Mistrzostwa na trampolinie

Warszawa gościła najlepszych polskich gimnastyków w konkurencjach skoków na trampolinie, skoków na ścieżce i skoków na mini trampolinie. Gospodarzem zawodów o mistrzostwo Polski, które odbyły się dniach 13-15 czerwca br., było Centrum Sportu „Wilanów”.

Królewska dzielnica Warszawy nie po raz pierwszy gości sporty gimnastyczne. To tu odbywały się zawody akrobatyczne w Pucharze „Warsa i Sawy”. Tu także próbowały swoich sił gimnastyczki artystyczne. Tym razem oglądaliśmy rywalizację w skokach na trampolinie, zarówno rywalizację w konkursie indywidualnym, jak i w konkursie synchronów. Obok swoje umiejętności prezentowali skoczkowie na ścieżce akrobatycznej. To bardzo widowiskowa konkurencja. Zawodnik musi wykonać osiem elementów na długości ponad 30 metrów i ustać lądowanie. Najnowsza konkurencja to mini trampolina. Łączy ona elementy trampoliny i ścieżki akrobatycznej i jest także niezwykle efektowna.

Sporty gimnastyczne zawsze budzą wielkie emocje. Pięknie wykonane tworzą efektowny obraz widowiska. Sport trudny, wymagający wielkiej pracy i sportowego zacięcia, ale ogląda się to znakomicie. Zawody na Wilanowie były dobrze pokazywane. Organizatorzy skorzystali z dobrodziejstwa elektroniki. Dwa duże telebimy umożliwiały śledzenie przebiegu rywalizacji. Prezes Warszawsko- Mazowieckiego Związku Sportów Gimnastycznych, Michał Bałaga, a także wierni od lat tym dyscyplinom gimnastycznym – Krzysztof Kosiński i Robert Kowalski zadbali o to, żeby zawody miały prawidłowy przebieg.

Wyróżnijmy najlepszych.

W konkursie indywidualnym na trampolinie złoty medal dla zawodniczki z warszawskiego Pałacu Młodzieży, Nicoli Tujaki. 20-latka zaprezentowała solidny układ, dobrze wykonany technicznie i wygrała z całą plejadą skoczkiń z kraju. W konkursie mężczyzn prym wiedli skoczkowie z Poznania. Wygrał Bartłomiej Wiśniewski.

Koniecznie powiedzmy, że w klasie I wśród dziewczyn, złoto zdobyła 15-latka z warszawskiego UMAKS SP 26, Karina Kurowska. Brawo! Karina jest zawodniczką wszechstronną, bo oto drugi złoty medal zdobyła w skokach na mini trampolinie, także w klasie I. Rośnie w Warszawie wielki talent!

W skokach na ścieżce złoty medal dla – najlepszej od kilku lat – Sandry Żurek z Olkusza, a wśród panów złoty medal zdobywa Pavel Rubis z Poznania. Ale srebro dla Oliwiera Kozłowskiego z warszawskiego UKS SP 220. Oliwier był także drugi w skokach na mini trampolinie. Gratulacje!

Wszyscy zawodnicy wywieźli z Warszawy dobre wrażenia. Warto pokazywać ciekawe dyscypliny gimnastyczne, to sport dla odważnych, dający ogromną satysfakcję startującym i przyjemność oglądania dla widzów.

JW.

MAJOWA SPORTOWA WARSZAWA  – rozdział  II

MAJOWA SPORTOWA WARSZAWA  - rozdział  II

 W zimny majowy weekend Warszawa miała sportowe oblicze. 14 maja na wysłużonym warszawskim Torwarze odbywały się finałowe walki w turnieju Feliks Stamma, turnieju który w tym roku miał rangę Pucharu Świata. 15 maja na Stadionie Narodowym wielki bój toczyli żużlowcy  w kolejnej rundzie cyklu Grand Prix. 

 

Opowiemy o tych wydarzeniach w telegraficznym skrócie.  

 

Rozdział Drugi: GDZIE SIĘ PODZIAŁ ZMARZLIK?

