SPORTOWE KLUBY WARSZAWY - Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie cz. II

 W cyklu pod tym tytułem prezentujemy warszawskie kluby sportowe. Kluby duże z wieloma sekcjami i dyscyplinami i te małe skoncentrowane na jednej dyscyplinie, te z dorobkiem kilku pokoleń i te całkiem nowe na warszawskiej mapie sportowej. Dziś część druga poświęcona WTW. Zapraszamy do lektury.

 

„Nasze hasło, nasza broń: miłość, zgoda, bratnia dłoń”

 

Z dyrektorem WTW Maciejem Śliwińskim, rozmawia Bartłomiej Korpak

– Klub WTW już za kilka lat, w 2028 roku, będzie świętował swoje 150 lat działalności, to wyjątkowa sportowa instytucja. Jak aktualnie trenująca młodzież, zawodnicy i trenerzy patrzą na tą wyjątkową historię, czy utożsamiają się z przesłaniem: „Nasze hasło, nasza broń: miłość, zgoda, bratnia dłoń”?

– WTW to dzisiaj 147 lat tradycji i historii, nieraz niełatwej i bolesnej. Faktycznie za trzy lata świętować będzie fantastyczny jubileusz 150-lecia WTW, który będzie świętem całego sportu polskiego, bo tak naprawdę od WTW wszystko się zaczęło. Cały czas staramy się przekazywać naszym zawodnikom, którzy są jednocześnie naszymi najmłodszymi członkami, idee patriotyczne, wychowawcze. Wpajać tradycję i przynależność do najstarszego stowarzyszenia sportowego w Polsce. Aby bycie członkiem WTW brzmiało dla nich dumnie.

 

– Od początku założyciele klubu stawiali na sporty wodne, inspiracją była warszawska rzeka Wisła, zbudowano wiele sprzętu do pływania, a do tego obiektów stanowiących zaplecze do szkolenia. Jaka jest perspektywa w tym zakresie na kolejne lata?

– Uważam, że znakomita. Super nowoczesny budynek przy Wioślarskiej 6, który oddaliśmy do użytku w 2018 roku, tak naprawdę w 

ostatnim czasie dopiero zaczął pracować. To znakomita wizytówka Warszawy i naszego klubu. Olbrzymie logo na elewacji, mocno zwiększyło naszą rozpoznawalność. Natomiast infrastruktura wewnątrz przyciąga młodzież, szkoły, ale i dorosłych.

 

Nie byłoby tego, gdyby nie również nasza praca w tworzeniu animacji, programów dla szkół jak „Wioślarski Tytan Warszawy”, „Bezpłatne Lekcje WF”, czy sama znakomita praca naszych trenerów. Tutaj kolejna ważna rzecz. Część naszych byłych zawodników, po zakończeniu kariery sportowca, współpracuje z nami jako trenerzy, czy animatorzy na naszych wydarzeniach. Młodzież to docenia i po prostu lubi spotkania z mistrzami i gwiazdami sportu.

 

Wracając do infrastruktury, chcę powiedzieć, że oczywiście robi ona różnicę i jest być może kluczowa, ale żeby ten organizm funkcjonował, jest niezbędna cały czas praca człowieka wewnątrz. W domu musi być dobry gospodarz, wtedy o sukces będzie dużo łatwiej. To nam się chyba udaje w ostatnim czasie ze zwiększoną siłą. Proszę sobie wyobrazić, że podczas ostatniego naboru

jesienno-zimowego, przyciągnęliśmy do klubu ponad 50-kę nowych młodych wioślarek i wioślarzy. To duża liczba jak na wioślarstwo, które jest sportem siłowym i po prostu nie każdy to lubi.

 

– Zawodniczki i zawodnicy WTW należeli już w latach międzywojennych do czołówki w rywalizacji w wioślarstwie. 100 lat temu na Igrzyskach w Paryżu pływał Andrzej Osiecimski-Czapski, pierwsze medale olimpijskie pojawiły się w 1932 na Igrzyskach w Los Angeles, kolejni medaliści dołączyli do listy już w XXI wieku. Jak władze klubu patrzą na perspektywę i efekty szkolenia w latach następnych?

– Po olbrzymich sukcesach, głównie naszych pań (lata 2008-2014), wpadliśmy w dołek. Najlepsi pokończyli kariery, a młodzieży z akcji naborowych, jak na lekarstwo. Z takiego dołka nie wychodzi się łatwo i szybko. Jednak odrobiliśmy lekcję. Stworzyliśmy w 2014 roku, jedną z największych akcji naborowych dla dzieci i młodzieży w Polsce pn. „Wioślarski Tytan Warszawy”. Impreza, która z każdym rokiem rośnie i rośnie. W ostatniej edycji wiosłowało z nami blisko trzy tysiące młodzieży, z ponad 90 warszawskich podstawówek. Powstał kolejny program „Bezpłatne Lekcje WF”. Szkoły przyjeżdżają do nas, praktycznie każdego dnia, właśnie na 

lekcje wf, a na nich są podstawy z wiosłowania na ergometrach i basenie wioślarskim.

