Z kim by tu jeszcze przegrać?

Polska reprezentacja w piłce nożnej przegrała kolejny mecz, tym razem ze Szkocją na własnym terenie. Straciliśmy bramę w ostatnich minutach meczu. Po charakterystycznym, ulubionym przez naszych graczy fragmencie gry. Jak to się stało?
 
Oto mamy piłkę na wysokości pola karnego Szkotów. Wynik meczu w tej chwili 1:1. Ten rezultat daje nam prawo gry w barażach. Do końca meczu 2 minuty. Możemy rozegrać akcję ofensywną. Możemy spróbować oddać strzał. Mamy piłkę 20 metrów od bramki Szkotów. Ale co grają polscy piłkarze w takim momencie? Jak zwykle grają do tyłu. Piłka trafia na środek boiska. Stamtąd znów do tyłu, do linii obrony. Szkoci poczuli szansę. Rzucają się na naszych obrońców. Piłka trafia do bramkarza. Ten wybija chaotycznie. Szkoci przejmują futbolówkę, piękna wrzutka na długi róg. Szkocki napastnik jest szybszy od naszego obrońcy, przymierza dokładnie głową i …. piłka wpada do polskiej bramki obok Skorupskiego, bezradnego polskiego bramkarza. 2:1 dla Szkocji. Minuta do końca meczu. Nic już się nie zmienia. Przegrywamy i spadamy do europejskiej „drugiej ligi”.
 Po meczu trener polskiej reprezentacji, Michał Probierz wydaje się być zadowolony. Drużyna jest w „budowie”, nic się nie stało. Jego opinie podziela tymczasowy kapitan drużyny Zieliński: graliśmy dobrze, o mało co nie wygraliśmy. To drugi, przegrany mecz z rzędu. Z Portugalią udało się do przerwy utrzymać wynik 0:0. Po przerwie sześć strzałów Portugalczyków zamienia się w 5 bramek. Na osłodę strzelamy w końcówce honorowego gola. Przegrywamy 1:5. Zieliński pstryka sobie fotkę z Ronaldo. 37- letni portugalski gracz wbija nam w tym meczu 2 gole. Drugi przepiękną przewrotką z czystej, niepilnowanej przez polską obronę, pozycji. Znakomity gracz znalazł się tam, gdzie powinien. Instynkt fachowca.
 
W „Gazecie Wyborczej” redaktor Rafał Stec pyta: „Gdzie, u licha, leży reprezentacja Polski”. I widać, że najważniejszym słowem w tym zdaniu jest słowo „leży”. Rafał Stec nie oszczędził w swoim artykule nikogo. I słusznie!!! Polska reprezentacja nie wygrywa, nie zmienia stylu gry, nie potrafi skutecznie walczyć. No ale jest ciągle w „budowie”.
 
Znamy się na piłce nożnej? Znamy! No to powiedzmy co nam się nie podoba w grze polskiej reprezentacji:
 
1. Fatalna gra linii obrony. Trener Probierz wymyślił, że w linii obrony ustawi trzech stoperów i dwójkę „wahadłowych”. Kto to jest „wahadłowy”? To gracz, który ma grać na pozycji bocznego obrońcy, bocznego pomocnika i skrzydłowego! Innymi słowy, jeśli atakujemy ma być na wysokości pola karnego przeciwnika, jeśli bronimy ma być w pobliżu naszego pola karnego. Wahadłowy biega z jednego końca boiska do drugiego. Konia z rzędem temu, kto zdąży wrócić w przypadku szybkiego kontrataku przeciwnika. Zalewski i Kamiński mogli to wytrzymać przez część meczu, no może przez pierwszą połowę, ale cały miecz biegać w tę i z powrotem? Tym bardziej, że obaj wymienieni, to piłkarze uzdolnieni z tendencją do atakowania a nie obrony. A Zalewski to dziś najlepszy polski piłkarz. Dajmy mu pograć w linii ofensywnej. Trenerze!!!
 
Nasza nieśmiała propozycja: powrót do klasycznego ustawienia czterech obrońców z defensywnym graczem w linii pomocy!
 
2. Gra na polu karnym przeciwnika. Przykro było patrzeć na nieudolność Polaków w grze pod bramką przeciwnika. Więcej w tym było przypadku niż przemyślanej gry. Portugalczycy oddają sześć strzałów i zdobywają pięć bramek. My jesteśmy sześć razy na polu karnym przeciwnika i nie oddajemy żadnego strzału. Mówi się, że mamy świetnych techników – nie mamy! Mówi się, że trener opracował świetną taktykę gry – niestety nie opracował. Na polu karnym gramy chaotyczne i bez przemyślanej koncepcji. A może po prostu tylko tyle umiemy.
 
Nasza nieśmiała propozycja: nauczmy się grać w tłoku pod bramką przeciwnika. Znajdźmy dla naszych graczy właściwe miejsce, taktyczne ustawienie.
 
3. Granie do tyłu. To ulubiony sposób gry polskiego zespołu. Często aż się prosi, żeby zagrać szybko do przodu, do wybiegającego za linię obrony skrzydłowego. Nic z tych rzeczy, piłka wraca do tyłu. Komentator telewizyjny mówi, że trzeba pograć piłką. No to gramy, podanie obrońcy do obrońcy i z powrotem. Nabijamy ilość celnych podań. W statystyce jest ich 200, może 300, tylko nic z tego nie wynika. A później dziwimy się, że napastnicy nie otrzymują podań.
 
Nasza nieśmiała propozycja: gramy tylko do przodu, od pierwszej minuty atakujemy; do tyłu tylko w wyjątkowych sytuacjach; duża ilość podań progresywnych, za linię obrony przeciwnika, w tempo do wybiegającego skrzydłowego tak, aby nie spalić.
 
4. Dyrygent gry. Chciałoby się powiedzieć: potrzebny jest nam drugi Deyna. Czy Zieliński spełnia rolę dyrygenta gry? Gdyby spełniał, to pewnie miałoby to wpływ na grę drużyny. Oczekujemy od niego podań skutkujących zawiązaniem groźnej akcji ofensywnej.
 
Nasza nieśmiała propozycja: szukamy gracza, który pokieruje grą całej drużyny. Naszym zdaniem może to być jeden z młodych, dobrze zapowiadających się zawodników. Trenerze popatrz uważniej.
 
5. Dbamy o talenty. Wymieńmy kilka: Nicola Zalewski, Kacper Urbański, Kamil Piątkowski, Jakub Kamiński, Marcin Bułka, Sebastian Szymański, Kacper Kozłowski. To piłkarskie talenty, z których można zbudować rozumiejącą się, zgraną drużynę. Zapewne można wymienić jeszcze kilku. Ale trzeba wreszcie drużynę zbudować! Wierzymy, że trener Probierz zbuduje drużynę, która potrafi wygrywać, prezentując efektowny, ofensywny styl gry.
Trzymamy kciuki.
 
Jan Wieteska
Przejdź do treści