Takiej widowni nie ma żaden turniej Grand Prix. 40 tysięcy fanów żużla oglądało  pasjonującą rywalizację najlepszych żużlowców świata. Niecka stadionu Narodowego potęguje ryk maszyn. Złe nagłośnienie daje dodatkowy efekt dźwiękowy. Niewiele można zrozumieć z tego co mówi spiker, niewiele można zrozumieć z przeprowadzanych na żywo wywiadów. Ale nic to! Wszystko można zobaczyć i rozkoszować się walką. Dwadzieścia wyścigów eliminacyjnych, dwa barażowe i wielki finał. Stadion szykuje się do wielkiej uczty. 20 minut do startu, oglądamy piękne luksusowe limuzyny, a w nich bohaterów dzisiejszych zawodów. Trybuny już zapełnione, tylko na sektorach vipowskich jeszcze pusto. Pięć minut do startu, sektory vipowskie już pełne. Można zaczynać!

                                                                       

Ma wygrać Zmarzlik. Bartosz Zmarzlik! Pięciokrotny indywidualny mistrz świata. Być może najlepszy żużlowiec wszechczasów. Idol polskich fanów. W stawce 16 herosów są jeszcze dwaj inni Polacy: Dominik Kubera i Patryk Dudek. Ale ma wygrać Zmarzlik. Bartosz Zmarzlik. Ale oto co się dzieje? Bartosz po trzech seriach ma 4 punkty a powinien mieć 9. Faworyt zawodzi. Pozostali nasi też nie najlepiej. Potwierdza się zła passa Polaków na warszawskim torze. To już dziewiąty turniej i żadnego nie wygrał Polak. Czyżby jakieś fatum wisiało nad polskimi żużlowcami na Narodowym? Świetnie spisują się Australijczycy. Jack Holder i Brady Kurtz wygrywają wyścig za wyścigiem. Wreszcie budzi się nasz Zmarzlik. Wygrywa swoje dwa ostatnie biegi. Będzie jechał o finał w barażach. Do baraży dostają się też Kubera i Dudek. Z biegów barażowych do finału kwalifikują się tylko zwycięzcy.  Pierwszy

wyścig barażowy. Zmarzlik i Kubera. Kubera wciska się na pierwszym wirażu między Lebiediewa i Zmarzlika, wychodzi na prowadzenie i pewnie wygrywa. Jest w finale. Drugi baraż układa się idealnie dla Patryka Dudka, ogrywa na starcie Szweda Lingrena i Brytyjczyka Lamberta i wchodzi do finału! Co się dzieje? Było źle, jest dobrze. Dwóch Polaków w finale. Ktoś na trybunach pyta, gdzie się podział Zmarzlik? Inny głos odpowiada, nie pytaj, mamy dwóch naszych w finale! Holder i Kurtz z Australii, Dudek i Kubera z Polski.  Może tym razem usłyszymy Mazurka Dąbrowskiego? Ale już na pierwszym wirażu Australijczycy rozwiewają nasze marzenia. Są pierwsi na całym dystansie. Krótki tor nie ułatwia wyprzedzania.  Holder pierwszy, Kurtz drugi, Dudek trzeci. Koniec!

                                                                          

Zawód. W warszawskim Grand Prix wciąż bez polskiego zwycięstwa. Może już takiej okazji nie być. Ogromne koszty przygotowania tego widowiska na Narodowym powodują, że w roku przyszłym turnieju w Warszawie nie będzie. Piękny stadion, znakomita atmosfera. Ale budowa sztucznego toru to ogromne koszty. Tor ma swoją specyfikę, jest najkrótszy ze wszystkich na których ścigają się żużlowcy, 266 metrów. Bardzo krótkie proste utrudniają wyprzedzanie. Wielki stadion, krótki tor!

 

Będziemy tęsknili za żużlem. Wszak to niemal sport narodowy. Gdzie, w jakim innym kraju jest taka widownia? 40 tysięcy widzów!

Co prawda sportowy świat nie pokochał tej dyscypliny. Polska, Szwecja, Dania, Anglia, Australia, może jeszcze Czechy i Niemcy, w minionych latach także Rosjanie. To wszystko. A był jeszcze Hancock, Amerykanin. Ale nic to. My kochamy żużel. I to jest najważniejsze. Trzymamy kciuki za Bartosza Zmarzlika. Przed nami jeszcze dziewięć serii Grand Prix i szósty tytuł mistrza świata dla Bartosza! Wierzymy w to!!!

 

Jan Wieteska

MAJOWA SPORTOWA WARSZAWA – rozdział I

MAJOWA SPORTOWA WARSZAWA – rozdział I

 W zimny majowy weekend Warszawa miała sportowe oblicze. 14 maja na wysłużonym warszawskim Torwarze odbywały się finałowe walki w Turnieju im. Feliksa Stamma, turnieju który w tym roku miał rangę Pucharu Świata. 15 maja na Stadionie Narodowym wielki bój toczyli żużlowcy w kolejnej rundzie cyklu Grand Prix. 