 

Oprócz tego social media – które mają dzisiaj potężną moc – i zwykła codzienna robota. To wszystko zaczyna nam mocno procentować i widzimy trochę efekt kuli śnieżnej, że z każdym miesiącem klub rośnie a sekcja się rozwija. Dzisiaj mamy kolejne dwie zawodniczki powołane do kadry narodowej juniorek: Josephine Schlesinger i Oktawię Schlesinger-Wendling.

 

Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o naszych dwóch najlepszych zawodnikach i jednych z najlepszych polskich wioślarzy młodego pokolenia, to Konrad Domański, ubiegłoroczny młodzieżowy mistrz świata i Europy i Piotr Płomiński, młodzieżowy mistrz świata (2023 r.) , mistrz Polski (2024 r.). Obydwaj to nasze duże nadzieje na IO w Los Angeles.

 

– Obiekty jakimi dysponowało WTW były kultowe w warszawskim wymiarze, nie tylko  w aspekcie szkolenia sportowego, ale także budowania miejsc wspólnego spędzania czasu, wydarzeń kulturalnych. Obiekt przy ul. Foksal przeszedł do historii. Jak dzisiaj

radzicie sobie tworzeniem zaplecza obiektowego do szkolenia sportowego?

– Nie narzekamy. Jak wspomniałem wcześniej, nowy budynek przy Wioślarskiej 6 jest wspaniałą wizytówką i naszą dumą. To nasz dom. Ćwiczymy tutaj głównie jesienią i zimą: mamy do dyspozycji basen wioślarski, ergometrownię, siłownię, sauny, salę szkoleniową, salę do fizjoterapii, przestronne szatnie. Na Zaruskiego (port Czerniakowski) ćwiczymy wiosną i latem. Tam są łodzie, tam schodzimy na wodę. W Zegrzu mamy jeszcze port, a w nim trenuje nasza mała sekcja żeglarska (klasy Optymist). Inwestycja w infrastrukturę jest bardzo ważna. Szczególnie dzisiaj, w dobie nowinek technologicznych, nowoczesności. To również bardzo ważne z punktu widzenia naboru. Rodzice młodych adeptów sportu, dzisiaj mocno zwracają uwagę na warunki w jakich ma trenować ich dziecko. My mamy to szczęście, że chodzimy z otwartą przyłbicą w tym temacie.

 

– Realizowana przez wasz klub promocja aktywności fizycznej i wioślarstwa wśród młodzieży szkolnej trwa cały czas. W tym roku, w większości warszawskich dzielnic, zainteresowanie jest bardzo duże. Jak uczniowie patrzą na te wyzwania?

– Jedenaście lat temu zaczęliśmy współpracę ze szkołami oraz stołecznymi dzielnicami. Z każdym rokiem wzmacniamy ten kontakt, a to poprzez „Tytana”, o którym wspominałem wcześniej, a to przez inne projekty, które udaje nam się stworzyć.

 

Wydaje mi się, że cieszymy się dobrą opinią w dzielnicach, a to oczywiście niezwykle istotne z punktu widzenia współpracy, szczególnie takiej długofalowej. Jesteśmy dużym, wiarygodnym klubem, z ułożonymi strukturami, które pozwalają nam korzystać z licznych dotacji, w sposób precyzyjny je realizować i w zasadzie bezbłędny je rozliczać.

 

W ubiegłym roku stworzyliśmy kolejny projekt pn. „Fantastyczna Czwórka” – to taka młodsza siostra „Tytana”. Impreza mniejsza, kameralna, bardziej może wyselekcjonowana, bo skierowana do szkół, które z nami aktywnie współpracują. Tutaj ukłony należą się Ministerstwu Sportu i Turystyki, które finansuje to wydarzenie.

 

Przy naszych projektach wychodzimy przede wszystkim z założenia, że mają one przynosić korzyść. Ale nie chodzi tutaj o korzyść materialną. Korzyścią dla nas jest to, co idzie za taką współpracą/imprezą. Do nich przede wszystkim zaliczamy młodzież, do której trafiamy precyzyjnie w określony rocznik, który nas interesuje. Zyskujemy kontakt do nauczyciela, najczęściej wuefisty. Korzyścią jest, że ściągamy całe klasy do nas, do klubu. Wtedy pozostaje nam się tylko dobrze zaprezentować, żeby takie dziecko chciało tu wrócić i zacząć trenować w Warszawskim Towarzystwie Wioślarskim.

– Dziękuję za rozmowę.

Przejdź do treści