijskiego”. Jak zwykle, stałym punktem corocznych Centralnych Uroczystości Dnia Olimpijczyka było wręczenie trzeciego kółka olimpijskiego osiągającej sukcesy w sporcie młodzieży. Mogli je otrzymać medaliści Mistrzostw Polski Juniorów oraz reprezentanci Polski na Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy Juniorów oraz Światowe i Europejskie Igrzyska Młodzieży.

 

Na koniec na scenie pojawiła się Olga Szomańska z zespołem, która wykonała utwory z poprzednich edycji igrzysk olimpijskich przy wizualizacjach stworzonych z archiwalnych zdjęć olimpijczyków i paralimpijczyków. W imieniu Warszawsko-Mazowieckiej Rady Olimpijskiej PKOl przekazany został symboliczny puchar z życzeniami. Radę reprezentowali: Urszula Kielan, Dariusz Goździak, Marian Sypniewski, Jerzy Pietrzyk oraz Zenon Dagiel.

 

RR

IGRZYSKA W FOTOGRAFII, fotoreportaż nr 3 – emocje

IGRZYSKA W FOTOGRAFII, fotoreportaż nr 3 - emocje

EMOCJE – to tytuł trzeciego fotoreportażu powracającego do igrzysk w Paryżu 2024

 

Emocje są zwykle wywoływane przez konkretne wydarzenie lub określoną sytuację. Czy pojawiają się w momencie rywalizacji sportowej? Oczywiście, że tak! Emocje towarzyszą wydarzeniom sportowym zawsze. Ulegają im nie tylko sportowcy, ale także kibice. Idziemy na mecz, czy na zawody lekkoatletyczne po to, by przeżyć coś fajnego, czasami coś nadzwyczajnego. Obserwujemy sportowych idoli i razem z nimi przeżywamy emocje. Tym razem na prezentowanych zdjęciach sportowcy w trakcie olimpijskiej rywalizacji.  Twarze pełne zaskoczenia, ale i dumy. Twarze leżących na bieżni sportowców zamknięte w samotności, pozornie spokojne, przeżywające radość z wygranej, czy smutek z przegranej.  Łzy złości na twarzy Kasi Niewiadomej, euforia polskich kibiców okraszona biało-czerwonymi szalikami, łzy naszej dziewczyny w rozmowie z reporterem. Czy już wygrałam? – zdaje się mówić brytyjska mistrzyni 800 metrów, upiększona wielkim pióropuszem włosów. Polscy siatkarze w emocjonalnym uścisku. Czy wreszcie przepiękna postać artysty Jana Jakuba Orlińskiego w emocjonalnej ekstazie, w trakcie ceremonii otwarcia igrzysk.  

 

Sport to emocje, przeżywanie czegoś wspaniałego, zaskakującego, często niewiarygodnego. Radość, duma, podniecenie, czasami zaduma, smutek, złość, zaskoczenie. Jeszcze raz popatrzmy na zdjęcia.

 

Tekst i zdjęcia: Jan Wieteska