 

Opowiemy o tych wydarzeniach w telegraficznym skrócie. Rozdział Pierwszy. TĘSKNOTA ZA „PAPĄ” STAMMEM

 

40 Turniej imienia Feliksa Stamma przywołał wspomnienia o dawnych sukcesach polskiego boksu. Nie było mistrzowskiego turniej, z którego wychowankowie „Papy” nie przywieźliby medali. Znakomici pięściarze tamtych czasów do dziś żyją we wspomnieniach kibiców sportu. Jerzy Kulej, Zygmunt Chychła, Marian Kasprzyk, Józef Grudzień, Leszek Drogosz, Jan Szczepański, Kazimierz Paździor, Zbigniew Pietrzykowski, Henryk Kukier, Tadeusz Walasek. to tylko część z wielkiej drużyny Stamma. Wielki trener nie tylko uczył szermierki na pięści ale był wychowawcą, niemal ojcem wielu ze swych podopiecznych. Pięknie o tym opowiada film Xawerego Żuławskiego „Kulej. Dwie strony medalu” ze znakomitą rolą Andrzeja Chyry jako trenera Stamma.

 

Finałowe walki 40 turnieju przyniosły wiele emocji. Wszyscy czekaliśmy na występ srebrnej medalistki olimpijskiej, Julii Szeremety. Jej olimpijski medal być może stał się kluczem do powrotu polskiego boksu na światowe areny. Julka, do walki z zawodniczką Uzbekistanu  Mamajonową, wyszła pewna siebie. Każda runda dla Julki. Wygrywa u wszystkich pięciu sędziów. Dostaje wielkie brawa. Świetnie spisali się też dwaj inni polscy pięściarze: Paweł Brach i Cezay Znamiec. Obaj wygrywają swoje finałowe pojedynki z uznanymi przeciwnikami. Brach to odkrycie tego turnieju. W pojedynku z Włochem Baldassim, świetnie boksował przez dwie rundy, w trzeciej  dał się zepchnąć do defensywy, jednak nie na tyle by przegrać. Znamiec odwrotnie, po dwóch rundach nic nie wskazywało na jego zwycięstwo ale trzecia runda to był popis boksu w wykonaniu Cezarego. Szwed Scott okazał się bezradny. Czwarty złoty medal zdobył dla Polski Aleksiej Sewastianow, Polak z Kazachstanu czy jak kto woli Kazach z polskim paszportem. W polskim finale był lepszy od Adama Tutaka. 

 

Bardzo mocną ekipę przywieźli na turniej Kazachowie. Kazachstan to dziś najsilniejszy team bokserski na świecie. Na igrzyskach w Paryżu Kazachstan zdobył pięć złotych medali na dziesięć możliwych. W turnieju Stamma bokserzy tej ekipy dominowali. Z zaciekawieniem oglądaliśmy nie tylko ich boks na ringu ale także świetny sposób dopingowania swoich. Zapiewajło i cały chór Kazachów tworzył swoistą orkiestrę. Znakomity obrazek z trybun. Język dla nas nie zrozumiały ale widowisko świetne.

 

Turniej, mimo że miał rangę Pucharu Świata, to ze względu na bardzo późne powiadomienie federacji zagranicznych o takiej randze, zwycięzcy nie otrzymali punktów do światowego rankingu. Ale zwycięstwa są zwycięstwami i liczą się w sportowej rywalizacji. 

 

Na trybunach zauważyliśmy dawne sławy polskiego boksu. Wymieńmy kilku: Paweł Skrzecz, srebrny medalista z Moskwy z roku 1980, Krzysztof Kosedowski, brązowy medalista z tych igrzysk, Jerzy Rybicki, złoty medalista z Montrealu i brązowy z Moskwy, Bogdan Gajda, mistrz Europy z 1977 roku.

 

Cieszymy się, że są widome oznaki, że polski boks zaczyna drogę do większych sukcesów. Cieszy nas, że po wielu lat niebytu do „żywych” wraca rywalizacja ligowa. To z pewnością daje możliwości podnoszenia umiejętności i ducha walki. Na całe szczęście boks pozostaje dyscypliną olimpijską. W Los Angeles będziemy walczyli o medale. Taką mamy nadzieję.  

 

Gratulacje dla Polskiego Związku Bokserskiego. Hala warszawskiego Torwaru była dobrym gospodarzem tego wydarzenia, choć warto by pomyśleć jak skuteczniej zaprosić widzów, szczególnie na serie eliminacyjne. 

 

Jan Wieteska

Mistrzowski snooker

Mistrzowski snooker

 Jak zawsze w Sheffield, jak zawsze w Crucible Theatre. Dokładnie od roku 1977 mistrzostwa świata w snookerze odbywają się w teatrze Crucible, w angielskim Sheffeld. Od początku rozgrywania mistrzostw świata, czyli od roku 1926, trwa absolutna dominacja snookerzystów z Anglii. Czasami wygrywali gracze ze Szkocji czy Walii. Nie zmienia to jednak faktu, że dominują Brytyjczycy.

 

Tak miało być i tym razem. Do absolutnych faworytów zaliczali się: siedmiokrotny mistrz świata – Ronnie O’Sullivan; bodaj najwybitniejszy snookerzysta świata – Mark Selby, który wygrał dotychczas cztery tytuły mistrzowskie; świetnie ostatnio grający Judd Trump, także mistrz świata ale z roku 2019; broniący tytułu Kyren Wilson czy znakomici gracze nieco starszego pokolenia Mark Williams  i John Higgins – także z tytułami mistrzowskimi. To jeden z nich miał być mistrzem w tym roku. Ale snooker jest nieprzewidywalny, jak każdy sport. 

                                                                          

Oto jak burza szedł przez turniej Chińczyk Zhao Xintong, jeden z wielu graczy z Chin, którzy w ostatnich latach mocno wpychają się do światowej czołówki snookera. 28-letni Zhao rozpoczął turniej od eliminacji, w odróżnieniu od rankingowej czołówki. W turnieju głównym pokonał wielkie gwiazdy. W półfinale nie dal szans Ronnie O’Sullivanowi, wygrywając 17-7, a w finale rozbił Marka Williamsa 18-12. I stała się wielka sensacja. Mało znany Chińczyk wygrywa tytuł mistrza świata w snookerze. W długoletniej

historii mistrzostw to dopiero czwarty przypadek, kiedy gracz przechodzący do turnieju głównego z eliminacji, wygrywa tytuł mistrza świata.

 

Chiny oszalały. Co prawda odkąd sukcesy zaczął odnosić inny Chińczyk, Ding Junhui, popularność snookera w Chinach niebywale wzrosła. Chiny stały się, po Wielkiej Brytanii, drugim ośrodkiem światowego snookera. Ale nikt nie liczył, że w turnieju najwyższej rangi, inny chiński gracz stanie się wielką gwiazdą. Zhao jakiś czas wcześniej był udziałowcem afery bukmacherskiej związanej z nieuczciwym obstawianiem meczów. Karą było dwudziestomiesięczne zawieszenie. Do gry wrócił we wrześniu 2024 roku i wystarczyło kilka miesięcy, aby odzyskał formę i wygrał tytuł. Za zwycięstwo Zhao otrzymał 500 tysięcy funtów.

                                                                             

Finałowy mecz z Williamsem był popisem kunsztu Chińczyka. Nieprawdopodobne wbicia stworzyły bajeczne widowisko. Zhao grał z wielką pewnością siebie, w dobrym tempie, z uśmiechem na twarzy. Jedynie w momencie, gdy Williams wygrał cztery frejmy z rzędu i wyciągnął wynik z 8-17 na 12-17, Zhao nieco się zamyślił. Ale kolejny frejm okazał się  ostatnim. Zhao wygrywa go zdecydowanie i tym samym wygrywa cały mecz. Ktoś podaje mu chińską flagę, z którą Zhao nie rozstaje się już do końca ceremonii. Obok niego pojawiają się matka i narzeczona. Puchar w rękach Zhao wędruje do góry. Wszyscy się cieszą. Cieszą się

całe Chiny. Nie mamy danych dotyczących oglądalności, ale z pewnością widownia w Chinach liczyła dobrze ponad sto milionów widzów. Chociaż… sięgamy do szacunków przedstawicieli World Snooker Tour i co widzimy? 150-200 mln widzów w Chinach oglądało turniej o  mistrzostwo świata.

                                                                             

Co to  za sport, który przyciąga tak wielu ludzi do telewizora?! To SNOOKER.

 

Przybliżmy te grę naszym czytelnikom. Na stole obitym zielonym suknem znajduje się 15 bil czerwonych i 6 bil kolorowych oraz bila biała. Bila biała jest bilą rozgrywającą. To biała ma uderzyć w czerwoną lub kolorową i skierować ją do łuzy. Gracz zawsze zaczyna grę od uderzenia bili czerwonej, która jest za 1 pkt. Następnie uderza jedną z bil kolorowych, które punktują następująco: żółta 2 pkt., zielona 3 pkt., brązowa 4 pkt., niebieska 5 pkt., różowa 6 pkt. i wreszcie czarna 7 pkt. Bile kolorowe wracają na stół, na wyznaczone miejsce. Gracz wbija na przemian bile czerwone i kolorowe aż do momentu gdy chybi. Wtedy do gry przystępuje jego przeciwnik. Wygrywa ten, który uzyska w danej partii (frejmie) więcej punktów.

 

Tyle szczegółów, chociaż trzeba jeszcze powiedzieć o sytuacji, w której gracz ustawi bile w taki sposób, że biała nie ma dostępu do

bili, którą mogłaby wbijać! I wtedy jest właśnie SNOOKER!

 

Jeśli to wszystko jest zbyt zawiłe, to zapraszamy do stołu snookerowego. Przy stole wszystko się wyjaśni. Kto raz spróbuje ten się w snookerze zakocha!

 

I na koniec słowo o polskich snookerzystach. …. Na razie świetnie komentują grę światowej czołówki!

 

Jan Wieteska

„Wars i Sawa” po raz trzynasty

Kto by pomyślał? To już trzynasta edycja międzynarodowego turnieju w akrobatyce. Przez trzynaście lat zapisała się spora historia polskiej akrobatyki. Polskiej? Śmiało możemy powiedzieć: historia europejskiej akrobatyki. Gościliśmy w Warszawie także światowe gwiazdy, medalistów mistrzostw świata z Ukrainy, Azerbejdżanu, Niemiec, a kilka lat temu także z Białorusi i Rosji. Przyjeżdżały do Warszawy klasowe zespoły z Francji, Belgii, Izraela. Gościliśmy akrobatów z Węgier, Czech, Litwy, Kazachstanu, Walii, Bułgarii czy Włoch.          W każdym turnieju startowała zazwyczaj cała czołówka polskiej akrobatyki. Kilkanaście klubów z całej Polski prezentowało swoje możliwości w rywalizacji z ekipami zagranicznymi.

We wrześniowy weekend, w dniach 8-10 odbył się 13.Międzynarodowy Turniej  w Akrobatyce Sportowej o Puchar „Warsa i Sawy”.

 

Oto kilka refleksji z turnieju:

1. Po okresie pandemii obsada turnieju wraca do normalności. Polscy akrobaci mogli w tym roku rywalizować z  akrobatami z Ukrainy, Niemiec, Francji, Azerbejdżanu, Estonii i po raz pierwszy z Irlandii. Na starcie pojawiło się 370 zawodniczek i zawodników. To ogromna ilość, być może największa z dotychczasowych. Jednak w tym gronie są także najmłodsi startujący w Memoriale Gizeli i Konrada Zielińskich.
2. Wyniki! Wyniki zapewne znajdziemy na stronie Warszawsko-Mazowieckiego Związku Sportów Gimnastycznych. Więc tylko kilka spostrzeżeń:

– finałowy występ najlepszego dziś, polskiego zespołu, dwójki dziewczyn Kamili Bryśkiewicz i Zofii Kamińskiej był elegancki, niemal w romantycznym nastroju. Dziewczyny wykonały układ pewnie igracją. To nasz pewny kandydat na finał w mistrzostwach Europy w Warnie, które już niebawem;

– jak zwykle znakomitą ekipę przywieźli trenerzy z Ukrainy.Seniorska trójka i dwójka dziewczyn w kategorii 13-19 zaprezentowały znakomity kunszt akrobatyczny;

starzy znajomi z Azerbejdżanu, Rahimov i Seyidli, znów błyszczeli, wszak to jedna z najlepszych par mieszanych na świecie. Drugi złoty medal dla Azerów w kategorii senior, zdobyła dwójka mężczyzn. Niestety w tej konkurencji wpolskiej akrobatyce panuje od pewnego czasu posucha;

poziom warszawskiej akrobatyki trzyma UKS Targówek. Obok dwójki Bryśkiewicz, Kamińska, dobrze zaprezentowała się para mieszana Agata Makowska i Michał Szustak, a depcze im piętach kolejna para mieszana Jakub Kanownik z Marią Kamińską. Zauważyliśmy także występ Zofii Czapskiej i Zuzanny Marek;

martwi nas stan akrobatyki w Akro-Bad Ursus, a cieszy,coraz bardziej widoczny klub ze Starych Babic. Marika Markiewicz przy wsparciu mamy Grażyny prowadzi klub w dobrym kierunku;  

imponowała liczba zespołów, na przykład w trójkach kobiet siedem trójek seniorskich, ale łącznie we wszystkich kategoriach wiekowych czterdzieści cztery zespoły. W dwójkach kobiet było osiem dwójek seniorskich, ale łącznie czterdzieści osiem par;

Francja przysłała reprezentację swojego kraju, a zespoły pokazały bardzo poprawną akrobatykę.

3. Turniej po raz pierwszy odbywał się w hali Śródmiejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Hala przy ulicy Polnej pękała w szwach. To zdecydowanie za mały obiekt na organizowanie takiej imprezy jak „Wars i Sawa”. Obiekt nie ma klimatyzacji, brakuje odpowiedniej stołówki, trybun i zaplecza. Powierzchnia startowa nie daje szans na stworzenie odpowiedniej atmosfery dla skupienia się na tym, co dzieje się na planszy. Wiemy, że obiekt ten został wybrany z konieczności ale… W następnym roku turniej powinien wrócić do ursynowskiej „Areny” lub do innego równorzędnego obiektu.
4. Dwaj nasi, starzy przyjaciele, Juriy Golyiak i Kostia Kukurudz, są z nami od początku. Wspólnie, miło wspominamy pierwsze zawody w roku 2009. W wolskiej hali przy ulicy Obozowej  odbył się jednodniowy turniej, w którym zespoły prezentowały tylko jeden układ.   Juriywspomina ten turniej z wielką sympatią: „skromnie zaczynaliście, a po latach robiliście turnieje na miarę pucharu świata”. Kostia dodaje: „zawsze przyjeżdżamy do Warszawy z największą ochotą, tworzycie atmosferę przyjaźni”. Jeszcze rozmawiamy o trudnym, obecnym czasie. Wojna, straszna agresja, ludzkie tragedie. „Musimy z tym żyć, z nadzieją na dobrą przyszłość” – Juriy, jak my wszyscy, wierzy, że przyjdzie pokój i lepsze życie.
5. Największe gwiazdy tegorocznego „Warsa i Sawy”. Kto pierwszy? Naszym zdaniem znakomita para mieszana z Azerbejdżanu Aghasif Razimov i Razyia Seyidli. Ich występy ogląda się z wielką przyjemnością. A układ dynamiczny palce lizać! Czwórka z Ukrainy także od kilku lat cieszy nas swoimi pokazami. Występy czwórek to rzadkość na zawodach z mistrzostwami świata włącznie. Z przyjemnością więc wymieńmy nazwiska ukraińskich akrobatów: Stanisław Kukurudz, Yurij Savka, Yurii Push i Tars Yarush. Ten zespółto z pewnością gwiazda turnieju.

W gronie gwiazd jest miejsce dla polskiego zespołu. Dopisujemy  Kamilę Bryśkiewicz z Zosią Kamińską. Dziewczyny zasługują na miano gwiazdy turnieju, bo po prostu pokazują piękną akrobatykę. Chcemy takie prezentacje oglądać!

6. Na warszawskim turnieju PZG przedstawił reprezentację na Mistrzostwa Europy i Europejskie Igrzyska w grupach wiekowych. Liczna ekipa w październiku, w Bułgarii, będzie mogła pokazać swoje umiejętności.

Dziesięć zespołów we wszystkich kategoriach wiekowych: dwa z Warszawy i jeden ze Starych Babic, to reprezentanci z Mazowsza. Ponadto dwa zespoły z Krakowa, dwa z Zielonej Góry i po jednym z Chorzowa, Ropczyc i Rudy Śląskiej. Życzymy sukcesów.

 

7. Na koniec ciekawostka. Karolina Kamińska to międzynarodowa sędzia, sędziowała także tegoroczny turniej, mama trzech córek. Zofia Kamińska – akrobatka, partnerka Kamili Bryśkiewicz w dwójce, Maria Kamińska akrobatka, partnerka Kuby Kanownika w parze mieszanej, Antonina Kamińska – akrobatka startująca w trójce. I wreszcie Tomasz Kamiński, mąż Karoliny, ojciec Zosi, Marysi i Antosi, który jest ich najwierniejszym kibicem. Siedzi w pobliżu planszy startowej i tryska niezwykłymi emocjami. Klan Kamińskich! Ale jaki pozytywny!!!

Jan Wieteska